Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pomoc przyszła za późno, ptak padł

Anna Mitraszewska z Warszawy bawiąc w Hniszowie wypatrzyła dziwnie zachowującego się puchacza.
Chociaż wykonała dziesiątki telefonów, to dopiero na drugi dzień przyjechał ktoś, aby zająć się ptakiem. Niestety, puchacz już nie żył. - Próbowałam zainteresować policję, po czym służbę leśną od dyrekcji w Lublinie po właściwego terytorialnie leśnika - mówi pani Anna. - Po kolejnych rozmowach zaczęłam odnosić wrażenie, że los puchacza nikogo nie obchodzi, a ja jestem postrzegana jako nawiedzona wariatka. Mitraszewskiej udało się w końcu przekazać informację o potrzebującym pomocy puchaczu koledze z warszawskiego Eko-Funduszu. Traf chciał, że ten z zapisanej na telefonicznej sekretarce wypowiedzi zrozumiał, że ptak znajduje się nie w okolicach Dorohuska, lecz Drohiczyna. Zanim rzecz się wyjaśniła upłynęło sporo czasu. - Nasz pracownik był w Hniszowie już w półtorej godziny po tym, jak dostaliśmy sygnał o puchaczu - mówi Janusz Holuk, dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Polesia. - Na pomoc było jednak za późno. Zdaniem Holuka, los puchacza i tak był już przesądzony. Kiedy Mitraszewska się na niego natknęła, prawdopodobnie był on już w stanie agonalnym. Teraz nie pozostaje nic innego, jak oddać puchacza do spreparowania, z myślą o umieszczeniu go w Ośrodku Edukacyjno-Ekologicznym w Brzeźnie. Padły puchacz, chociaż dobrze wypierzony, nie miał jeszcze roku. Nie był zaobrączkowany. Prześwietlenie nie wykazało w jego ciele śrucin, a więc nie był postrzelony. Tym większa to strata, że na całej Lubelszczyźnie ornitolodzy doliczyli się zaledwie około 60 par tych ptaków. W kraju wiadomo o ponad 400 takich parach. Dlatego gatunek, jako zagrożony wyginięciem, został wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt. Co zrobić, jeśli podobnie jak Anna Mitraszewska natkniemy się na chorego lub rannego ptaka? - Jeśli nie bezpośrednio nas, to należy zawiadomić o tym najbliższy urząd gminy - mówi Robert Bochen z Zespołu Parków Krajobrazowych Polesia. - Urzędnicy mają z nami bezpośredni kontakt. Natomiast, jeśli znajdziemy potrzebującego pomocy ptaka w lesie, to najlepiej skontaktować się z nadleśnictwem. Odradzam transportowanie ptaka na własną rękę. W poczuciu zagrożenia może bowiem zrobić krzywdę. Niewykluczone też, że jest nosicielem chorób, a na pewno pasożytów.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama