Wśród wielu mogił na starej części włostowickiego cmentarza znajduje się m.in. nagrobek z mało już czytelnym napisem. Za rok, dwa nikt nie będzie go w stanie odczytać. A jest on poświęcony rodzinie Ruprechtów, którzy – mimo niemieckich korzeni – walczyli o polską niepodległość. I za nią cierpieli…
W XIX w. na dworze Czartoryskich przebywało wielu obcokrajowców: byli tu m.in. Francuzi, Szkoci, Czesi czy Włosi. Oraz Niemcy, jak Daniel Ruprecht, który przybył do Puław w 1810 r.
– Był „magistrem kunsztu murarskiego” – tak się to oficjalnie nazywało – mówi Robert Och, puławski historyk. – Do Polski przyjechał z matką – Rozalią oraz żoną Barbarą. Pochodzili z Prus Wschodnich. W Puławach objął stanowisko nadwornego architekta technicznego po zmarłym Joachimie Hemplu.
Ruprechtowie dorobili się ośmioro dzieci, z których siedmioro urodziło się w Puławach. Niestety, czworo z nich zmarło, kiedy mieli od 2 do 5 lat. Wszystkie zmarły na zbierający wówczas śmiertelne żniwo dyfteryt. Zamieszkali na puławskiej wsi – obecnej ul. 6 Sierpnia pod nr 12.
Wszystkie akta dotyczące Daniela Ruprechta znajdowały się przez wiele lat w warszawskim archiwum. Spłonęły podczas powstania w 1944 r.

Mimo to, historykom udało się odtworzyć rolę „puławskiego Niemca” w powstaniach. W marcu 1831 r. Puławy były zajęte przez wojska rosyjskie dowodzone przez gen. Cypriana Kreutza. Okupanci – jako jeden z celów – mieli wywieźć z kraju nasze zbiory, w tym biblioteczne. I część udało się Rosjanom wywieźć do Petersburga.
– Pozostałą część udało się jednak uratować – mówi Robert Och. – Jest to zasługa m.in. Ruprechta, który wraz z innymi ukryli zbiory przed Rosjanami. Zrobili to jeszcze przed zajęciem naszego miasta.
Ci „inni” to Franciszek Gniewkowski (kustosz Sybilli), Franciszek Kozłowski (kustosz Domku Gotyckiego) i Karol Sienkiewicz (bibliotekarz Czartoryskich). Dzięki nim, wiele bezcennych pamiątek i zbiorów kultury narodowej ukryto w pałacyku w Górze Puławskiej, w kazimierskim Klasztorze Reformatorów i pod świątynią Sybilli w Puławach.
Kiedy sytuacja powstania wciąż była niepewna, Ruprecht przerzucił zbiory najpierw do dworu w Klemensowie pod Zamościem, potem przez Sieniawę dotarły szczęśliwie do Paryża.

Władze carskie nie chciały się z tym pogodzić
Wiedzieli, jakie to ma znaczenie dla nas, Polaków. Po upadku powstania wszczęli poszukiwania sprawców „kradzieży”. Dotarli do Ruprechta. Był wielokrotnie przesłuchiwany, nie dał się jednak złamać, mimo, że śledztwo prowadził osobiście rosyjski feldmarszałek. Ruprecht nie zdradził nikogo. Wprawdzie w 1835 r. chcieli go ukarać, ale ostatecznie sprawa została umorzona, a sam Ruprecht przeniósł się do Siedlec, gdzie objął podobne stanowisko jakie pełnił w Puławach. I tu ślad po nim się urywa.
Historycy podkreślają, że nasze miasto ma prawdopodobnie – oprócz zachowanych zbiorów – jeszcze jedną pamiątkę po Danielu Ruprechcie. To jemu przypisuje się budowę szkoły ludowej na Włostowicach (obecnie Muzeum Oświaty).
– Nie ma na to dokumentów, ale podczas prac w latach 80. ub. w. znaleziono cegłę z zaznaczoną datą – 1817 r. – mówi Robert Och. – A nikt inny nie był wtedy głównym architektem w Puławach, jak nie Daniel Ruprecht. Wnioski nasuwają się same.
Daniel Ruprecht nie był jedynym, który walczył w „polskiej sprawie”. Dużo zawdzięczamy także jego synowi – Karolowi, który urodził się w 1821 r.; młodość spędził w Puławach, a w 1842 r. rozpoczął studia architektury w Berlinie.
– Zastanawiający jest fakt, jak Karol, ewangelista z niemieckiej rodziny tak szybko zasymilizował się z polskim społeczeństwem, bo studiując w Berlinie podjął się działalności konspiracyjnej – dodaje Robert Och.
Tą działalnością szybko zainteresowały się władze niemieckie, ale nic nie mogły mu zrobić, bo miał paszport rosyjski i nie podlegał niemieckiej jurysdykcji. Ale i na to znalazł się sposób. W 1845 r. carskie władze nie przedłużyły Karolowi paszportu i musiał wrócić do kraju. Tu znów zajął się konspiracją. Rok później brał udział w demonstracjach w Siedlcach. Wraz z innymi chcieli rozbroić żołnierzy garnizonu stacjonujących w tym mieście. Nie udało się, on sam został aresztowany i osadzony na warszawskiej Cytadeli. Wyrok był okrutny: kara śmierci. Kiedy wraz z czterema kolegami stał już pod szubienicą, przyszedł rozkaz o ułaskawieniu. Karę śmieci zamieniono na 10 lat zesłania na Syberię.
Karol przez 5 lat pracował w kopalni srebra. Potem przez pewien czas osiedlił się w Rosji i wrócił do Polski. Zamieszkał w Warszawie.
Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, początkowo podchodził sceptycznie do kolejnego zrywu o wolność. Wkrótce jednak był znów na „pierwszej linii frontu”, zasiadał nawet w rządzie narodowym. Miał za zadanie zdobyć pieniądze dla powstańców. Wyjechał za granicę. Upadek powstania zastał go w Paryżu. Zmarł w Monachium. Tam też jest pochowany.
Jedynym śladem po niemieckiej rodzinie, której losy związały się na wiele lat z Puławami jest właśnie zniszczony, z mało czytelnym napisem nagrobek na cmentarzu. To stanowczo za mało, biorąc pod uwagę to, co Ruprechowie zrobili nie tylko dla Puław, ale i dla naszego kraju.















Komentarze