Reklama
Dorota Masłowska, \"Kochanie, zabiłam nasze koty” (recenzja)
Tę książkę się czyta. Dorota Masłowska tym razem przenosi nas w świat, czy może raczej scenerię Zachodu, ale lęki i fobie, styl życia, frustracje są nie obce Europie, na pewno też Polsce.
- 18.10.2012 11:22

Dlatego pytanie, czemu tak zrobiła, czemu \"nie została\" w kraju jest otwarte – czyżby obawa przed posądzeniem, że opluwa nasze młode, zdrowe społeczeństwo? Chyba nie, bo nie należy do autorek tchórzliwych.
A przecież styl życia, presję młodości i utrzymania szczupłej sylwetki, wiarę w poradniki i modowe magazyny będące wyrocznią – to wszystko znamy i nie tylko z książek, a z życia. To codzienność, to powszedniość i powszechność nie tylko zachodnia, lecz także nasza, rodzima, polska. Czytając historię Farah, singielki dla której zbliżająca się trzydziestka jest już wiekiem zapomnianej młodości, nie myślimy o niej w kategorii obcej dziewczyny zza oceanu, a takiej, jaka być może mieszka w sąsiednim domu.
Farah obsesyjnie choć nieudolnie starającą się znaleźć przyjaciółkę/przyjaciela, kogoś bliskiego, spotykają same porażki. Ona, szczupła, uprawiająca jogę, odżywiająca się zdrowo i nosząca w torebce żel antybakteryjny, tak bardzo pragnąca drugiego człowieka, skazana jest na porażkę. Tabletki antykoncepcyjne już się przeterminowały.
Jej przyjaciółka Joanne \"…o bardzo mięsnych ustach i policzkach jak porzeczki, alabastrowa, sklepiona jak u lalki i tak też wymalowana, pełna sterczących rzęs i wywracanych wymownie oczu, z włosami koloru sztucznych kasztanów doprowadzonymi za pomocą lakieru do perfekcyjnej odporności na najsilniejsze warunki pogodowe… (…) stroniła od bawełny dżinsu i innych przejawów tekstylnego banału, szczególną estymą darząc kreacje efektowne, których operowe koronki puszyły się na jej biuście niby piana gaśnicza…”
Ta przyjaciółka Joanne – jak widać \"prezentująca się jak Rosjanka wracająca codziennie przez cały rok z sylwestra” mimo, że w oczach Farah nie była wcale atrakcyjna, znalazła faceta z którym uprawiała seks w kinie i wyjeżdżała na urlop nad morze. Ona zagarniała życie beztrosko, egoistycznie - brała wszystko, jak leci, bezkrytycznie i nie spędzała samotnie wieczorów.
Kpina z życia pospiesznego, z wykreowanych trendów, z pseudosztuki, na której nikt się nie zna, a więc z obawy przed kompromitacją przyklaskuje. Bawimy się świetnie, kiwamy głową - tak, tak, skąd to znamy, wreszcie zawisa nad nami gogolowskie pytanie \"z czego się śmiejecie?”
Warto przeczytać.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl
Reklama












Komentarze