Strażnik miejski z Lublina narozrabiał w Kraśniku
Strażnik miejski z Lublina po pijanemu spowodował kolizję i uciekł z miejsca zdarzenia. Kiedy zatrzymali go policjanci, nie był w stanie nawet dmuchać w alkomat. Miał jednak siłę, żeby się awanturować - pisze dziś Kurier Lubelski.
- 20.05.2009 07:19
Informacja o wyczynach pijanego kierowcy pojawiła się na stronach internetowych Komendy Powiatowej Policji w Kraśniku. Kurier ustalił, że jej bohaterem jest 34-letni Krzysztof B., strażnik miejski z Lublina.
Wydarzenia z jego udziałem rozegrały się w nocy z soboty na niedzielę. Na rondzie przy ul. Niepodległości w Kraśniku policjanci zauważyli uszkodzony znak, obok leżały części od samochodu.
Kilkadziesiąt minut później w Urzędowie funkcjonariusze zatrzymali opla vectra z oberwanym lusterkiem i przebitymi kołami. Za kierownicą auta siedział 34-letni Krzysztof B. - Mężczyzna miał bełkotliwą mowę i nie był w stanie dmuchnąć w alkomat - mówi Janusz Majewski z policji w Kraśniku.
Na komendzie alkomat wskazał 2 promile alkoholu w organizmie. Strażnik miejski zażądał wtedy pobrania krwi.
Nie dał się zawieść do szpitala. Trzymał się drzwi radiowozu i zapierał nogami Policjanci w końcu użyli gazu obezwładniającego. W drodze mężczyzna wyzywał funkcjonariuszy i groził im. Żeby pobrać mu krew, policjanci po raz drugi musieli go obezwładnić. 34-latek uspokoił się dopiero w policyjnym areszcie.
O całej sprawie od chwili zdarzenia wiedziało szefostwo Straży Miejskiej w Lublinie. Wczoraj strażnik stracił pracę.
- Krzysztof B. we wtorek został dyscyplinarnie usunięty ze służby - poinformował Gogola.
Strażnik dobrowolnie poddał się też karze wymierzonej przez sąd. Wyrok: więzienie w zawieszeniu i grzywna.
Reklama













Komentarze