Zabrodzie. Dopiero gdy trafiają do rodziny zastępczej, wracają im marzenia. Takie proste, dziecinne.
Joanna Sadowska
04.11.2008 19:24
- Wszystkie są ważne i jeśli tylko to możliwe, staramy się je spełniać. Bo po to przecież jesteśmy - mówi Barbara Martysiuk, matka zastępcza.
Dzięki rodzinom zastępczym dzieci, pozbawione opieki własnych rodziców,
nie muszą dorastać w domach dziecka. Jak bowiem podkreślają specjaliści, nawet najlepiej prowadzona placówka, nie zapewni dziecku tego,
co może mu zaoferować rodzina. Niestety, takich rodzin, szczególnie zawodowych, jest ciągle zbyt mało. Jedną z nich tworzą państwo Martysiukowie. Jak to się o zaczęło?
- To wszystko przez media - śmieje się pani Barbara. - W czasopiśmie przeczytaliśmy artykuł o adopcjach. To był pierwszy impuls.
Państwo Martysiukowie mają już adoptowanego syna. Ale to nie jedyne dziecko w ich domu. Zdecydowali się bowiem, że utworzą zawodową rodzinę zastępczą o charakterze pogotowia opiekuńczego.
Trafiają do nich dzieci, które z różnych względów nie mogą wychowywać się we własnych domach. Często mają za sobą trudne przejścia, na których wspomnienie zrywają się z płaczem ze snu.
- Rodzice zastępczy muszą się przygotować na wszystko: i na nieprzespane noce, i na kontakty z rodzicami biologicznymi. Ale także na to, że gdy dziecko będzie szło do rodziny adopcyjnej, ulga, że znajdzie dom na stałe, będzie się mieszała ze smutkiem z powodu rozstania. Jedno jest pewne, biorąc dziecko do rodziny zastępczej, nie możemy oczekiwać, że to ono się do nas dostosuje. To my musimy się dostosować do niego.
Jak wygląda życie zawodowej rodziny zastępczej?
- To praca na cały etat - nie ukrywa pani Barbara. - Dlatego nie każdy może się jej podjąć. Trzeba dokładnie przemyśleć taką decyzję, oswoić się z nią. A przede wszystkim warto zacząć od poznania dzieci z domu dziecka.
Jeśli ktoś zdecyduje się na takie poznawanie, staje się rodziną zaprzyjaźnioną. Odwiedza dzieci w placówce, ale także zabiera je do domu: na święta, wakacje, weekendy... Od tego zaczynali także Martysiukowie. Zarówno to, jak i odbyte później szkolenie przygotowało ich do roli rodziców zastępczych.
- Szkolenie dało nam bardzo dużo, ale oczywiście, nie sposób poznać odpowiedzi na wszystkie pytania - mówi pani Barbara. - Dlatego na co dzień zdarza się, że gdy napotkam sytuację, z którą nie mogę sobie sama poradzić, zwracam się o pomoc do specjalistów z ośrodka adopcyjno-opiekuńczego. Bo rodziny zastępcze nie są pozostawione same sobie i oprócz pomocy materialnej mogą liczyć także na wsparcie m.in. psychologiczne.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze