Reklama
Red Hot Chili Peppers - I\'m With You (recenzja)
Nawet tym, którzy Red Hotów przyswajają dosyć słabo, ciężko było nie zauważyć, że zbliża się premiera nowej płyty. Atakowano zewsząd: gazet, plakatów, internetu. I o ile promocja nowego dzieła była świetna, o tyle sam produkt już taki nie jest.
- 02.09.2011 12:44
W tym miejscu trzeba się zastanowić czego właściwie od zespołu oczekujemy. Jeśli chcemy nie wybijającą się niczym szczególnym płytę, na dobrym poziomie, w typowo redhotowym klimacie to nie pozostaje nam nic innego jak udać się do sklepu po I\'m with you. Jeśli jednak szukamy czegoś więcej (patrz: numery-hity), a kolejnej produkcji \"papryczek\" nie traktujemy jako prawdy objawionej, to możemy spokojnie zostać w domu. A będzie jeszcze lepiej kiedy włączymy poprzedni krążek.
Po pierwszym przesłuchaniu I\'m with you w zasadzie mało zapamiętałem. Jakiś riff, zagrywka na basie, kawałek tekstu i tyle. Podobny problem miałem z Christ Illusion Slayera. Płyta gdzieś tam sobie umykała, mimo, częstego odtwarzania. Analogicznie do \"papryczek\": Jest dobrze, ale nie urwało mi głowy, a tego jednak bym się spodziewał po tym zespole.
Kilka przesłuchań później, zagrało mi w głowie \"Factory of faith\" czy singlowy numer i już było nieco lepiej. Redhoci brzmią trochę jakby poważniej, miejscami spokojniej, ale to nadal zespół, który rozpoznamy to kilku dźwiękach (o wokalu nie wspominając). Gdyby nie takie Stadium Arcadium, to oczekiwałbym mniej, a tak płyta jest dobra. I tylko dobra.
Reklama













Komentarze