Albrycht urodził się w 1835 r., w Warszawie – mówi Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Miał sześcioro rodzeństwa. Musiało im się w stolicy nieźle powodzić, bo młody Jan skończył gimnazjum, a potem z całą rodziną przenieśli się do Puław, gdzie podjął naukę w przeniesionym tu z Marymontu Instytucie Agronomicznym.
Studia przerwał wybuch Powstania Styczniowego. Po jego upadku Albrycht skończył studia w Szkole Głównej w Warszawie. Otrzymał tytuł inżyniera kolejnictwa. Z dyplomem w ręku podjął pracę. Budował m.in. linię kolejową w Kiszyniowie; tam tez otworzył własne biuro projektowe. Po powrocie do kraju w 1875 r. pracował przy budowie kolei na trasie z Łukowa do Dęblina, a później z Puław do Lublina.
Albrycht w końcu na stałe osiadł w Puławach, ożenił się z Marią z domu Kaczanowską.
– Jego małżonka urodziła się w Algierii – mówi Robert Och. – Nie wiadomo, jak się poznali, jej matka była Francuzką.
Albrychtowie mieli trójkę dzieci. W Puławach mieli dwie wille, zresztą wybudowane przez Jana. Jedna – tzw. mała Albrychtówka mieściła się przy ul. Lipowej, druga – duża Albrychtówka – przy ul. Japońskiej. Do dziś nie pozostało po nich śladu.
Albrycht urodził się w 1835 r., w Warszawie – mówi Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Miał sześcioro rodzeństwa. Musiało im się w stolicy nieźle powodzić, bo młody Jan skończył gimnazjum, a potem z całą rodziną przenieśli się do Puław, gdzie podjął naukę w przeniesionym tu z Marymontu Instytucie Agronomicznym.
Studia przerwał wybuch Powstania Styczniowego. Po jego upadku Albrycht skończył studia w Szkole Głównej w Warszawie. Otrzymał tytuł inżyniera kolejnictwa. Z dyplomem w ręku podjął pracę. Budował m.in. linię kolejową w Kiszyniowie; tam tez otworzył własne biuro projektowe. Po powrocie do kraju w 1875 r. pracował przy budowie kolei na trasie z Łukowa do Dęblina, a później z Puław do Lublina.
Albrycht w końcu na stałe osiadł w Puławach, ożenił się z Marią z domu Kaczanowską.
– Jego małżonka urodziła się w Algierii – mówi Robert Och. – Nie wiadomo, jak się poznali, jej matka była Francuzką.
Albrychtowie mieli trójkę dzieci. W Puławach mieli dwie wille, zresztą wybudowane przez Jana. Jedna – tzw. mała Albrychtówka mieściła się przy ul. Lipowej, druga – duża Albrychtówka – przy ul. Japońskiej. Do dziś nie pozostało po nich śladu.
Albrycht urodził się w 1835 r., w Warszawie – mówi Robert Och, znany puławski historyk i regionalista. – Miał sześcioro rodzeństwa. Musiało im się w stolicy nieźle powodzić, bo młody Jan skończył gimnazjum, a potem z całą rodziną przenieśli się do Puław, gdzie podjął naukę w przeniesionym tu z Marymontu Instytucie Agronomicznym.
Studia przerwał wybuch Powstania Styczniowego. Po jego upadku Albrycht skończył studia w Szkole Głównej w Warszawie. Otrzymał tytuł inżyniera kolejnictwa. Z dyplomem w ręku podjął pracę. Budował m.in. linię kolejową w Kiszyniowie; tam tez otworzył własne biuro projektowe. Po powrocie do kraju w 1875 r. pracował przy budowie kolei na trasie z Łukowa do Dęblina, a później z Puław do Lublina.
Albrycht w końcu na stałe osiadł w Puławach, ożenił się z Marią z domu Kaczanowską.
– Jego małżonka urodziła się w Algierii – mówi Robert Och. – Nie wiadomo, jak się poznali, jej matka była Francuzką.
Albrychtowie mieli trójkę dzieci. W Puławach mieli dwie wille, zresztą wybudowane przez Jana. Jedna – tzw. mała Albrychtówka mieściła się przy ul. Lipowej, druga – duża Albrychtówka – przy ul. Japońskiej. Do dziś nie pozostało po nich śladu.

Kiedy Albrycht sprowadził się do Puław, został właścicielem dużej firmy budowlanej. Nie wiadomo, czy ją kupił czy też przejął. Fabryka wyrobów cementowych Albrychta była jedną z nowocześniejszych na Lubelszczyźnie. Wcześniej była to niewielka fabryka, dopiero po jej przejęciu stała się dużym zakładem.
Produkowała m.in. rury betonowe, płyty chodnikowe, słupy, nagrobki, dachówki. Pracę miało tu 12 robotników, w lecie – nawet do 50. Była dobrze wyposażona, miała nawet własny silnik parowy. Drugi tak duży zakład budowlany powstał na Lubelszczyźnie dopiero w 1901 r.
– Albrycht stawiał na innowacyjność w swoim zakładzie – dodaje Robert Och. – Jako jeden z pierwszych miał w swojej ofercie dachówki. Była to wówczas nowość na rynku budowlanym, ale na brak klientów nie narzekał.

Puławski inżynier wzorował się na niemieckich doświadczeniach. To właśnie Niemcy – w Bawarii – zaczęli wówczas produkować dachówki. Były dość ciężkie, jedna ważyła ok. 6 kg. Ich ułożenie nastręczało cieślom sporo kłopotów. Poza tym wymagały mocnych stropów. Mimo to, na jednej z międzynarodowych wystaw, niemieckie dachówki zdobyły nagrodę.
Albrycht nieco je „odchudził”, nie były już tak ciężkie i stawały się coraz bardziej powszechne.
W 1893 r. w głowie inżyniera zrodzi się kolejny pomysł: chciał zbudować cementownię w Chełmie. Kiedy jednak właściciel góry kredowej odmówił mu jej sprzedaży – zrezygnował z ambitnych planów. Powodem odmowy były prawdopodobnie naciski władz kościoła prawosławnego. Nie chcieli się zgodzić na lokalizację cementowni w bliskim sąsiedztwie chełmskiej cerkwi.
Tymczasem Albrycht rzucił się w wir biznesu. Oprócz coraz większej oferty swojej fabryki, podpisywał coraz to nowe i duże kontrakty budowlane, m.in. na roboty publiczne na kolei, na rzekach. Jego roczny obrót – jak na tamte czasy – budził zazdrość u konkurencji – wynosił ponad 30 tys. rubli.

Sporo zawdzięcza mu także Lublin. Na zlecenie Kolei Nadwiślańskich podjął się przebudowy Dworca Głównego PKP w Lublinie. Budynek zyskał m.in. dodatkowe skrzydła, gabinet i kancelarię zawiadowcy. Co ciekawe, w budynku głównym powstały dwa nowe pokoje – jeden dla mężczyzn, drugi dla kobiet.
Na tym nie koniec jego działalności. W 1898 r. Albrycht stał się właścicielem kopalni kamienia w Kazimierzu Dolnym. Zatrudniał 30 robotników. Kamieniołom tętnił życiem. Wydobywany tu kamień był podstawowym budulcem do budowy domów w tamtych czasach. Charakterystyczne były wtedy białe podmurówki z białego kamienia, a gdzieniegdzie czerwone cegły były jedynie elementem dekoracyjnym. Jeden z takich budynków możemy do dziś podziwiać w Puławach. To znany Dom Harcerza. Drugi – podobny – to budynek młyna w Miłocinie.

W 1914 r. Albrycht kupił w Męćmierzu górę wapienną. Wtedy rósł w tym miejscu las. Podzielił ją na działki i sprzedawał, ale wybranym osobom.
– Albrycht sam wybierał sobie klientów – podkreśla Robert Och. – Sam zostawił sobie część nieruchomości, na której postawił swój dom – oczywiście z kamienia.
Willa została dokończona już po jego śmierci – w 1909 r. Spadkobiercy sprzedali dom Stanisławowi Szukalskiemu, który wkrótce jednak wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Domu nie chciał kupić, po wojnie został przejęty przez państwo. Dziś pozostały po nim jedynie szczątki ruin. A po inżynierze z Puław – jedynie nazwa tego miejsca, do tego błędnie określana – Albrechtówka.















Komentarze