Na ekranie telefonu komórkowego przeskakują zdjęcia: okazała biała willa, a ten niewielki budynek, który przegląda się w tafli sztucznego stawu, to tak zwana kuchnia letnia. Ale, jaka tam kuchnia – wykwintny pawilon letni, w którym można się było gościć i odpoczywać.
– Kamienie do stawu zbierali nad morzem, w Sewastopolu – mówi jej przyjaciółka Olga, a Elena tylko przytakuje. – Z Polski wozili całe transporty drzew i krzewów ozdobnych, bo u nich tego nie było. Wszystko do swojego ogrodu. A teraz to zostawili.
Miało być wydarzenie
– Mieliśmy w Ługańsku dwa sklepy – zaczyna opowiadać Elena, a Olga przerywa: – To nie takie sklepy, jak myślisz, to takie galerie z aranżacją i wyposażeniem wnętrz, z projektami architektonicznymi, meblami.
– Mieliśmy dwa sklepy, zatrudnialiśmy 25 osób – znów mówi Elena. – Kupiliśmy starą pocztę, 200 metrów kwadratowych, dwa lata robiliśmy remont generalny i tam urządziliśmy wielką galerię. Właśnie w kwietniu byliśmy na targach w Mediolanie i sprowadziliśmy najnowszy towar. Podpisaliśmy kontrakty dla nowej galerii. Jeździliśmy po całej Europie, mieliśmy kontakty – wyjaśnia. W maju miało być otwarcie. To miało być wydarzenie dla Ługańska: dekoratorzy, architekci z Mediolanu.
Smutne wspomnienie
Bezwiednie przesuwa ręką po ekranie i znów pojawia się biała willa. Przypatruje się temu zdjęciu uważnie, a przecież zna je na pamięć.
– To był nasz dom – mówi o wszystkim w czasie przeszłym. – Zbudowaliśmy go sami. Mieliśmy firmę budowlaną. Jaki był ten dom? Jak to się mówi, był ujutny.
– Przytulny – wtrąca Olga.
– Tak, kochaliśmy go. Każdy kawałeczek domu i ogrodu był wykochany – uśmiecha się wcale nie radośnie. Raczej tak, jak na dobre wspomnienie, ale trochę smutno.
Ługańsk został wspomnieniem, choć wciąż nie wie, czy na zawsze.
– To dobre miasto – mówi, choć jeszcze nie potrafi sprecyzować, dlaczego – Tam był mój dom, przyjaciele, moje życie. Dobrze jest tam, gdzie spokój. Ługańsk nie jest stary. Raczej przemysłowy, zbudowany w czasach ZSRR. Zwykłe, radzieckie miasto. Dla mnie ładne, choć myślę, że całkiem zwyczajne. Co z niego teraz zostało? Ile w nim ruin i zniszczenia?
To pytanie bez odpowiedzi, bo jeszcze jak wyjeżdżała, nie strzelali. Później, jak Igor opuszczał Ługańsk, już były czołgi.
Pytania
– W kwietniu jeszcze nic nie zapowiadało złego – przypomina sobie tamten czas. – Zresztą, nikt nie wierzył, że może być wojna. Kto, przeciw komu? Przecież nie rozeznasz kto wróg, a kto nie – wzrusza ramionami. – Ja wiem, że moi przyjaciele są po tej stronie, co ja. Ci co pojeździli po świecie, zobaczyli inny wzorzec, prowadzili swój biznes chcieli inaczej żyć. A inni? Jak ich rozpoznasz? Po czym? Kiedyś wróg miał inny mundur czy mówił w obcym języku, a teraz? O co im chodzi? To resztki socjalistycznego myślenia w Rosji. Ludzie, którzy uważają, że wszystko im się należy, że państwo im da za darmo, bez pracy, bez wysiłku. Nikt nie ma prawa bić i zabijać, bo ja nikomu nic nie zrobiłam – mówi dobitnie.
Zamyśla się na chwilę, choć specjalnie nie musi długo sobie przypominać, od kiedy zaczęli się bać.
– Wszyscy wiedzieli, że oni bogaci – wyjaśnia Olga i to ma znaczenie.
– Wcześniej przyjaciele mówili, że jakiś kierowca straszył przez telefon swoich pracodawców – zaczyna tłumaczyć Elena. – Wszystko o nich wiedział, pracował, dobrze zarabiał, a teraz chciał od nich pieniędzy. Takich wydarzeń było więcej, porywali bogatych ludzi dla okupu. Po naszym przyjeździe z Mediolanu zaczęliśmy się bać. Już było mówione z ucha do ucha, że mogą włamać się do domu, okraść, porwać dziecko. Tak, przede wszystkim baliśmy się o dziecko.
– Ich kolega miał informacje, że z dnia na dzień będzie gorzej – dorzuca Olga.
Czołgi obok domu
– Mówię do męża, że biorę Paulinę i wyjeżdżam. Po pięciu godzinach już mnie w Ługańsku nie było. Mąż jeszcze został. Nikt nie wiedział, że wyjeżdżamy. Igor na dzień pojechał do matki, a jak wrócił już obok domu stały czołgi, były wyłamane drzwi i ukradli samochód, i trochę rzeczy. Kiedy następnym razem przyjechał z mamą, to już pod automatem pytali kto on, po co przyjechał, a w środku demolka. Jak już dwa miesiące później po mnie Igor wyjeżdżał z Ługańska, to strzelali z broni, robili co chcieli. Wiemy, że w domu kradli, pili, zrobili w środku śmietnisko. Nie ma światła, nie ma wody. Ukradli część rzeczy zmagazynowanych dla sklepów. Tylko mebli nie wywieźli.
Jeszcze nie wywieźli. Ale czy będą, jak oni po nie pojadą? Znów na pytanie, czy pojadą nie odpowiada od razu. Namyśla się, waha, zastanawia.
– Oni są przyzwyczajeni do pewnego poziomu życia – zauważa Olga. – Trudno jej się pogodzić z tym, że teraz mieszkanie trzeba wynająć, a dorobek życia został tam.
Tu jestem bezpieczna
– Boję się o tym myśleć – wtrąca Elena. – Powinnam pojechać i ocalić część rzeczy, które zostały, może przywieźć tu, do Polski. Ale strach, wciąż strach. Jak Igor tam pojedzie, to obawa o niego. Niech mu się komórka rozładuje, nie zadzwoni, już lęk, że go uprowadzili. Tam przyjaciół nie ma. Wszyscy przyjaciele wyjechali, opuścili miasto. Komu tam można zaufać?
Mówi, że była wszędzie, objeździła całą Europę. Mogła zamieszkać gdzie chciała, ale czuje się szczęśliwa tam, gdzie dom, przyjaciele, praca. To wszystko straciła. – Człowiek może podziwiać urodę świata, ale po tygodniu, dwóch już tego nie zauważa. Musisz znaleźć miejsce, gdzie poczujesz się szczęśliwa. W Polsce czuję się bezpieczna, Paulina chodzi do szkoły w Puławach, ma koleżanki. Bardzo dobrze się nią nauczyciele zaopiekowali.
Od nowa
– Oni nie ubiegali się o status uchodźcy – wyjaśnia Olga. – Uważają, że stać ich na to, żeby tutaj otworzyć biznes. Mają kontakty w całej Europie, już szukają współpracowników: architektów, architektów wnętrz, budowlańców. Już jeździli po Polsce i wkrótce otworzą firmę.
– W Puławach w Starostwie bardzo nam pomogli i wszyscy byli życzliwi – cieszy się Elena. – Czekamy tylko na zalegalizowanie pobytu. Ja bez przerwy myślę o tym wszystkim. Bez przerwy. Mąż się już uspokoił, ja jeszcze nie.
Po chwili milczenia dodaje: - W Polsce zbudujemy sobie dom, nowy dom i na pewno będzie lepiej. A kto tam zostanie, w Ługańsku jak wyjadą ludzie zamożni i wykształceni? Można się tylko domyślać.
Uciekła przed separatystami na Lubelszczyznę, zostawiła w Ługańsku dom
Ile to czasu minęło? Miesiąc, dwa, a Elena nie przestaje o tym myśleć. Czasami odpływa gdzieś w tę niedaleką przeszłość i ma przed oczami wszystko to, co tam zostawiła. Tam, w Ługańsku, umykając po kryjomu przed separatystami. Wzięła ze sobą córkę, trochę rzeczy do torby i wyjechała. Starszy syn pojechał do dziadków do Rostowa, mąż jeszcze jakiś czas został.
- 19.09.2014 22:06

Reklama












Komentarze