• Grupa CCC Sprandi jest od wielu lat hegemonem na polskiej scenie kolarskiej. Jaka jest tajemnica sukcesu grupy z Polkowic?
- Za ten sukces są odpowiedzialni przede wszystkim nasi sponsorzy, którzy od wielu lat wspierają naszą grupę. Jesteśmy również bardzo mądrze prowadzeni: mamy stabilny skład i startujemy w prestiżowych zawodach. Dzięki temu wyrabiamy sobie renomę i możemy być zapraszani na najważniejsze wyścigi na świecie. Przypomnę, że w tym roku wystartowaliśmy między innymi w Giro d’Italia.
• W wyścigu rozgrywanym na Półwyspie Apenińskim nie poszło wam jednak najlepiej. Nie udało się wygrać żadnego etapu, co więcej „pomarańczowi” rzadko gościli w czołowej dziesiątce. Jaka była przyczyna tej porażki?
- Nie jechałem w Giro, więc ciężko jest mi wypowiadać się na ten temat. Ten wyścig jest jednak dość specyficzny. Trwa przede wszystkim aż trzy tygodnie i w tym czasie trzeba się odpowiednio regenerować. Na pewno musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki. Zebraliśmy bezcenne doświadczenie i jestem przekonany, że to zaprocentuje w kolejnych latach. Osobiście i tak jestem pełen podziwu dla chłopaków, którzy ukończyli Giro. Tegoroczny wyścig był bardzo trudny, selektywny i szybki. Myślę, że kibice nie mieli prawa narzekać na nudę.
• Który z tegorocznych wyścigów najczęściej pan wspomina?
- Specjalizuję się w wiosennych klasykach, które są rozgrywane w Holandii czy Belgii. Ten, kto interesuje się kolarstwem, to wie o co mi chodzi. Deszcz, śnieg, zimno i brukowane odcinki - to są moje ulubione warunki. Teraz nie chcę jednak jeszcze podsumowywać sezonu. Na to przyjdzie czas w końcówce roku. Starty mamy zaplanowane aż do października.
• Jak pan łączy to z życiem rodzinnym?
- Jest ciężko, ale da się to zrobić. Mamy odpowiednio zaplanowane przejazdy po wyścigach, co znacznie ułatwia nam życie. W sezonie czasu dla rodziny oczywiście nie ma zbyt dużo, zwłaszcza, że ściganie rozpoczynamy w styczniu, a kończymy w październiku.
• Jak wygląda wyścigowy dzień zawodowego kolarza?
- Jest bardzo ciężki. Budzimy się dość wcześnie, nawet o szóstej rano. Zjadamy lekkie śniadanie i ruszamy na start. Jeśli, tak jak na Międzynarodowym Wyścigu „Solidarności” i Olimpijczyków tego samego dnia jest jeszcze drugi etap, to trzeba bardzo sprawnie regenerować się po wyścigu.
• Co je kolarz na śniadanie?
- Na pewno unikamy ciężkostrawnych posiłków. Dominuje musli i ciemne pieczywo z twarogiem lub dżemem. Nie możemy obciążać żołądka, bo będzie nam dokuczał w trakcie wyścigu. W czasie etapu pochłaniamy głównie batony energetyczne i napoje izotoniczne.
• A coca-cola?
- Są różne teorie na ten temat. Ja w trakcie wyścigu staram się jej unikać. Po zakończeniu etapu można jednak wypić puszkę coca-coli. Są kolarze, którzy lubią takie strzały energetyczne, które usuwają z organizmu resztki toksyn.
• Ile kosztuje rower zawodowego kolarza?
- Dysponujemy sprzętem z najwyższej półki: koła zrobione są z włókna węglowego, a rama jest karbonowa. Myślę, że koszt jednego roweru waha się między pięcioma, a sześcioma tysiącami euro. Wiadomo, że niektóre rowery są droższe, zwłaszcza te służące do jazdy indywidualnej na czas lub robione na zamówienie.
• Ile waży taki rower?
- Międzynarodowa Unia Kolarska narzuca nam minimalną wagę. Rower nie może ważyć mniej niż 6,8 kg. Działacze tłumaczą to dbałością o bezpieczeństwo zawodników. Każda z grup stara się utrzymywać rowery w okolicy tej wagi.
• Kolarstwo to sport wolny od dopingu?
- Staramy się, żeby tak było. Każdy zawodnik jest przez cały czas do dyspozycji kontrolerów, którzy mogą przebadać go w dowolnym czasie i miejscu. Każdy dzień musimy mieć dokładnie rozpisany, a odpowiednie władze są poinformowane, co w danym czasie robimy i gdzie przebywamy.
• Nawet jak idziecie na przykład do ojca na imieniny?
- Tak, wszystko musi być wpisane w specjalny kalendarz. Jeżeli kontrolerzy nie zastaną nas w danym miejscu, to może być to odebrane jako uchylanie się od kontroli antydopingowej. Niektórzy odbierają to jako ograniczanie swobody człowieka. Chcemy jednak, żeby nasz sport był czysty, więc się na to godzimy. Robimy to dla dobra kolarstwa.
• Ile kontroli macie w ciągu roku?
- Niezapowiedzianych jest od trzech do sześciu. Do tego dochodzą również kontrole w trakcie wyścigu.
• Kiedy zobaczymy CCC Sprandi Polkowice w gronie ekip World Tour?
- To nie jest pytanie do mnie, ale do naszych władz. Mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.
Tour de France
4 lipca wystartowała 102. edycja Wielkiej Pętli. Już pierwsze etapy mocno namieszały w peletonie. Na trasie drugiego etapu zawodnicy walczyli z mocnym wiatrem, na trzecim mieli ciężkie fragmenty brukowane. I choć nie zaczęły się jeszcze góry, to kilku kolarzy musiało się pożegnać z marzeniami o dobrym miejscu w klasyfiklacji generalnej. To przede wszystkim trzeci w minionym roku Thibaut Pinot z FDJ, który w środę miał już sześć i pół minuty straty. Ponad 4 minuty ma Rui Costa, blisko osiem Daniel Martin.
W grze pozostaje czwórka największych faworytów. Jak na razie najlepiej radzi sobie Christopher Froome (w środę był 2 w klasyfikacji generalnej). Wciąż niewielkie straty ma Alberto Contador i Vincenzo Nibali. Nieco większe straty (2.08) poniósł Nairo Quintana.
W grze są także Tejay Van Garderen, Rigoberto Uran, Joaquim Rodriguez, Jean-Christophe Peraud i Andrew Talansky.
W wyścigu startuje czterech Polaków, ale żaden nie walczy w klasyfikacji generalnej. Mistrz świata Michał Kwiatkowki (Etixx - Quick-Step) pracuje na razie na rzecz kolegów, podobnie jak jego kolega z drużyny, Michał Gołaś. Jest też Bartosz Huzarski (Bora-Argon 18) i Rafał Majka, który ma być głównym pomocnikiem Alberto Contadora na ciężkich, górskich etapach. Wyścig zakończy się
26 lipca w Paryżu.
Tomasz Kiendyś to jeden z najbardziej doświadczonych graczy CCC Sprandi Polkowice, najlepszej polskiej grupy kolarskiej. Ma 29 lat, a w swojej karierze uczestniczył między innymi w mistrzostwach świata w kolarstwie przełajowym i szosowym. W tym roku zajął m.in. siedemnaste miejsce w Grand Prix Cycliste la Marseillaise i dziewiąte w mistrzostwach Polski.














Komentarze