• Dlaczego akurat tiry?
- Od zawsze fascynowały mnie to wszystko, co miało cztery koła. Jako mała dziewczynka zamiast lalek wolałam samochody i ciężarówki. Zanim zaczęłam jeździć na tirach, pracowałam w biurze, ale nigdy nie przestałam fascynować się motoryzacją. Poza tym bardzo lubię samą jazdę. W końcu postanowiłam, że muszę spróbować swoich sił jako kierowca tira. Zrobiłam prawo jazdy i zaczęła szukać pracy. I tu zaczęły się schody.
• Dlaczego?
- W tym zawodzie pracuje bardzo mało kobiet. Potencjalni pracodawcy zachowywali się bardzo niepoważnie, spotkałam się też z szowinistycznymi komentarzami. Odwiedziłam kilkanaście firm w naszym województwie, aż znalazłam pracę. W pewnym momencie byłam już tak zdesperowana, że chciałam zgłosić całą sprawę do rzecznika praw obywatelskich, bo kobiety są w tej branży ewidentnie dyskryminowane. Chociaż mają przecież takie same kwalifikacje i umiejętności jak mężczyźni, czasem nawet większe.
• W końcu się jednak udało.
- Tak, teraz pracuję już w trzeciej firmie. Na początku jeździłam po Polsce, potem po Szwecji, która jest dla mnie najlepszym miejscem dla kierowców. Mają świetne drogi i mały, w porównaniu do innych krajów, ruch. Potem przyszedł czas na kolejne kraje. Dzięki tej pracy spełniłam część swoich podróżniczych marzeń. Odwiedziłam wszystkie kraje Europy Zachodniej z wyjątkiem Hiszpanii. Ale mam nadzieję, że to się zmieni. Być może uda mi się podpisać umowę z firmą, która realizuje zamówienia właśnie w Hiszpanii. Z ciekawszych zdarzeń, to niedawno byłam we Włoszech i udało mi się spotkać z kuzynką, której nigdy wcześniej nie poznałam osobiście. To było niesamowite. Obie byłyśmy zachwycone.
• Jak wspomina pani swoją pierwszą podróż?
- Byłam przerażona, ale się sprawdziłam. Pamiętam, że pojechałam z szefem, który jednak po dwóch dniach stwierdził, że świetnie sobie daję radę i bez problemu mogę jeździć sama. To mi się spodobało. Od tego czasu zawsze jeżdżę sama. Nigdy nie wiadomo co przydarzy się w trasie, ale staram się myśleć pozytywnie i nie ryzykować. Wszystkim się wydaje, że na kobietę w takim zawodzie czyhają same niebezpieczeństwa. Ale to nieprawda. Spotkało mnie też mnóstwo pozytywnych rzeczy, poznałam wielu życzliwych ludzi, z którymi przyjaźnię się do dzisiaj, między innymi z Polski, Serbii i Słowenii.
• Jakie są reakcje na kobietę za kierownicą tira?
- Różne. Większość osób jest zdziwiona i z niedowierzaniem patrzy na mnie. Jednak spotykam się z wieloma pozytywnymi reakcjami. Bardzo sympatyczna sytuacja spotkała mnie też kiedyś w Holandii. Moja córka rozchorowała się i trafiła do szpitala. Musiałam szybko wracać do domu, ale byłam jeszcze przed rozładunkiem towaru. Przypadkowo moją rozmowę telefoniczną słyszał kierowca, który okazał się Polakiem, a ponadto właśnie wracał z trasy do Lublina. Dzięki niemu nie musiałam czekać na rozładunek, mogłam zostawić samochód w Holandii i wrócić do domu. Byłam mu bardzo wdzięczna. Najbardziej otwarci i chętni do pomocy są Włosi. Chociaż oczywiście, jak wszyscy południowcy nie przepuszczą okazji do podrywu (śmiech).
• A negatywne?
- Też się zdarzają. To jest wpisane w ten zawód, bo wszystko zależy od człowieka. Są i wulgarne komentarze i zaczepki, całe szczęście sporadycznie. Ale nauczyłam się już z nimi radzić. Najlepiej je ignorować. Poza tym jeśli na parkingu jest jedna kobieta, to większość kierowców „pilnuje” jej. Sądzę, że nie pozwoliliby mnie skrzywdzić. Na szczęście do tej pory nic złego, poza złapaniem kapcia, nie przytrafiło mi się w trasie.
• Co panią najbardziej fascynuje w tej pracy?
- Po prostu uwielbiam jeździć. To jest jak narkotyk, kiedy jestem dłużej w domu zaczyna mnie nosić. Przeważnie spędzam w trasie około trzech tygodni na tydzień w domu. Oczywiście mogłabym więcej, ale chce też spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi, mam przecież nastoletnią córkę. Im dalej mogę jechać, tym lepiej. To mnie relaksuje. Co cztery godziny robię sobie 45 minutowe przerwy. Potem zatrzymuję się na parkingu i śpię około 11 godzin. Weekendy spędzam na poznawaniu okolicy, zwiedzaniu ciekawych miejsc i zabytków. I potem znowu w trasę














Komentarze