Reklama
Mundial zaczęliśmy od bolesnej porażki
16 lat czekaliśmy na występ na mistrzostwach świata i zebraliśmy baty od Azjatów, którzy wygrali po raz pierwszy w historii swych występów
- 04.06.2002 20:28

To był beznadziejny powrót polskich piłkarzy na światowe salony. Po 16 latach przerwy nasza reprezentacja znów wystąpiła w finałach mistrzostw świata i przegrała 0:2 z Koreą. Współgospodarze mistrzostw już na starcie imprezy odebrali nam nadzieję na awans z grupy. Przewyższali wybrańców Jerzego Engela pod każdym względem. Aż strach pomyśleć co czeka nas w następnym meczu, z Portugalią.
Trudno mówić o żałobie narodowej, jednak rozczarowanie jest duże. I wynikiem, i grą. Koreańczycy na tle biało-czerwonych wypadli znakomicie. Tylko przez kwadrans mieli spętane nogi, czego nie potrafili wykorzystać Polacy, mimo okazji. Później Piotr Świerczewski i spółka oddali inicjatywę rywalom, nie ustrzegli się wielu szkolnych błędów, tracąc szybko gola (już w 26 min). Polacy przegrywali nawet pojedynki główkowe z niższymi rywalami. Zmiany dokonywane przez trenera niczego nie zmieniły. Później Yoo Sang-chul strzałem z dystansu pokonał Jerzego Dudka raz jeszcze. - Katastrofalnie zaprezentowała się nasza druga linia - ocenił Waldemar Wiater, były piłkarz lubelskiego Motoru, obecnie II trener Górnika Łęczna. - To wpłynęło na grę naszej obrony. W zasadzie w tej formacji można pochwalić tylko naszego Jacka Bąka. Po jego zejściu z boiska było fatalnie.
Zygmunt Kalinowski, szkoleniowiec bramkarzy w Górniku, uczestnik mistrzostw świata w 1974 r. nie był zachwycony postawą Jerzego Dudka. - Zwłaszcza przy drugim golu nie zachował się jak rasowy zawodnik. Powinien wypiąstkować piłkę. Jeszcze nie wszystko stracone, myślę że cztery punkty, czyli remis z Portugalią i wygrana z USA, dadzą awans z grupy - ocenił \"Kali”.
Chcielibyśmy, żeby ta prognoza się spełniła, ale jak tu wygrać z USA, nie mówiąc już o remisie z naszpikowaną gwiazdami Portugalią.
Reklama












Komentarze