Futbol amerykański: od zera do milionera
Ze sportów wywodzących się z kultury amerykańskiej w świadomości mieszkańców Lublina najmocniej zakorzeniony jest futbol amerykański. Jedynym przedstawicielem tej dyscypliny w naszym województwie są Tytani Lublin. To modelowy przykład symbolicznej drogi „od zera do milionera”.
Kiedy w 2009 roku pojawili się na sportowej mapie Lublina, niewielu wierzyło, że ta inicjatywa przetrwa dłużej niż kilkanaście miesięcy. Tymczasem Tytani mają już siedem lat, a na swoim koncie mnóstwo sukcesów. Najważniejsze z nich to udział w rozgrywkach zaplecza TopLigi, a także zakwalifikowanie swojego przedstawiciela do reprezentacji Polski. Rok temu, podczas meczu z Rosją, w „biało-czerwonych” barwach pojawił się Bartłomiej Trubaj. A sam mecz rozegrano na lubelskiej Arenie.
Również ligowe mecze futbolistów Tytanów cieszą się sporym zainteresowaniem: regularnie śledzi je około czterystu kibiców. - To chyba jest nasz największy sukces. Zaczynaliśmy od zajęć na błoniach pod Zamkiem Lubelskim, gdzie byliśmy nawet spisywani przez policję. Teraz jesteśmy rozpoznawalnym klubem. Prowadzimy sekcje juniorskie, jesteśmy obecni w szkołach, a nasze gadżety noszą mieszkańcy Lublina. Zresztą współpraca z władzami miasta układa się modelowo - wyjaśnia Andrzej Jakubiec, jeden z tych graczy, którzy w Tytanach legitymują się najdłuższym stażem.
Lubelski zespół może pochwalić się utworzeniem pierwszej w kraju klasy z futbolem amerykańskim. Działa ona przy VI Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie. - Młodzież interesuje się futbolem amerykańskim. Dlaczego? Wydaje mi się, że głównym powodem jest fakt, że jest to sport bardzo dynamiczny. Wprawdzie jest on dość agresywny, ale uczy szacunku do rywala - dodaje Jakubiec.
Więcej na tytanilublin.pl
Lacrosse: z Ułanów do kadry
Ułani Lublin to jedyna drużyna w naszym województwie, która specjalizuje się w Lacrosse. O co chodzi w tym sporcie? - Najogólniej mówiąc jest to sport, który polega na wrzuceniu piłki do bramki przeciwnika - mówi Tomasz Urbanowicz, bramkarz Ułanów Lublin. Drużyna lacrosse składa się z dziesięciu graczy: bramkarza i po trzech obrońców, pomocników i napastników. Zawodnicy do gry w lacrosse używają specjalnych kijów, których długość jest zależna od pozycji na boisku. - Można używać trzech rodzajów kijów. Najdłuższy mają obrońcy. Sięga on nawet 180 cm. Kij jest zakończony siatką o kształcie trójkąta, w której transportuje się piłkę - wyjaśnia Urbanowicz.
Piłka waży około 125 gramów. Najlepsi zawodnicy potrafią nadać jej prędkość nawet 160 km/h.
W ostatnim czasie Ułani przeżywają mały kryzys, który skończył się nawet tym, że nie zgłosili się do rozgrywek ligowych. - Wszystko przez braki kadrowe. Część zawodników występuje w zaprzyjaźnionych zespołach. Ja na przykład gram w Łodzi. Zbieramy jednak siły na kolejny sezon i chcemy ponownie występować razem pod sztandarem Ułanów - dodaje Urbanowicz.
Jednocześni Ułani starają się zaszczepić pasję do lacrosse wśród młodzieży. - Zbieramy chętnych w każdym wieku. Polska Federacja Lacrosse chce nawet stworzyć kadrę do lat 19. Nie muszę dodawać, że lacrosse dopiero przebija się do świadomości Polaków, więc konkurencja wśród młodzieży nie jest zbyt duża. Hasło z „Ułanów do kadry” jest więc bardzo realne. Zamierzamy przeprowadzić cykl spotkań z uczniami szkół. Gwarantujemy młodzieży sprzęt do gry w lacrosse, a także ciekawe zajęcia. Kto może grać w lacrosse? Każdy. W tym sporcie liczy się przede wszystkim sprawność fizyczna i koordynacja. Ta gra potrafi wciągnąć - dodaje Urbanowicz.

Baseball: sport, który kochają Amerykanie
Ten sport to największa miłość Amerykanów. Europejczycy oglądając baseball często kręcą nosem: bo nudny, bo długo trwa, bo co chwila są jakieś przerwy, bo... - Nic bardziej mylnego. Baseball to wspaniały sport, bo każdy może znaleźć tu dla siebie miejsce. Mecz składa się z dziewięciu części, w trakcie których każda drużyna na zmianę atakuje i broni. W drużynie trzeba ludzi o różnych predyspozycjach, bo przecież zupełnie czego innego wymaga się od łapacza, a czego innego od pałkarza. Na pewno nie jest to łatwy sport, bo trzeba podejmować decyzje w ułamku sekundy - mówi Igor Gorzelski, trener Ravens Lublin. Co ważne, jest to dyscyplina, w której dobrze odnajdą się zarówno młodzi, jak i starsi. - W baseball można grać nawet po pięćdziesiątce - dodaje Gorzelski.
Ravens próbują zaszczepić baseball w Lublinie już od czterech lat. Zawodnicy ubrani w charakterystyczne czarne koszule trenują regularnie na boisku przy Szkole Podstawowej nr 51 przy ul. Bursztynowej. Choć nie mają obiektu z prawdziwego zdarzenia, to biorą udział w różnych turniejach, które są rozgrywane w całej Polsce. Ich ostatnim sukcesem był triumf w I Turnieju Drużyn Nowo Powstałych w Miejskiej Górce. - Serdecznie zapraszamy wszystkich do wstępowania w nasze szeregi - dodaje Gorzelski. Wszystkie informacje na temat rekrutacji można znaleźć na facebookowym profilu zespołu.
A ile to kosztuje? Cały ekwipunek przyszłego baseballisty zamyka się w kwocie 1000 zł. - Spodnie to około 100 zł, koszula Ravens to 90 zł, a koszt czapki to około 20 zł. Najdroższa jest rękawica, za którą trzeba zapłacić mniej więcej 200 zł, a także kij. Jeżeli jest on wykonany z aluminium, to kosztuje od 150 zł do 500 zł - tłumaczy Gorzelski.

Hokej na lodzie, a latem na rolkach
Polska to jeden z niewielu krajów w tej części Europy, gdzie hokej na lodzie jest wciąż traktowany jako sport niszowy. Wystarczy tylko spojrzeć na kraje, w których transmitowana jest NHL, najlepsza liga hokejowa świata. Można ją oglądać m.in. w Rumunii, na Węgrzech, a nawet w Portugalii. W Polsce relacji z rozgrywek zza Oceanu Atlantyckiego nie ma. Mimo to miłość do hokeja nad Wisłą nie zanikła. Także w Lublinie za sprawą Lublin Hockey Team, który z coraz większą śmiałością zaznacza swoją obecność na sportowej mapie naszego województwa. LHT jest inicjatywą zupełnie amatorską. - Występujemy w drugiej lidze. W tym sezonie nawet wygraliśmy rozgrywki w swojej grupie. Zespół seniorów składa się z trzydziestu osób. Są wśród nich zarówno ludzie młodzi, jak i ci nieco starsi. Mamy nawet studentów z Ukrainy - mówi Krzysztof Krauze, w przeszłości gracz Cracovii czy STS Sanok, a obecnie trener Lublin Hockey Team.
Lublinianie swoje mecze rozgrywają na lodowisku Icemanii. Ze względu na popularność największego lodowiska w mieście, ich mecze czasami odbywają się o dość nietypowych porach. - O zawodowstwie nawet nie mamy co marzyć. Chyba, że w naszym klubie pojawiłby się sponsor z ogromną gotówką. Wtedy moglibyśmy pomyśleć o grze na wyższym poziomie - dodaje Krauze.
W oczekiwaniu na lepsze czasy lublinianie skupiają się na promocji hokeja wśród najmłodszych.
- Chodzimy na pokazowe lekcje w przedszkolach. Spotykają się one ze sporym zainteresowaniem. Mamy też sporą ilość sprzętu dla najmłodszych. Ćwiczymy przez cały rok, bo w lecie łyżwy zamieniamy na rolki i uprawiamy hokej na rolkach. Naszą letnią bazą jest boisko przy Szkole Podstawowej nr 43 na Czechowie. Obecnie w grupach młodzieżowych mamy około 60 dzieci - dodaje Krauze. Wszystkie informacje na temat rekrutacji do drużyny hokejowej można znaleźć na profilu facebookowym Lublin Hockey Team.

BMX Racing: sport olimpijski
Jeszcze kilka lat temu Lublin był prawdziwą potęgą w BMX Racingu. Znaczna część kadry narodowej pochodziła z tego miasta, a najważniejsze zawody w Polsce, z mistrzostwami kraju włącznie, odbywały się w BikeParku przy ul. Janowskiej. Niestety, wszystko zmieniło się z dniem zamknięcia tego obiektu.
Najbardziej ucierpiał na tym Lubelski Klub Kolarstwa Górskiego, który specjalizował się właśnie w BMX Racingu. - Obecnie nasza sekcja jest na skraju upadku, bo nie mamy gdzie ćwiczyć. Trenowanie BMX Racingu bez odpowiedniego toru, to tak jak udział w rajdach bez samochodu rajdowego. Dlatego w klubie skupiamy się na kolarstwie górskim - mówi Michał Kusiński, trener BMX w LKKG.
A na świecie ten sport właśnie przeżywa swoje najlepsze dni. - BMX Racing to przede wszystkim gigantyczne emocje. Wyścig trwa około pięćdziesięciu sekund. Rozpoczyna się zjechaniem z rampy startowej mającej około ośmiu metrów wysokości. Później zawodnicy mają do pokonania cztery proste najeżone „garbami” Na pierwszej z nich prędkość sięga nawet 60 km/h. Publiczność widzi cały tor, a zawody są bardzo dynamiczne - wyjaśnia Kusiński.
BMX Racing dostał potężne wsparcie od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który włączył tę dyscyplinę do programu Igrzysk Olimpijskich. Specjaliści zadebiutowali osiem lat temu w Pekinie. Cztery lata temu w Londynie stworzyli fantastyczne widowisko, które oglądało na żywo wiele tysięcy osób. Oba wyścigi olimpijskie wygrał Łotysz, Māris Štrombergs.
Obecnie w klubie BMX Racing trenuje ledwie garstka osób. - Nic dziwnego, skoro nie mamy im nic do zaoferowania. Bo ile można ćwiczyć na sali? Organizujemy więc wyjazdy na tory BMX w całej Polsce. To jest jednak kosztowne i uciążliwe. Na dłuższą metę nie da się tak funkcjonować - kończy Kusiński.

Parkour: co może znieść twoje ciało
- Parkour polega na jak najszybszym i jak najbardziej efektywnym pokonaniu trasy z punktu A do punktu B przy użyciu własnego ciała - wyjaśnia Damian „Kendo” Grabowski, jeden z lubelskich traceurowców.
Gdzie można spotkać ludzi ćwiczących parkour? Najczęściej na Placu Po Farze. - Tam jest najwięcej ciekawych miejsc. Często pojawiamy się również na Czechowie czy LSM. Bardzo rzadko spotykamy się z negatywnym odbiorem naszego sportu. Dużo rozmawiamy z mieszkańcami i wyjaśniamy na czym polega parkour - mówi Grabowski. Świetną okazja do obejrzenia pokazów traceurowców będzie zbliżający się wielkimi krokami Sportival. Odbędzie się on już 28 i 29 maja, a strefę Parkour Freerun będzie można znaleźć na Placu Po Farze. Zawodnicy będą wykorzystywać nie tylko znajdujące się tam murki, ale też specjalnie stawiane rusztowania. Rywalizować będzie około osiemdziesiąt osób z całej Polski, do których dołączyć może jeszcze kilkadziesiąt z regionu.
Pokrewną dyscypliną do parkour jest również freerun. O ile w parkour najważniejszy jest czas pokonania trasy, to we freerun istotna jest także efektowność wykonywanych trików. Jeżeli młodzież chce spróbować swoich sił w tych dyscyplinach, to w Domu Żołnierza przy ul. Żwirki i Wigury jest prowadzona Akademia Parkour. Spotkania odbywają się w każdą sobotę. - Na zajęciach uczymy się nie tylko jak pokonywać przeszkody, ale też staramy się tłumaczyć na czym polega parkour i jaka jest jego filozofia. Edukujemy, jak dbać o swoje ciało poprzez
rozgrzewkę, rozciąganie i ćwiczenia siłowe - wyjaśnia Kendo. Dobra rozgrzewka jest bardzo istotna, bo parkour to sport, w którym o kontuzje nie jest trudno. - Na szczęście są to głównie otarcia i siniaki. Parkour to sport dla ludzi, którzy myślą dwa kroki do przodu. Każdy skok jest dokładnie przemyślany i zaplanowany. Nikt przecież nie chce specjalnie uszkodzić swojego ciała - dodaje Grabowski.
Wszystkie informacje na temat rekrutacji do Akademii Parkour Lublin można znaleźć na profilu facebookowym tej organizacji.

Sumo: spryt i wola walki
Sumo kojarzy się z mającymi ogromne gabaryty Japończykami, ale to błąd. Lubelscy sumocy ćwiczący ten sport w Sokole Lublin kompletnie zaprzeczają tej teorii. Co więcej, chlubą lubelskiego zespołu są... panie, które są medalistkami mistrzostw Polski, Europy i świata. Najbardziej znaną spośród nich jest Jagoda Mazurek. 20-latka ma w swoim dorobku m.in. juniorskie złoto z mistrzostw świata na Tajwanie, a także seniorski brąz z mistrzostw świata w Hongkongu. - Obecnie prowadzimy dwie klasy sportowe. To idealny sport dla młodzieży, bo liczy się w nim spryt i wola walki. Krok do tyłu jest zaprzeczeniem idei sumo. Sumocy mają z impetem ruszać w bój - mówi Krzysztof Boryc, trener Sokoła Lublin.
Co ciekawe, w amatorskim sumo mniejsze znaczenie odgrywa waga. Wszystko przez podział na kategorie wagowe. - Obraz zawodnika sumo, jako niezwykle otyłej osoby został ukształtowany przez Eurosport. Kilka lat temu ta stacja transmitowała zawody sumo z Japonii, gdzie walczyli rzeczywiście potężni mężczyźni. Amatorskie sumo jest znacznie spokojniejsze - przekonuje Boryc. I znacznie tańsze. Mawashi, czyli pas do sumo, kosztuje około 300 zł. - To są jedyne koszty. Najmłodsi i tak ćwiczą w zwykłych spodenkach i koszulkach - dodaje Boryc. Bazą lubelskiego sumo jest Szkoła Podstawowa nr 20, gdzie odbywa się większość treningów. Dokładniejsze informacje można uzyskać na profilu facebookowym Sokoła.

Bike Polo: hokej bez łyżew
Równiutki asfalt, bandy oraz profesjonalne bramki sprawiają, że gra w bike polo na boisku przy ul. Śliwińskiego w Lublinie jest przyjemnością.
Bike Polo przypomina nieco hokej na lodzie. Jest to jednak mniej fizyczny i mniej agresywny sport. Co jest potrzebne? Przede wszystkim rower z dobrym hamulcem i kij. Na początek można zrobić go ze starych kijów narciarskich i kawałka plastikowej rurki - to sposób lubelskich graczy.
Ważne, żeby rower miał lekki bieg. - Nie rozwijamy dużych prędkości, ale często hamujemy i przyśpieszamy. Nieważne jaki będzie rower dla początkującego gracza, może być górski, szosowy, wszystko jedno - mówił parę tygodni w rozmowie z nami Szymon Furmaniak, jeden z lublinian uprawiających ten sport. Oczywiście, można już kupić rowery przystosowane specjalnie do bike polo. Charakteryzują się tym, że są krótkie, mają małe odległości między osiami, a co za tym idzie bardzo mały promień skrętu, więc są zwyczajnie dużo bardziej zwrotne niż klasyczne rowery. Kupić można też profesjonalne kije i piłki.
Lublinianie wciąż prowadzą rekrutację. Dodatkowe informacje można uzyskać na profilu facebookowym klubu. Warto wybrać się też 28 lub 29 maja na boisko przy ul. Śliwińskiego, gdzie zostanie rozegrany międzynarodowy turniej. W imprezie wchodzącej w skład Lublin Sportival wezmą udział drużyny m.in. z Polski, Finlandii, Niemiec czy Łotwy. (pab)













Komentarze