Polski macho w kuchni
- Żadnej satysfakcji mi to nie sprawia. A kolegom to się nawet nie przyznaję - mówi Robert Kaziuk, z wykształcenia magister geografii. - Na szczęście Jolka nie wymaga ode mnie, żebym jej robił śniadanie. To by mnie ostatecznie zdołowało
- 22.06.2006 18:14
Jedni godzą się na to chętniej, inni się buntują. Tak czy siak, role w rodzinie się zmieniają. Zamiast klasycznego macho mamy kura domowego.
Jola, żona Roberta, pracuje. On jest na zasiłku.
- Robię za gospodynię domową - mówi niechętnie. - Żona idzie na siódmą do pracy, ja wstaję, jak ona wychodzi. Robię śniadanie sobie i dziecku, odprowadzam małego do przedszkola. Później czuję się podle. Bo muszę zrobić zakupy i ugotować obiad. Może ogórkowa, a może rosół, staniały kurczaki, u tamtej baby ziemniaki są dobre... Stoję przy tych garach i myślę sobie: po jaką cholerę kończyłem studia? Żeby mieszać kartoflankę? Powinno mi to przejść, jak wraca Jola z pracy, bo później już ona robi kolację i normalnie krząta się po domu. Ale wtedy patrzę na nią i mam poczucie, że ona przynosi do domu pieniądze, utrzymuje rodzinę, a to mój obowiązek. Nie wiem, jak długo tak będzie - wzrusza ramionami zrezygnowany. - To znaczy jak długo ja to wytrzymam. Czuję się, jak pasożyt. Jak nic nie wart facet.
Dobrze mu tak - powie większość kobiet. One też kończyły studia, a potem szły w gary. I wcale się nie żaliły.
Dr Barbara Smoczyńska, trener umiejętności psychospołecznych dodaje, że taki mamy model w naszym kraju. W kulturze patriarchalnej role są rozdane: rozniecanie i podtrzymywanie ogniska domowego należy do kobiety (bez względu na to, czy pracuje ona również zawodowo, czy nie), a dostarczanie środków do życia należy do mężczyzny. Tożsamość mężczyzny jest osadzona na przewadze ekonomicznej i władzy. - Jeśli kobieta utrzymuje dom, mężczyzna czuje, jakby wytrącano mu z ręki najważniejsze argumenty i zazwyczaj nie kryje swego niezadowolenia.
Pieniądze to teraz główny problem małżeński. Najgorzej, gdy żona zarabia więcej od męża. Tak, jak żona Andrzeja.
- Już się do tego przyzwyczaiłem... - mówi smętnie Andrzej. Ten 28-latek po studiach malarskich nie znalazł żadnej pracy w swoim zawodzie i teraz łapie jakieś fuchy za marne grosze. - A Agnieszka ma dobrą pracę w banku. Świetnie zarabia, ale nie daje mi tego odczuć. Składamy forsę do cukierniczki, a później wybieramy i razem robimy zakupy. Z początku się buntowałem, nie chciałem, żeby na przykład kupowała mi nową koszulę czy szalik. Teraz już przestałem, co nie znaczy, że dobrze mi z tym.
Trochę inaczej reagują mężczyźni starszej generacji, którzy z epoki realnego socjalizmu, gdzie każdy miał pracę, wpadli w krwiożerczy kapitalizm i zostali na lodzie...
- Rozstaliśmy się po piętnastu latach. Trudno - stwierdza pan Ryszard, kiedyś dyrektor zaopatrzenia w dużej fabryce. - Nie mogłem znieść tego, że wraz z awansem w firmie zaczęła traktować mnie z góry. Przychodziła późno po pracy i dziwiła się, że nie ma obiadu. A powinien być, bo ona tyra, a ja co robiłem przez cały dzień? Ja rozumiem, że mężczyzna ma wykonać ciężkie prace, no odkurzyć, pomóc trzepać dywany, ale nie będę gotował sosów i robił za służącą. Zaczęło być źle. W łóżku też. Miałem wrażenie, że nawet wtedy traktuje mnie, jak podwładnego.
Psychologowie twierdzą, że awans i zarabianie pieniędzy to dla mężczyzny potwierdzenie życiowego sukcesu. Tyle że wraz z rosnącą ilością zer na koncie, zmieniają się częściej i bardziej niż kobiety: stają się zarozumiali, a nawet aroganccy.
Mówi się, że pieniądze mężczyznom dają władzę, kobietom niezależność. Ale kobietom często zdarza się okłamywać męża: zaniżają swoje zarobki, by on nie poczuł się dotknięty. Jednak, nawet gdy nie chcą, aby partner sądził, że mają nad nim przewagę, a więc w jego rozumieniu - władzę, konfliktów nie da się uniknąć. Mężczyzna robi się sfrustrowany, traci poczucie własnej wartości, władzy, pana domu w tradycyjnym rozumieniu. - Przyjmujemy coraz więcej pacjentów z depresjami, pełnych poczucia zagrożenia, którzy dziś nie potrafią podjąć żadnych decyzji - potwierdza lubelski psycholog, Jan Ptasiński. - Do niedawna oni stanowili margines. Dziś ten typ jest coraz bardziej powszechny.
Mężczyźni różnie sobie z tym radzą. - Jest typ agresywny, pijący dużo alkoholu, ale też i obsesyjny, głośno przechwalający się swoimi urojonymi sukcesami - dodaje Ptasiński. - W gruncie rzeczy spotykamy coraz więcej mitomanów, rozpaczliwie ratujących swoją pozycję.
Generalnie jednak młodsze pokolenie zaczyna rozumieć te sprawy nieco inaczej niż starsze. Bo trudności na rynku pracy powodują, że Andrzej z oporami, ale jednak akceptuje to, że jego żona zarabia więcej niż on. To może być pierwszy krok do głębszych przeobrażeń osobowości mężczyzny - prorokują psychologowie. - Teraz, mając pretekst i godząc się bardziej lub mniej chętnie na zamianę ról, mężczyźni niejako przestaną dominować w rodzinie. Szczególnie ci, którzy batalię o przywrócenie roli uważają z góry za straconą.
Reklama













Komentarze