Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Pilotka Agata Kuchta: W domu dużo mówiło się o lotnictwie

Znajomi żartują, że do twarzy jej z samolotem. I wiedzą co mówią, bo Agata Kuchta z Białej Podlaskiej to 23-latka, która swoją pasję postanowiła uczynić sposobem na życie. Jest pilotką, szkoli się w Wyższej Szkole Oficerskich Sił Powietrznych w Dęblinie. Wszystko po to aby zostać pilotem linii lotniczych.
Pilotka Agata Kuchta: W domu dużo mówiło się o lotnictwie

Miłością do latania zaraził ją tata, który hobbystycznie pilotuje motolotnią. Jako mała dziewczynka wybrała się z nim na imprezę plenerową na bialskim lotnisku. Tam po raz pierwszy wsiadła do Wilgi i zobaczyła miasto z lotu ptaka.

Zgoda rodziców

- W domu dużo mówiło się o lotnictwie. Sporo czasu spędzaliśmy na takich imprezach, często całą rodziną, bo tato lata na motolotni, bracia również, a mama kibicuje - opowiada Agata Kuchta. - Jako 17-latka skończyłam kurs szybowcowy w Aeroklubie Warszawskim, zdobyłam trzecią klasę pilota szybowcowego. Potrzebna była zgoda rodziców, ale z tym nie było problemu - wspomina.

Później latała w termice przy wykorzystaniu prądów wznoszących.

- Brałam też udział w górskich obozach szybowcowych. Chciałam w końcu spróbować latania z silnikiem. Dlatego wybrałam studia w Dęblinie - przyznaje 23-latka.

Za sobą ma już trzy lata na kierunku „lotnictwo i kosmonautyka”.

- Zdobywam tam różne uprawnienia i licencje, na pierwszym roku licencję pilota samolotowego turystycznego. Jestem coraz bliżej zdobycia licencji pilota zawodowego. Bo w przyszłości chcę ubiegać się o pracę pilota liniowego - podkreśla Agata Kuchta.

Kadra narodowa

Oprócz tego, bialczanka bierze udział w zawodach lotniczych i to na szczeblu międzynarodowym. Ale zaczęło się od tych krajowych. W 2015 roku w Mistrzostwach Polski w Katowicach zajęła razem ze swoją koleżanką Zosią, trzecie miejsce w swojej kategorii.

A po roku dziewczyny dostały powołanie do kadry narodowej. To zaowocowało startem w Mistrzostwach Świata w Lataniu Rajdowym, które odbyły się na początku września w portugalskim Santa Cruz.

- Wtedy latamy małymi, jednosilnikowymi samolotami, najczęściej są to Cessny 150 - opowiada nasza bohaterka. W tym roku dziewczyny wywołały w Santa Cruz niemałą sensacją bo były jedyną taką kobiecą załogą: Agata była nawigatorką, a Zosia pilotem.

Ocean

- Zawody rozpoczynały się 4 września, ale na lotnisku w Santa Cruz byłyśmy kilka dni wcześniej aby mieć szansę na loty treningowe - zaznacza nasza rozmówczyni. To lotnisko znajduje się niecały kilometr od linii brzegowej Oceanu Atlantyckiego. - I na początku byłam tak zachwycona oceanem, bo pierwszy raz widziałam, że trudno było skupić się na nawigacji - żartuje 23-latka. - Poza tym spodziewałyśmy się że pogoda będzie wspaniała, niebo bezchmurne, a zdziwiłyśmy się, bo od oceanu powstawały takie niskie chmury które przykrywały cały brzeg, a przy okazji lotnisko w Santa Cruz i zdarzyło się, że podczas lotów treningowych, dostałyśmy komunikat że musimy wylądować gdzieś indziej, bo warunki pogodowe były zbyt złe w Santa Cruz - relacjonuje Agata.

Pola i dachówki

Ale to i tak rozgrzewka przed niełatwymi zadaniami stojącymi przed zawodnikami Mistrzostw Świata w Lataniu Rajdowym.

- To specyficzne zawody, bo dopiero na pół godziny przed startem dostajemy trasę, a właściwie instrukcję, jak ją rozrysować. Nie zawsze na ziemi zdąży się to wyrysować i często kończy się w locie - opowiada pilotka. A w powietrzu też nie jest lekko. - Na trasie trzeba było odnajdywać obiekty, znaleźć odpowiednie zdjęcia i znaki płócienne i oznaczyć ich pozycje.

A to wszystko trzeba zrobić w wyznaczonym czasie. - Pomimo tego, że trenowałyśmy to wszystko w Polsce, Portugalia nas zaskoczyła swoim krajobrazem. Nasze oczy przyzwyczaiły się jednak do innego ukształtowania terenu: w Portugalii pola uprawne są na przykład w kształcie okręgów, a ziemia ma jakby pomarańczowy kolor. W jednym kolorze są też dachówki domów. Ale z każdym dniem treningu, szło nam coraz lepiej - wspomina bialczanka.

Nalot jest najważniejszy

Ostatecznie, na 29 załóg z 18 krajów świata dziewczyny zajęły szóste miejsce.
- Jesteśmy zadowolone. Spotkałyśmy się z ciepłym przyjęciem na ceremonii medalowej. Właściwie dostałyśmy największy aplauz. Bo jak na pierwszy start w takich mistrzostwach wyszło dobrze - stwierdza Agata. - Poza tym byłyśmy nie tylko jedyną kobiecą załogą, ale chyba jedną z najmłodszych.

Teraz zawody schodzą na drugi plan.

- Chcę się skupić na dalszej nauce i zdobywaniu kolejnych uprawnień. Jestem coraz bliżej zdobycia licencji pilota zawodowego - podkreśla 23-latka.

A najważniejszy jest nalot. - Im większe doświadczenie, tym później łatwiej dostać się gdzieś do pracy. Ja mam na swoim koncie ponad 200 godzin nalotu ogólnego. Cieszę się, że na przykład szkoła umożliwia mi zdobywanie tego nalotu podczas praktyk - przyznaje Agata. Podczas roku akademickiego studentka „szkoły orląt” nie lata codziennie. - Na studiach są przedmioty bardziej i mniej lotnicze. Ale latanie to moja pasja, dlatego łatwiej mi pokonywać trudności. Poza tym, lubię się uczyć nowych rzeczy, zawsze mam motywację - zapewnia.

Pas startowy

Chociaż uczy się w Dęblinie, ma sentyment do bialskiego lotniska.

- Spędzam tu dużo czasu z rodziną. Szkoda tylko, że miejsce trochę się marnuje. Ale dzięki ośrodkowi z Rybika ruszyły tu szkolenia szybowcowe - chwali 23-latka. Chodzi o ośrodek BB Aero z Rybika, który docelowa chce na bialskim lotnisku uruchomić stały cykl szkoleń. Tutejsze lotnisko posiada jeden z najdłuższych pasów startowych w Polsce.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama