Reklama
Concordia Elbląg - Wisła Puławy 0:1, lider ciągle niepokonany na wyjeździe
Wisła Puławy kontynuuje świetną passę na boiskach rywali. W sobotę podopieczni Jacka Magnuszewskiego wygrali w Elblągu z tamtejszą Concordią 1:0.
- 13.10.2012 13:28

To był szósty mecz Wisły na wyjeździe i piąte zwycięstwo. Nadal świetnie wygląda też bilans bramkowy: 10-1.
W sobotę to gospodarze jako pierwsi mogli i powinni wpisać się na listę strzelców, ale Łukasz Nadolski w sytuacji sam na sam uderzył prosto w Nazara Penkowca.
Po kwadransie gry centymetrów do szczęścia zabrakło Radosławowi Stępniowi po strzale z 16 metrów.
Kiedy wydawało się, że to Concordia jest bliższa otwarcia wyniku ta sztuka udała się \'Dumie Powiśla\".
Akcję bramkową rozpoczął Łukasz Misztal, który wyrzucił piłkę z autu pod nogi Konrada Nowaka. Ten próbował zagrywać do Szymona Martusia, jednak piłka trafiła w jednego z obrońców rywali, po chwili odbiła się ponownie od Nowaka i jednak trafiła do Martusia.
A były napastnik Termaliki Bruk-Bet Nieciecza skorzystał z okazji i uderzył precyzyjnie tuż przy słupku bramki przeciwników.
Kolejne fragmenty pierwszej odsłony to wyrównana walka z optyczną przewagą miejscowych. Bramkarz Wisły zachował jednak czyste konto.
Po przerwie puławianie byli długo groźniejszym zespołem, ale nie udało im się podwyższyć swojego prowadzenia. Ekipa z Elbląga przycinęła dopiero w końcowych minutach, jednak gospodarze na poważnie nie zagrozili bramce rywali.
- Sytuacji było, jak na lekarstwo, ale uważam, że i tak sporo działo się w tym meczu. Obie drużyny włożyły w spotkanie mnóstwo zdrowia. Mój zespół miał problemy z operowaniem piłką U nas mamy bardzo dobre i równe boisko. Tutaj niesety murawa nie była najlepsza i grało nam się ciężko. Nastawiliśmy się na grę w defensywie i chociaż początek mieliśmy niezły w ataku pozycyjnym to później wszystko się popsuło. Udało się jednak zdobyć gola i mogliśmy nadal realizować nasze założenia defensywne. Do tej pory dobrze nam się to sprawdza w meczach wyjazdowych - mówi trener Wisły Jacek Magnuszewski.
- Ciężko jest biegać i operować piłką na tak grząskiej murawie. Wynik końcowy ustawiła bramka dla gości. Szkoda, bo wcześniej to my mogliśmy objąć prowadzenie. Dostaliśmy przypadkową bramkę, bo tak naprawdę przeciwnik stworzył pół sytuacji. W drugiej części konsekwentna gra gości w obronie spowodowała, że ciężko było nam cokolwiek zdziałać. Ta liga tak wygląda, że w zasadzie każdy mecz można wygrać i przegrać - przekonuje Adam Boros, trener Concordii.
Concordia Elbląg - Wisła Puławy 0:1 (0:1)
Bramka: Martuś (18).
Concordia: Zoch - Lepczak, Sambor, Sadowski, Bogdanowicz, Stępień, Zejglic (75 Bamgboye), Szuprytowski (67 Korzeniewski),Wiercioch, Kiełtyka, Nadolny.
Wisła: Penkowec - Budzyński, Skórnicki, Kursa, Misztal (46 Kozieł), M. Nowak (70 Orzędowski), Wiącek, Maksymiuk, Pożak (68 Charzewski), Martuś, K. Nowak.
Żółte kartki: Sambor, Lepczak, Kiełtyka - M. Nowak, Martuś.
Czerwone kartka: Sambor (81 min, Concordia, za drugą żółtą).
Sędziował: Tomasz Zieliński (Konin). Widzów: 300.
Reklama













Komentarze