Reklama
Lepsi od niani
Tomek Mędrek i Wojtek Klisowski mają 24 i 21 lat, a już rozkręcili własny biznes. Otworzyli „Klub supermalucha”, pierwszy w Lublinie prywatny żłobek.
- 04.10.2009 15:54
– Chcieliśmy zrobić coś na własny rachunek. Szukaliśmy czegoś, czego jeszcze w Lublinie nie ma i stąd taki pomysł – opowiada Mędrek. –Zainspirował nas Kraków, gdzie takich miejsc jest mnóstwo. Opieramy się szczególnie na jednej placówce, którą dobrze znamy i wiemy, jak funkcjonuje. Korzystamy z jej doświadczeń i staramy się przenosić niektóre metody na lubelski grunt – dodaje Klisowski.
Trudne początki
Jak twierdzą młodzi przedsiębiorcy, najtrudniej jest dotrzeć do klientów i zdobyć ich zaufanie. Zwłaszcza, jeśli stawia się dopiero pierwsze kroki na rynku.
–We wszystkich większych miastach Polski są prywatne żłobki i nikogo to nie dziwi. Ludzie chętnie zostawiają tam swoje dzieci. Niestety, u nas jest inaczej.
Większość korzysta z państwowych żłobków, bo nie trzeba płacić – mówi Mędrek. – Poza tym to tkwi w mentalności. Ludzie nie ufają czemuś, czego nie znają, a tu przecież chodzi o dzieci. Mamy jednak nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku i się rozkręcimy, jak inne tego typu placówki.
– Musieliśmy zarejestrować nasz żłobek jako klub; wynika to z obostrzeń prawnych, dotyczące takich placówek – wyjaśnia Klisowski. –To na pewno ma wpływ na ludzi. Żłobek kojarzy im się jednoznacznie, a do klubu mogą mieć pewne wątpliwości.
– Żeby wystartować, trzeba mieć trochę gotówki. No i odpowiedni lokal. Na szczęście z tym drugim nie było problemów, bo dom, w którym się mieścimy, jest mój – uśmiecha się Mędrek.
Jak w domu
Na dole bawialnia z mnóstwem kolorowych zabawek i dziecięcymi piosenkami w tle, mała kuchnia, a na górze sypialnie. Jednak domowa atmosfera, która panuje w „Klubie supermalucha”, to nie tylko zasługa przyjaznego wnętrza.
– Najważniejsze są opiekunki, które mają i kwalifikacje, i podejście do dzieci. Na początku byłam ostrożna, ale to właśnie one przekonały mnie, że przez tych kilka godzin moje dziecko ma profesjonalną opiekę – mówi Agnieszka Fronczek, mama 11–miesięcznego Antosia. – To nie jest taka „przechowalnia” jak żłobek. Tutaj każdemu dziecku, ze względu na małą grupę, indywidualnie poświęca się uwagę,.
Niania wypada blado
– Na początku myślałam, że to miejsce jest tylko na jakiś czas, dopóki nie znajdę nowej niani. Ale po pewnym czasie stwierdziłam, że zostaję – opowiada pani Agnieszka. – Bo nianie bywają zawodne. Co zrobić np. w sytuacji, kiedy niania nie może przyjść, a ja nie mogę nie pójść do pracy? Tutaj nie mam tego problemu.
Tomek i Wojtek podkreślają, że w „Klubie” dzieci mają coś więcej niż tylko opiekę.
–W normalnym żłobku nie ma zajęć z psychologiem, nikt nie pracuje z maluchami. U nas jest inaczej. Lada dzień ruszamy z programem Abecedarian, opracowanym przez amerykańskich psychologów – mówi Klisowski. – Dzieci będą mogły się rozwijać intelektualnie pod okiem specjalisty.
Plany
Młodzi przedsiębiorcy nie zamierzają spocząć na laurach. Przeciwnie – mają już kolejne pomysły, które zamierzają zrealizować.
– Najpierw musimy stanąć na nogi i rozkręcić to, co zaczęliśmy.
Reklama













Komentarze