• Od zdobycia mistrzostwa Polski przez MKS Selgros Lublin minęło już kilkanaście dni. Jak pani ocenia ten sezon?
– Emocje powoli opadają i z każdym dniem jest ich coraz mniej. To był sezon, w którym nasza gra falowała. Bywały znakomite mecze, ale zdarzały się również spotkania bardzo słabe. Duży wpływ na to miał fakt, że poziom Superligi mocno się wyrównał. Obecnie każdy zespół może wygrać z każdym i żadnego spotkania nie można sobie już odpuścić.
• Finał z Pogonią Baltica Szczecin zakończyłyście w czterech spotkaniach. Spodziewała się pani, że będzie tak łatwo?
– Nie było łatwo. To były cztery trudne mecze. Spodziewałyśmy się ciężkiej przeprawy, bo Pogoń już w sezonie zasadniczym pokazała, że jest bardzo wymagającym przeciwnikiem. Zostawiłyśmy na boisku mnóstwo serca i zdrowia.
• Niewiele jednak brakowało, żeby do wyłonienia mistrza Polski potrzebny był piąty mecz. Czy w momencie, kiedy w drugiej połowie czwartego spotkania przegrywałyście pięcioma bramkami, nadal wierzyła pani w sukces?
– Tak. Sport jest piękny, bo bywa nieprzewidywalny i pozwala wierzyć w wyjście z każdej sytuacji. Myślę, że ta wiara dała nam zwycięstwo.
• Załóżmy jednak, że czwarty mecz byście przegrały. Czy uważa pani, że byłyście w stanie wygrać piąty mecz, który odbyłby się na parkiecie Pogoni?
– Ciężko powiedzieć. Bardzo obawiałyśmy się kolejnego powrotu do Szczecina. Tam zawsze gra się niezwykle ciężko. Do tego dochodzi jeszcze bardzo długa podróż. W przypadku zwycięstwa sukces smakowałby zapewne jeszcze lepiej. Cieszę się jednak, że nie musimy tego sprawdzać.
• Specjalne podziękowania należą się chyba Jekaterinie Dżukjewej. Bułgarka w czwartym meczu swoimi interwencjami wyciągnęła was z piekła.
– Kati zagrała znakomite zawody i z pewnością przyczyniła się do naszego triumfu. Każda z nas jednak zostawiła mnóstwo zdrowia na parkiecie.
• Przez sporą część tego sezonu zmagała się pani z urazem barku. Jak wygląda obecnie jego stan?
– Pozycja kołowej charakteryzuje się tym, że upada się na parkiet częściej niż inne zawodniczki. Do tego z boiskiem zderzam się w nieprzygotowanych pozycjach, więc ryzyko kontuzji jest dość duże. Mój bark wciąż podlega rehabilitacji, ale jest z nim coraz lepiej. Chcę jak najlepiej wykorzystać zbliżającą się przerwę i wejść w nowy sezon w pełni zdrowa.
• W tym sezonie dość niespodziewanie przydarzyło wam się kilka porażek. Która z nich była najbardziej bolesna?
– Nie wiem. Najważniejsze, że żadna z nich nie zabrała nam mistrzostwa. Porażki zawsze będą się przydarzać, zwłaszcza przy takiej pladze kontuzji jak w tym sezonie.
• Według mnie jedna przegrana wyszła wam na dobre. Chodzi mi o mecz z Olimpią-Beskid Nowy Sącz, po którym straciłyście szanse na zakończenie sezonu zasadniczego na pierwszym miejscu.
– Rzeczywiście, to był trudny moment. Później przyszedł jeszcze fatalny mecz z Piotrcovią Piotrków Trybunalski w ćwierćfinale play-off. Wygrałyśmy wówczas zaledwie jedną bramką. To były pouczające momenty, które przyczyniły się do zdobycia przez nas mistrzostwa Polski.
• Szkoda tylko, że Liga Mistrzyń znowu okazała się dla was zbyt dużym wyzwaniem...
– Poziom Ligi Mistrzyń na razie jest dla nas zbyt wysoki. W polskiej lidze gra się sto razy łatwiej. Cieszę się jednak z faktu, że mogłam skonfrontować swoje umiejętności z najlepszymi zawodniczkami na świecie. Trzeba pamiętać, że kolejny rok nie miałyśmy szczęścia w losowaniu i trafiłyśmy na bardzo wymagających rywali. Dwa zespoły z naszej grupy zakwalifikowały się do turnieju Final Four w Budapeszcie.
• A jeden z nich, CSM Bukareszt, wygrał Ligę Mistrzyń. Zaskoczył panią ten wynik?
– Nie. Bardzo cieszę się z tego rezultatu, bo trenerem rumuńskiej ekipy jest Kim Rasmussen, opiekun reprezentacji Polski.
• Kim Rasmussen odchodzi z kadry i od przyszłego sezonu będzie pracował z reprezentacją Węgier.
– I to wielka strata dla naszego szczypiorniaka. Kim wyprowadził reprezentację z otchłani. Przed jego przyjściem walczyliśmy w preeliminacjach do różnych turniejów. Podczas jego kadencji staliśmy się czołową ekipą na świecie.
• Minusem jednak jest brak kwalifikacji olimpijskiej. Czy boli was jeszcze porażka w turnieju kwalifikacyjnym w Astrachaniu?
– Tak, bo Igrzyska Olimpijskie są marzeniem każdego sportowca. Przegrałyśmy i na kolejną szansę musimy czekać aż cztery lata.
• Kto powinien zastąpić Kima Rasmussena na stanowisku trenera reprezentacji Polski?
– Zastąpienie Duńczyka będzie bardzo trudne i zupełnie nie zastanawiałam się nad jego następcą. Co ma być, to będzie.
• Jakie ma pani cele na najbliższy sezon?
– Moim marzeniem jest dobry występ w Lidze Mistrzyń. Opuszcza nas jednak aż pięć zawodniczek, więc z celami na najbliższy sezon trzeba się jeszcze nieco wstrzymać. Wszystko zależy od składu, jakim będziemy dysponowali.
• Pewne jest, że do drużyny dołączy Sylwia Matuszczyk, z którą się pani przyjaźni.
– To moja bardzo dobra przyjaciółka i bardzo cieszę się, że zagramy w jednym zespole. Znamy się jeszcze z kadry młodzieżowej i znakomicie się uzupełniamy. Wierzę, że będzie znakomitym wzmocnieniem zespołu.
>>>
Kim jest Joanna Drabik?
Joanna Drabik urodziła się w 1993 r. we Włoszczowie. Do profesjonalnej kariery startowała w Kielcach. W Lublinie gra od sezonu 2013/2014. Jest również regularnie powoływana do reprezentacji Polski, w której zadebiutowała w 2014 r., kiedy Polska grała w eliminacjach mistrzostw Europy z Portugalią.
• Od zdobycia mistrzostwa Polski przez MKS Selgros Lublin minęło już kilkanaście dni. Jak pani ocenia ten sezon?
– Emocje powoli opadają i z każdym dniem jest ich coraz mniej. To był sezon, w którym nasza gra falowała. Bywały znakomite mecze, ale zdarzały się również spotkania bardzo słabe. Duży wpływ na to miał fakt, że poziom Superligi mocno się wyrównał. Obecnie każdy zespół może wygrać z każdym i żadnego spotkania nie można sobie już odpuścić.
• Finał z Pogonią Baltica Szczecin zakończyłyście w czterech spotkaniach. Spodziewała się pani, że będzie tak łatwo?
– Nie było łatwo. To były cztery trudne mecze. Spodziewałyśmy się ciężkiej przeprawy, bo Pogoń już w sezonie zasadniczym pokazała, że jest bardzo wymagającym przeciwnikiem. Zostawiłyśmy na boisku mnóstwo serca i zdrowia.














Komentarze