Pracowita i dzielna rodzina, która się nawzajem wspierała, miała szansę na lepsze i dostatnie życie, ale zawsze na przeszkodzie stawała historia. Tak właśnie było z rodziną Pawła Dzięgiela urodzonego w Opoce, położonej opodal Końskowoli. Zaledwie los się odmieniał i wydawało się, że życie będzie spokojne, przychodziła nowa nawałnica i trzeba było zmagać się z przeciwnościami. A przecież bohater tych wspomnień potrafił w tym wszystkim znaleźć czas i determinację do tego, by realizować własną pasję.
Patriotyczna rodzina
Rodzice Pawła – Helena i Michał Dzięgielowie mieli 5 synów i córkę. Paweł mieszka w Opoce, gdzie w 1916 roku powstaje sekcja POW. Utworzyło ja kilku młodych mieszkańców wsi. Paweł miał wtedy 17 lat. To zdumiewające, jak w tamtych latach z utrudnionym dostępem do informacji, do wiedzy, młodzi ludzie byli patriotyczni i gotowi do działania. Wynieśli to z rodzinnych domów.
– Sekcja z Opoki wraz z placówkami w Młynkach, Skowieszynie i Wronowie wchodziła w skład komendy POW w Opolu – wyjaśnia Robert Och, historyk. – Razem było 250 ludzi, którymi dowodził Kazimierz Gorzkowski. Członkowie POW brali czynny udział w ćwiczeniach z musztry w pobliskich lasach. Brali udział w szkoleniu z bronią, w kursach instruktorskich. Jednak ich najważniejszym zadaniem było zdobywanie broni. Mieli też inną, ważną misję – ochronę okolicznych mieszkańców przed bandami i przed kontrybucją ściąganą przez Austriaków.
W 1918 roku, na dwa tygodnie przed odzyskaniem Niepodległości biorą udział w rozbrajaniu Austriaków w Końskowoli, później w Puławach.
Po wojnie
Po odzyskaniu Niepodległości Paweł wstępuje do wojska, do formowanego 1 Pułku Piechoty, a nawet w Lublinie poznaje Edwarda Rydza-Śmigłego.
– W latach 1918–19 bierze udział w walkach o Lwów, później o wolność Kresów Wschodnich – mówi Robert Och. – Za udział w walkach otrzymuje Odznakę Pamiątkową Frontu Litewsko-Białoruskiego oraz Odznakę Honorową „Orlęta”. W dołączonym do niej dyplomie czytamy: „Towarzyszowi broni, szeregowcowi Dzięglowi Pawłowi za dzielność i wierną służbę ojczyźnie, ku pamięci przebytych bojów w obronie Lwowa i Kresów Wschodnich w roku 1918-1919 odznakę honorową Orląt nadaję. Dowódca Frontu”.
W trakcie służby Paweł Dzięgiel ujawnił swoje zdolności muzyczne i w 1919 roku otrzymuje przydział jako kapral do 23 Pułku Piechoty i służy w nim do 1921 roku. Kiedy ma wracać do domu, proponują mu, żeby przeszedł do służby zawodowej. Ale ponieważ jednocześnie odchodzi kapelmistrz, który przez całą wojnę prowadził orkiestrę, Dzięgiel odmawia i decyduje się wrócić do domu.
Krótki spokój
– Po powrocie zakłada rodzinę – opowiada historyk. – W 1924 roku żeni się z Feliksą Rodzoś i przenosi do żony, do Witowic. Mają dwóch synów. Rozpoczyna się też ciężka praca na gospodarstwie, ale widać jej owoce. W ciągu paru lat z 3 morgów gospodarstwo młodych rozrasta się do 7 hektarów! W archiwum rodzinnym zachował się dyplom uznania: „Zarząd Gminy Końskowola na posiedzeniu w dniu 8 maja 1938 roku nadał Dzięglowi Pawłowi zamieszkałemu w Witowicach Dyplom Uznania III stopnia za wyróżniającą się pracę nad utrzymaniem czystości swojego osiedla i przylegającej do niego drogi publicznej”. Otrzymał też list pochwalny dla „Wzorowego plantatora buraka cukrowego”.
Udziela się społecznie. W 1827 roku jest jednym z założycieli Ochotniczej Straży Pożarnej w której pełni obowiązki naczelnika. Wzorowa praca i praca na rzecz społeczności lokalnej jest zauważona przez mieszkańców Witowic. Najpierw Paweł Dzięgiel zostanie Radnym Powiatowym, później Radnym Gminnym.
Ale przychodzi rok 1939 i dostaje kartę mobilizacyjną. Ma się stawić 4 września w Małkini.
Szczęśliwy powrót
– Ponieważ Małkinię zbombardowali Niemcy, mundur i broń dostaje dopiero w Brześciu – mówi Robert Och. – Tam też został łącznikiem pułkowym, a środkiem lokomocji jakim się poruszał był koń. Nigdy konno nie jeździł i dopiero teraz się tego nauczył.
Jego udział w kampanii wrześniowej nie trwał długo. Oddział rozbrajają sowieci. Część oddziału przekazują Niemcom, część wysyłają w głąb Rosji. Jemu udaje się uciec.
– To ucieczka niemal filmowa – opowiada historyk. – Paweł Dzięgiel dociera do Stoczka Łukowskiego. Tam ktoś życzliwy daje mu cywilne ubranie. Dostaje coś jeszcze – koszyk oraz kota. Przez drogę udawał chłopa, który albo szedł na pole, albo wracał z pola. I tak z koszem i kotem dotarł do domu. Ten moment dobrze zapamiętał jego młodszy syn Zygmunt Dzięgiel: „…siedzieliśmy już na wozie razem z matką, mieliśmy zamiar jechać na pole siać zboże. Jan, mój starszy brat zawołał wio, a ktoś w tym momencie prr. To był nasz ojciec. Tego dnia już na pole nie pojechaliśmy.”
Krótkie urzędowanie
Po powrocie do domu Dzięgiel wstępuje do ZWZ, później do Batalionów Chłopskich. Choroba reumatyczna zmusza go do poruszania się z laską i już nie bierze udziału w akcjach zbrojnych. Jest członkiem tzw. trójki politycznej miejscowych struktur BCh i pełni w niej rolę doradczą.
– Mimo ograniczonej sprawności 25 lipca 1944 roku bierze udział w wyzwalaniu Końskowoli – mówi historyk. – Po zakończeniu działań wojennych zostaje wybrany sołtysem w Witowicach. Nadal jest zaangażowany w sprawy straży pożarnej – wysłużył w niej 60 lat. W 1977 roku otrzymał złoty medal „Za zasługi dla pożarnictwa”.
Funkcję sołtysa pełnił jednak tylko 3 miesiące. Może akurat tyle czasu, ile trzeba, żeby przemyśleć co w życiu jest ważne i co chciałby robić, oraz ile może zdziałać na tym urzędzie w aktualnej rzeczywistości. Podjął decyzję – woli poświęcić się muzyce niż urzędowi.
– Od najmłodszych lat interesował się muzyką – mówi R. Och. – Uczył się gry na instrumentach dętych u organisty w Końskowoli, a później sam uczył innych. I tak powstała rodzinna orkiestra z udziałem trzech rodzonych braci i dwóch stryjecznych. Gra także w orkiestrze parafialnej w Końskowoli, a też z braćmi na weselach i zabawach w całej okolicy.

Dyplom Odznaki Orlęta

Legitymacja Medalu Niepodległości

Legitymacja Odznaki Frontu Litewsko-Białoruskiego
Wysłana partytura
Sam komponował i rozpisywał nuty dla swojej orkiestry.
Kiedyś synowie wysłali „Kujawiaka” jego kompozycji do Polskiego Radia w Warszawie. Chcieli sprawdzić, czy muzyka ojca jest rzeczywiście coś warta. Rozgłośnia poważnie potraktowała ich prośbę i zwróciła się do Ministerstwa Kultury i Sztuki o ocenę partytury.
– W styczniu 1954 roku otrzymuje Dzięgiel list z Ośrodka Instrukcyjno-Metodycznego Ministerstwa Kultury i Sztuki wyjaśnia historyk. – Komisja repertuarowa tak opiniuje: „Widać, że autor sam grał w orkiestrze, czego dowodem jest znajomość transpozycji i roli poszczególnych instrumentów w zespole. Jest nawet duża logika w doborze instrumentów przy tak małym zespole, jaki przewiduje partytura. Są też projekty dynamiczne, niestety zaplanowane tylko w klarnecie”. Dalej komisja zachęca autora, „żeby zechciał pogłębić swoje umiejętności i podeprzeć praktykę wiadomościami teoretycznymi jak harmonia, formy muzyczne, kontrapunkt chociażby w najskromniejszym zakresie. Na to nigdy nie jest za późno”. Poradzono mu też, żeby zwrócił się do Wydziału Kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej w Lublinie.
Dzięgiel się zirytował. Oświadczył synom, że nie będzie nigdzie jeździć, a jego umiejętności są wysokie i to do niego powinni przyjeżdżać na naukę.
Autor poematów
Dzięgiel nie tylko grał, lecz także kontynuował to, co zaczął podczas okupacji – pisał wiersze.
– Nie są to zwykłe wiersze, a raczej poematy – opowiada R. Och. – Jeden z nich liczy 134 strony A4 zapisane drobnym, choć bardzo ładnym charakterem pisma. Opisywał przyrodę, pracę na wsi przez cały rok, były tematy patriotyczne, wiersze o ojczyźnie nawet polityce i wszystko dużych rozmiarów. Ich fragmenty publikowała „Gromada”, „Zielony Sztandar”, „Echo Końskowoli”. Mając 84 lata bierze udział w konkursie poezji „Szukamy talentów” zorganizowanym przez ZMW w Piotrkowie Trybunalskim. Dostaje nagrodę pieniężna i dyplom dla najstarszego uczestnika. Pojechał osobiście je odebrać.
Zmarł w 1986 roku.














Komentarze