Wygrzebanie się z zalewu reklam umożliwia obowiązująca od kilkunastu dni ustawa krajobrazowa. To ona pozwala Ratuszowi ustalić zasady umieszczania reklam. Zasady można wprowadzić wyłącznie uchwałą Rady Miasta obejmującą cały Lublin. Nie oznacza to, że dla całego miasta reguły muszą być jednakowe. I dlatego jednakowe nie będą.
– Inną charakterystykę mają kameralne przestrzenie Starego Miasta, a inną współcześnie zagospodarowywane tereny – mówi Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków.
Większe ograniczenia będą w centrum, gdzie stawiane i wieszane bez umiaru reklamy szpecą miasto najbardziej. – W bardzo negatywny sposób potrafią wpływać na odbiór krajobrazu historycznego – przyznaje konserwator.
Jako dobry przykład ograniczania reklam Ratusz podaje uchwalony niedawno plan zagospodarowania terenu w rejonie ul. Kapucyńskiej (okolice pedetu) i Podzamcza, gdzie szczegółowo opisany jest m.in. procent elewacji, którą mogą zająć reklamy.
Problem w tym, że plany zagospodarowania nie odnoszą się do tego, co w danym miejscu „zastały”, ale do tego, co miałoby powstać. Inaczej jest z „kodeksem reklamowym”, który wymusi dostosowanie lub usunięcie tego, co już istnieje, a jest niezgodne z zasadami. Na to właściciele nieruchomości i nośników dostaną rok od podjęcia uchwały.
Żeby Ratusz mógł formalnie zabrać się za spisanie „kodeksu reklamowego” konieczna jest uchwała Rady Miasta nakazująca prezydentowi spisanie opracowanie zasad. – Projekt tej uchwały przygotuję na październikową sesję – deklaruje prezydent.
To uruchomi procedurę, która nie jest ani krótka, ani prosta. Wymaga m.in. konsultacji z wieloma instytucjami od samorządu województwa po służby ochrony środowiska. Kiedy dokument może być gotowy? – Realnie moglibyśmy mówić o końcu przyszłej wiosny, przed wakacjami przyszłego roku – szacuje Mącik.
Jednocześnie miasto wprowadzić ma tzw. opłatę reklamową, którą trzeba będzie uiszczać od każdego umieszczonego nośnika. Opłacie nie będą podlegać tylko szyldy rozumiane jako tablice określonej wielkości informujące o działalności prowadzonej w danej nieruchomości i o niczym innym.
Maksymalna wysokość opłaty, którą może pobierać miasto to 2,50 zł dziennie od nośnika albo 20 gr za mkw. od powierzchni. Za reklamę niezgodną z zasadami naliczana ma być opłata karna będąca 40-krotnością tej podstawowej. I to kary – jak tłumaczyli posłowie i jak mają nadzieję samorządowcy – mają przynieść większą skuteczność w usuwaniu szpetoty. A ze skutecznością jest na razie marnie. Miejski konserwator zabytków wszczął już około 100 postępowań w sprawie reklam powieszonych bez uzgodnienia w zabytkowym śródmieściu. W ilu przypadkach dopiął swego? – W około 40 proc. – przyznaje Mącik. – Nie więcej.













Komentarze