Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Każdy wyścig był nowym rozdziałem. Dariusz Śledź wraca do Lublina

W barwach klubów z Lublina rozegrał prawie 140 spotkań. Dariusz Śledź po raz trzeci wraca do rodzinnego miasta. Tym razem w roli trenera będzie uczestniczył w odbudowie lubelskiego żużla.
Każdy wyścig był nowym rozdziałem. Dariusz Śledź wraca do Lublina
Dariusz Śledź (fot. Maciej Kaczanowski)

W przyszłym roku po rocznej przerwie Lublin powróci na żużlową mapę Polski. Próbę reaktywacji czarnego sportu nad Bystrzycą podjął KM Cross, który niedawno ogłosił skład drużyny na przyszłoroczne rozgrywki Polskiej 2. Ligi Żużlowej. Zespół poprowadzi Dariusz Śledź, wychowanek Motoru Lublin, który jako zawodnik w plastronie z koziołkiem ścigał się w sumie przez dziewięć sezonów.

Pierwszego startu nie pamięta

Urodził się w 1969 r. Sporty motorowe interesowały go od dziecka.

- Z całą naszą paczką najpierw trenowaliśmy motocross. W tej grupie był m.in. Piotrek Więckowski (obecny menadżer KM Cross - przyp. aut.) i jego brat. Któregoś razu przeczytaliśmy ogłoszenie o naborze do szkółki żużlowej i postanowiliśmy się zapisać. Choć oczywiście już wcześniej wiedziałem, co to żużel, bo chodziłem na mecze z tatą - wspomina Dariusz Śledź.

Treningi rozpoczął w wieku 14 lat. - To dość wcześnie. Przez dwa lata uczyłem się w szkółce. Nie mogłem przystąpić z kolegami do egzaminu na licencję w pierwszym terminie, bo byłem za młody. Musiałem czekać cały rok.

W barwach Motoru zadebiutował w sezonie 1986, który lubelska drużyna zakończyła na 5. miejscu w drugiej lidze. - Nie pamiętam swojego debiutu, nie mam pojęcia, z kim jechaliśmy. Chyba byłem tak zestresowany, że zapomniałem - śmieje się.

Nauka od najlepszego

Doskonale pamięta za to rozegrane 1 kwietnia 1990 roku spotkanie z ROW-em Rybnik, w którym w barwach Motoru debiutował legendarny Hans Nielsen.

- Ten mecz zapadł mi w pamięci. To było wielkie wydarzenie. Mistrz świata, stadion pełny ludzi i w tym wszystkim ja. Jeśli nic nie pokręciłem, to zdobyłem wtedy 14 punktów - wspomina. - Tak naprawdę, to od Hansa wszystko się zaczęło. Mogliśmy zobaczyć, jak wygląda żużel w światowym wydaniu, uczyć się od najlepszego. Sporo pomagał zwłaszcza młodym zawodnikom, często pokazywał palcem, co można zrobić. Bardzo miło wspominam ten okres.

W 1991 roku drużyna w składzie m.in. ze Śledziem, Nielsenem, Markiem Kępą, Jerzym Mordelem i Leigh Adamsem odniosła największy sukces w historii lubelskiego żużla zdobywając wicemistrzostwo Polski.

- Ale chyba dopiero po latach dotarło do mnie, jaki to był wyczyn. To były czasy radosnego ścigania, w których każdy wyścig był nowym rozdziałem, który zaczynał się wraz z pójściem taśmy w górę, a kończył wraz z machnięciem flagą z szachownicą. Tak to wtedy traktowałem - wspomina Dariusz Śledź.

W przyszłym roku po rocznej przerwie Lublin powróci na żużlową mapę Polski. Próbę reaktywacji czarnego sportu nad Bystrzycą podjął KM Cross, który niedawno ogłosił skład drużyny na przyszłoroczne rozgrywki Polskiej 2. Ligi Żużlowej. Zespół poprowadzi Dariusz Śledź, wychowanek Motoru Lublin, który jako zawodnik w plastronie z koziołkiem ścigał się w sumie przez dziewięć sezonów.

Pierwszego startu nie pamięta

Urodził się w 1969 r. Sporty motorowe interesowały go od dziecka.

- Z całą naszą paczką najpierw trenowaliśmy motocross. W tej grupie był m.in. Piotrek Więckowski (obecny menadżer KM Cross - przyp. aut.) i jego brat. Któregoś razu przeczytaliśmy ogłoszenie o naborze do szkółki żużlowej i postanowiliśmy się zapisać. Choć oczywiście już wcześniej wiedziałem, co to żużel, bo chodziłem na mecze z tatą - wspomina Dariusz Śledź.

Zmiana

Przed sezonem 1992 opuścił jednak klub, którego był wychowankiem i zdecydował się na starty we Wrocławiu. W stolicy Dolnego Śląsku spędził dziewięć kolejnych sezonów, w latach 1993-95 zdobywając trzy tytuły mistrzowskie z rzędu.

- Mimo tego sukcesu w Lublinie zaczynało się robić biedniutko. A mi zależało na tym, żeby się rozwijać i zrobić większą karierę. Wrocław zaoferował mi odpowiednie warunki i zdecydowałem się na zmianę. Nigdy nie żałowałem tej decyzji. Z perspektywy lat był to dobry ruch, udało mi się pójść do przodu - opowiada. - Najlepiej wspominam te trzy mistrzostwa. Tworzyliśmy drużynę złożoną z grupy świetnych kolegów, którzy rozumieli się na torze i poza nim.

W 1995 roku na wrocławskim owalu rozegrano historyczne, pierwsze zawody cyklu Grand Prix, który zastąpił rozgrywane dotychczas w formie jednodniowego turnieju Indywidualne Mistrzostwa Świata. Dariusz Śledź otrzymał od organizatorów dziką kartę i ostatecznie zajął 10. miejsce. - To była fantastyczna przygoda. Mogłem ścigać się z najlepszymi na świecie.

Wracał jako zawodnik…

Sezon 2000, w którym po raz pierwszy ligowe rozgrywki zorganizowano pod szyldem Ekstraligi, był jego ostatnim w barwach klubu z Wrocławia. Kolejny rok spędził w pierwszoligowym klubie z Rybnika, by w 2002 roku w ogóle nie startować w lidze. Dziś nie chce mówić o powodach tej przerwy. W 2003 roku zdecydował się na pierwszy powrót do Lublina.

- Nawet się nie zastanawiałem. Propozycja lubelskich działaczy była dość odważna, bo zakontraktowanie zawodnika, który przez rok nigdzie nie startował było sporym ryzykiem. Ale chyba odpłaciłem za to zaufanie - mówi Śledź.

Przez kolejne dwa sezony był jednym z czołowych żużlowców TŻ Lublin, by znowu wyjechać. Lata 2005 i 2006 spędził w Rzeszowie, a w drugim roku pobytu na Podkarpaciu ponownie miał okazję do startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. W 2007 roku ponownie wrócił do rodzinnego miasta.

- Tak jakoś wyszło, że ciągle tu wracam. Tutaj zacząłem swoją karierę i tu ją skończyłem. Choć ten koniec był nieplanowany - mówi Dariusz Śledź.

Podczas ligowego meczu w Gnieźnie doznał urazu kręgosłupa, po którym zrezygnował z dalszej jazdy na żużlu. - To był pechowy sezon. Szkoda, że zabrakło mnie w najważniejszych meczach. Ale tak wyszło i już.

…i jako trener

Zakończenie kariery nie oznaczało jednak końca przygody z żużlem. Pomocną dłoń podał klub z Wrocławia, który zaproponował byłemu zawodnikowi pracę kierownika drużyny u boku Marka Cieślaka, obecnego trenera reprezentacji Polski.

- Cieszyłem się, bo całe życie byłem związany z tym sportem - opowiada Dariusz Śledź. Po roku rozpoczął samodzielną pracę, wiążąc się ze swoim byłym klubem. W latach 2009-2013 był szkoleniowcem Stali Rzeszów, z którą w 2010 roku awansował do Ekstraligi. W 2014 roku objął Start Gniezno. Jego trenerska przygoda w Wielkopolsce skończyła się wraz z problemami finansowymi klubu, które doprowadziły do wycofania drużyny z pierwszej stolicy Polski z ligowych rozgrywek.

Po rocznej przerwie znowu wraca do trenowania i do Lublina, gdzie podobnie jak w Gnieźnie ligowy żużel doczekał się reaktywacji na poziomie drugoligowym. W nadchodzącym sezonie będzie prowadził KM Cross, który przez wielu typowany jest jako faworyt do awansu do pierwszej ligi.

- Zaczynamy z czystą kartką i piszemy historię od nowa. Moim zadaniem było zmontowanie fajnej drużyny i to się udało. Chcę, żeby kibice przychodząc na stadion czuli, że tym zawodnikom ściganie sprawia radość. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy się przy tym dobrze bawili - zapowiada.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama