Reklama
Ignerski: Zabijam wszystkich… wiekiem
Sierpniowe eliminacje mistrzostw Europy to według lublinianina Michała Ignerskiego jedynie wstęp do najważniejszej imprezy – finałów EuroBasketu w 2013 roku
- 20.07.2012 19:26

Ignerski, który 13 sierpnia skończy 32 lata, wrócił do kadry po dwóch sezonach przerwy i jest obecnie najstarszym koszykarzem ekipy trenera Alesa Pipana.
– Zabijam wszystkich wiekiem – śmieje się wychowanek AZS Lublin. – Tak naprawdę jest czterech koszykarzy, którzy mają doświadczenie, a reszta to młodzież. To oczywiście cieszy. Mam nadzieję, że ten miks zadziała, ale do tego, by tak się stało daleka droga. Jesteśmy na początku. W tym roku musimy się poznać, na tyle zgrać, by coś porządnego prezentować na mistrzostwach w Słowenii. Wierzę w awans, ale oczywiście nie lekceważę przeciwników – dodaje.
Rywalami biało-czerwonych będą w grupie E Belgowie, Szwajcarzy, Albańczycy i Finowie. O 16 miejsc w EuroBaskecie 2013 (osiem jest już zajętych) rywalizować będzie 31 zespołów w sześciu grupach.
Awans wywalczą po dwa najlepsze z każdej oraz cztery z najlepszym bilansem z trzecich pozycji. Mecze eliminacyjne rozgrywane będą od 15 sierpnia do 11 września.
– Nasi rywale są mniej znani w Europie, ale to nie oznacza, że będzie łatwo. Każdy będzie walczył z determinacją o swoje, o punkty. Powiem szczerze, że nie lubię meczów z takimi zespołu, bo nie wiadomo, czego można się spodziewać. Dwa lata temu, z podobnej klasy rywalami, reprezentacja przegrała awans na Litwę. Pamiętam, że wówczas właśnie Belgowie byli od nas lepsi. Mam nadzieję, że z tej lekcji wszyscy wyciągnęli wnioski – podkreśla Ignerski.
Urodzony w Lublinie zawodnik od nowego sezonu występować będzie w lidze włoskiej, w czwartej drużynie sezonu zasadniczego Banco di Sardegna Sassari. Ostatnio grał w Rosji, najpierw w Niżnym Nowgorodzie, a potem w Lokomotiwie Kubań, z którym zdobył brąz.
W poprzednich latach zawodnik występował w lidze tureckiej i hiszpańskiej. – Liga włoska zaliczana jest to czterech najmocniejszych w Europie, w trzech już występowałem. Teraz przyszedł czas na Włochy. Zawsze chciałem spróbować tu sił. To wysoki poziom sportowy i doskonale warunki dla rodziny, która w lutym powiększyła się o bliźnięta Ulę i Stasia. Wspólnie z żoną doszliśmy do wniosku, że jeszcze w kolejnym sezonie wyruszę za granicę. Mam nadzieję, że moja ręka, która przeszła już cztery operacje, wytrzyma i kadrę i sezon we Włoszech. Odpukać, ból w łokciu ostatnio się nie odzywał – mówi Ignerski.
Polak nie narzeka na ciężkie treningi w reprezentacji, wręcz przeciwnie.
– Co prawda po zajęciach w Legionowie poczułem mocno nogi, ale nie jest źle. Po raz pierwszy od ponad półtora miesiąca, właśnie na kadrze, spałem całą noc. W domu przez kilka tygodni wyręczałem żonę i wstawałem do dzieci co dwie godziny, noc, w noc. Ale oczywiście nie narzekam, bo jestem dumnym tatą. Tak mi się to podoba, że nie wykluczam kolejnych potomków – śmieje się Ignerski.
TOWARZYSKO Z CHINAMI
Już dziś Polacy rozegrają pierwszy towarzyski mecz w tym roku i pierwszy od dwóch lat mecz w Polsce. O godz. 17 w katowickim Spodku zmierzą się z olimpijską reprezentacją Chin. Kibice zobaczą to potkanie na żywo w Polsacie Sport Extra.
Reklama













Komentarze