Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Prestiż 2008 - Sport

Ubiegły rok był dla Lubelszczyzny bogaty w wydarzenia sportowe. Wiele radości dostarczyły nam popisy naszych reprezentantów w sportach walki, Karoliny Michalczuk i Daniela Iwanka, a w maju cieszyliśmy się z kolejnego mistrzostwa piłkarek ręcznych.
Największe rozgoryczenie przeżyliśmy na jesieni, kiedy mokliśmy godzinami na deszczu tylko po to, aby zobaczyć zsiadających z rowerów kolarzy podczas Tour de Pologne. Karolina podbiła Chiny Złoty medal mistrzostw świata w chińskim Ningbo był dla Karoliny Michalczuk największym osiągnięciem w dotychczasowej karierze. Wprawdzie bokserka Paco Lublin była już wicemistrzynią świata oraz mistrzynią Unii Europejskiej, ale to wygrana w Azji sprawiła, że lubelska pięściarka wzbiła się na szczyty popularności w naszym województwie. - Po ostatnim gongu finałowej walki z Angielką Nicole Adams klęknęłam na ring i niesamowicie cieszyłam się ze zwycięstwa - opowiada Karolina Michalczuk. Droga do sukcesu jednak nie była usłana różami. Wprawdzie trzy pierwsze rywalki: Ho Hai Lam z Hongkongu, Ayako Minowa z Japonii i Zhang Quin z Chin zostały dość łatwo rozbite, to jednak ostatnia walka rozpoczęła się dla Polki fatalnie. Po pierwszej rundzie to Angielka prowadziła 4:1, ale w przerwie między pierwszą i drugą rundą Michalczuk przeszła wewnętrzną metamorfozę, która pozwoliła jej na końcowe zwycięstwo 10:6. - W Chinach nie odbierałam telefonów ze względu na wysokie koszty. Na zawodowstwo nie przejdę, bo chcę zdobyć złoto na olimpiadzie i zapewnić sobie sportową emeryturę - przyznaje nasza bokserka. Jak widać sukces jej nie zmienił i nadal pozostała skromną dziewczyną z Brzezic. To był dobry rok dla szczypiorniaka w Lublinie. Nasze miasto od 1995 r. tylko raz nie było stolicą żeńskiej piłki ręcznej. Trzynaste złoto zostało wywalczone dość gładko, gdyż w finale play off podopieczne Jana Packi pewnie pokonały 3:1 AZS AWFiS Gdańsk. - Ten tytuł zdobyliśmy w ciężkich warunkach przy różnych okolicznościach, nie tylko sportowych. Dziewczynom należy się wielkie uznanie za walkę i serce, jakie pozostawiają na parkiecie - komentował w maju Andrzej Wilczek, prezes SPR. Kibice nad Bystrzycą przyzwyczaili się już do medali zdobywanych przez ich pupilki. - W każdy z nich zarówno ja, jak i koleżanki włożyłyśmy wiele pracy. Jest to ukoronowanie naszego wspólnego wysiłku - powiedziała Sabina Włodek. Lewoskrzydłowa SPR ma na swoim koncie już dwanaście krążków wykonanych z najcenniejszego kruszcu. Niewiele gorsza w wykonaniu lublinianek była jesień ubiegłego roku. Pod nową nazwą (SPR Asseco Lublin) i trenerem (Edwardem Jankowskim) nasze szczypiornistki zdecydowanie przewodzą tabeli i pewnie zmierzają po czternasty tytuł. Miał być hit, a był kit - tak lublinianie komentowali czwarty etap Tour de Pologne z metą w stolicy naszego województwa. Ulewny deszcz przez blisko dwieście kilometrów utrudniał rywalizację zawodnikom. Był on na tyle dokuczliwy, że kolarze na kilka kilometrów przed metą zsiedli z rowerów i postanowili nie jechać dalej. Najlepsi zawodnicy świata na czele z Allanem Davisem i Fabianem Cancellarą stwierdzili, że jazda po lubelskich pętlach jest zbyt niebezpieczna. Szkoda tylko, że nie wzięli pod uwagę lubelskich kibiców, którzy mimo fatalnej aury licznie przybyli na trasę wyścigu. - Naprawdę, to nie my rozdajemy tu karty. Główne role odgrywają kolarze z Pro Tour - próbował tłumaczyć się Łukasz Bodnar, zawodnik reprezentacji Polski. - Podobnie jak wszyscy jestem rozżalony zachowaniem zawodników - powiedział Czesław Lang, główny organizator wyścigu. I tylko prezydent Lublina, Adam Wasilewski, patrzył na to wszystko z innej strony. - Jest mi bardzo przykro, że coś takiego miało miejsce w naszym mieście. Jednak pod względem promocyjnym dla Lublina jest to wydarzenie bardzo nośne - komentował na gorąco. Trudno się z nim nie zgodzić, ale chyba nie o taką promocję nam chodziło? Październik ubiegłego roku był najważniejszym miesiącem dla lubelskiego środowiska karate tradycyjnego, które w tym roku obchodzi 30-lecie swojego istnienia. Właśnie wtedy, podczas mistrzostw świata w Wilnie, złoto zdobył Daniel Iwanek. Jest to pierwszy w historii medal polskiego karateki w tej dyscyplinie. W finałowej walce reprezentant Lubelskiego Klubu Karate Tradycyjnego spotkał się ze swoim rodakiem Piotrem Kulczyńskim. - To był dramatyczny pojedynek, bo wygrałem dzięki kopnięciu zadanemu w ostatnich sekundach dogrywki. Przed walką powiedziałem sobie, że muszę wygrać, bo druga taka szansa może już się nie powtórzyć - wspomina Daniel Iwanek. Dzięki złotu z Wilna przewyższył on pod względem osiągnięć Andrzeja Maciejewskiego, który był drużynowym mistrzem świata. - Nigdy nie pozwoliłbym sobie na porównywanie się z moim szkoleniowcem. On zawsze będzie dla mnie mistrzem - przyznaje skromnie.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama