Reklama
Kompromitacja biało-czerwonych
Jerzy Dudek aż czterokrotnie kapitulował wczoraj po strzałach Portugalczyków, którzy wygrywając 4:0 z Polską zachowali szanse na awans do kolejnej fazy mistrzostw świata; w przeciwieństwie do Polaków. Dla nas mundialowe emocje już się zakończyły. Pozostał jeszcze piątkowy mecz z USA i powitanie na Okęciu; zapewne bez czułości.
- 10.06.2002 21:30
W „naszej” grupie D rozegrano wczoraj jeszcze jeden mecz. Korea zremisowała 1:1 z USA. Obydwa zespoły po wcześniejszych zwycięstwach podzieliły się punktami i... nie mogą być jeszcze pewne awansu do 1/8 finału. Mają po cztery punkty, a trzecia w tabeli Portugalia – trzy. W piątek Korea zmierzy się z Portugalią, więc trudno się dziwić przygnębieniu w obozie współgospodarzy mistrzostw, po wczorajszym remisie. Muszą teraz uchronić się przed porażką, w przeciwnym razie razem z Polską odpadną (najprawdopodobniej) z turnieju.
Wczorajszy mecz obnażył braki polskich piłkarzy i pokazał, że do towarzystwa na mistrzostwach świata nie pasują. Portugalczycy dalecy są wprawdzie od życiowej formy, ale i tak przerastali umiejętnościami wszystkich bez wyjątku wybrańców Engela (o czym wiadomo nie od wczoraj). Paoleta „kręcił” Wałdochem jak juniorem, zdobył trzy gole, a czwartego dołożył Rui Costa. Według naszego szkoleniowca długimi okresami graliśmy bardzo dobrze, nie ustępując Portugalczykom...
Po fatalnym występie w pierwszym meczu z Koreą można się było spodziewać batów z Portugalią, mimo że Figo i spółka zaczęli mundial porażką z USA. Gdy zagrali z przysłowiowym nożem na gardle, nie zaprzepaścili szansy. Optymiści liczyli, że indywidualne braki biało-czerwoni nadrobią dobrą taktyką, walką, znakomitą grą zespołową, szczęściem. No i mieliśmy szczęście, dzięki czemu skończyło się na skromnym 0:4, tak jak szesnaście lat temu w pożegnalnym meczu na mistrzostwach świata w Meksyku.
Reklama












Komentarze