Wokół sobotnich derbów nie brakowało podtekstów. Wyjątkowa mobilizacja w szeregach obu zespołów i podniecenie wśród kibiców to jedno, ale znacznie ciekawszy był fakt, że choć oficjalnie gospodarzem meczu były Wierzchowiska, to tak naprawdę na swoim boisku zagrała Piaskovia. Od kilku miesięcy piłkarze LKS rozgrywają tu domowe mecze z powodu remontu własnego obiektu.
Michał Beczek
26.10.2014 22:30
– Derby to zawsze coś więcej niż zwykły mecz, u nas w gminie nie jest inaczej. To jest trochę tak, że można być nisko w tabeli, ale jak się wygra derby to kibice i tak się cieszą, bo ich drużyna rządzi w gminie. Tak to już jest, że te mecze elektryzują, nie tylko fanów, ale całe środowisko – mówił przed meczem szkoleniowiec Piaskovii, Sławomir Pasierbik.
Dodatkowego smaczku widowisku dodawał także fakt, że aż trzech piłkarzy jego zespołu, swoją przygodę z piłką rozpoczynało w Wierzchowiskach. Dla braci Przemysława i Mateusza Ziętków oraz Pawła Rodaka były to z pewnością wyjątkowe zawody. Sentymentów jednak nie było, to właśnie ten ostatni okazał się katem LKS.
W 77 min Rodak pokonał golkipera rywali, Przemysława Hajkowskiego. W tym momencie piłkarze z Wierzchowisk grali już w dziesiątkę, po tym jak drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Łukasz Mróz.
To wydarzenie miało z całą pewnością olbrzymi wpływ na końcowy rezultat spotkania. Gdy obie drużyny grały w pełnych składach, gospodarze nie odstawali od przeciwników. Później Piaskovia przejęła inicjatywę, stworzyła sobie kilka groźnych sytuacji i wykorzystała dwie z nich. Wierzchowiska w końcówce szukały jeszcze okazji do wyrównania, ale w doliczonym czasie gry dobił ich Tomasz Nowak.
Dzięki trzem punktom wywalczonym w sobotnim spotkaniu, Piaskovia przesunęła się o dwie pozycję w górę tabeli, przeskakując m.in. Wierzchowiska, które przed tą kolejką wyprzedzały ją o dwa "oczka”. Za tydzień podopieczni Pasierbika rozegrają kolejny mecz o sześć punktów z sąsiadującą z nimi Tęczą Bełżyce. Z kolei piłkarzy z Wierzchowisk czeka ciężki wyjazd do Borzechowa.
Komentarze