Reklama
Czarna sobota
Cztery wyjazdy, cztery potknięcia, a na tym się przecież wyjazdowe „osiągnięcia” naszych zespołów nie skończyły...
- 29.09.2002 22:21
Koszykarze lubelskiego Startu mogli uniknąć pogromu we Włocławku tylko pod jednym warunkiem – spacerowej formy rywala. Anwil nie miał jednak ochoty na rozdawanie prezentów. Trener pretendenta do medalu – Andrej Urlep, potraktował mecz jako kolejny test przed kolejnymi potyczkami, z przeciwnikami prezentującymi naprawdę ligowe umiejętności. – Dla nas liga zacznie się za tydzień – powiedział utytułowany szkoleniowiec. Prawdę mówiąc dla Startu liga również zacznie się za pewien czas, gdy nadejdą mecze z przeciwnikami przynajmniej teoretycznie do pokonania. Bez klasowego rozgrywającego nawet ci teoretycznie słabsi rywale mogą okazać się jednak nie do pokonania.
To co spotkało Start można było przewidzieć – nawet rozmiary porażki (47:100). Konia z rzędem temu, kto przewidziałby remis piłkarek ręcznych Monteksu ze słabymi chorzowiankami. W sobotnim Dzienniku pisaliśmy, że Start i Montex łączy tylko jedno – kłopoty finansowe. Tymczasem okazało się, że przynajmniej na ten weekend znalazła się jeszcze jedna wspólna cecha – niepowodzenie. Racjonalnie wytłumaczyć się tego nie da, nawet biorąc poprawkę na atmosferę niepewnego jutra, jaką targany jest klub.
Swoją cegiełkę do czarnej soboty dołożyli drugoligowi piłkarze. Los zamojskiego Hetmana w Bełchatowie nie dziwi, bo Hetman nie wygrał na wyjeździe od dawna, a rywale mimo że wloką się w ogonie tabeli, mają o wiele większy potencjał niż drużyna zmontowana przez trenera Dariusza Herbina, opuszczającego zamojski okręt. 1:3 z GKS nie zmieniło niczego w Hetmanie, bo decyzja o zmianie na stanowisku szkoleniowca była przesądzona wcześniej. A co wniesie? To tajemnica mundialu... Ciekawe natomiast jak długo w Hetmanie pozostanie Branko Rasić. Klub z Radomska nie przestaje walczyć o swoje, odwołuje się gdzie tylko może, przedstawiając swoje racje i coraz więcej faktów świadczy właśnie o racji Radomska. Głośną „sprawą Rasicia” zajęła się nawet red. Elżbieta Jaworowicz w swym magazynie „Sprawa dla reportera”. Jutro w Radomsku nagrywany będzie materiał do programu, a decyzja o zatrudnieniu Rasicia w Hetmanie, w chwili gdy sprawa nie została definitywnie rozstrzygnięta, nie jest zbyt dobrze przyjmowana w PZPN.
Na koniec – kolejna weekendowa „perełka”. Przegrać można, to fakt, ale 2:6!? W dodatku z przedostatnim zespołem w tabeli? Takich batów jak w sobotę w Radomsku Górnik Łęczna w lidze jeszcze nie zebrał. Analizując tabelę okazuje się, że obok Hetmana nie kto inny jak Górnik ma najsłabszy blok defensywny w lidze, bo jak inaczej skomentować bramkowe straty. I to w dodatku mając między słupkami jednego z najlepszych fachowców w lidze – pozyskanego z Amiki Wronki Macieja Mielcarza. Małym pocieszeniem w tej sytuacji jest snajperski dorobek łęcznian – najlepszy w stawce – i zachowanie pozycji wicelidera. Zmniejszony przed tygodniem dystans do prowadzącego Świtu znów się powiększył. Seria pięciu zwycięstw zawodników trenera Pawła Kowalskiego została brutalnie przerwana, a już w sobotę kolejne trudne zadanie – potyczka z trzecim w tabeli Górnikiem Polkowice, uznawanym przez wielu za głównego – obok naszego Górnika – kandydata do awansu do ekstraklasy.
Reklama












Komentarze