Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pierwsze godziny powstania styczniowego w regionie puławskim. Część 1

Region puławski był areną wielu niepodległościowych zrywów. Powstanie styczniowe w naszym regionie to wspaniała karta historii, o której nigdy nie powinniśmy zapomnieć.
Pierwsze godziny powstania styczniowego w regionie puławskim. Część 1

Była mroźna, styczniowa noc z czwartku na piątek 22 stycznia 1863 r. Nowa Aleksandria, przysypana śniegiem była cicha i spokojna. Ostatni przechodnie, osłaniając twarze przed trzaskającym mrozem udawali się do swoich domostw. Miasteczko powoli szykowało się do snu.

Nie wszyscy jednak mieli spać tej nocy; w okolicach Instytutu Politechnicznego zbierały się grupy młodych ludzi, które chyłkiem przemykały po parku, by potem nieoczekiwanie rozpłynąć się w mroku między pałacem a świątynią Sybilli. Ciemne cienie znikały w zboczu stromej skarpy. Studenci instytutu zbierali się w kaplicy znajdującej się w głębi groty, by przy ołtarzu z napisem „O Boże w Tobie nadzieja” ślubować braterstwo oraz przysięgać walkę z caratem na śmierć i życie. Głównym organizatorem wojskowym był 20-letni zaledwie komisarz Rządu Narodowego Leon Frankowski. Młodzi konspiratorzy uzbrojeni w noże, tęgie kije, jeden pałasz, dwa pistolety i trzy dubeltówki wyruszyli następnie w stronę Końskowoli. Ich kroki skrzypiące w skutym mrozem śniegu słyszane były coraz ciszej i ciszej. Grupa rozentuzjazmowanych i żądnych walki młodych ludzi zniknęła w mrokach nocy.

Misja Elżbiety Miller

W tym samym czasie z oberży stojącej na skraju Końskowoli otworzyły się tylne drzwi, wybiegła z nich młoda dziewczyna, w biegu zarzuciła na siebie półkożuszek, okręciła głowę chustą i wyruszyła w mroki nocy z trudem przedzierając się przez olbrzymie śnieżne zaspy. Dziewczyna długo krążyła po okolicznych lasach i parowach, unikając rosyjskich patroli, resztką sił brnąc przez głęboki śnieg, wreszcie usłyszała w mrokach nocy polskie głosy. Wreszcie! Udało się! Zdążyła w porę!

– Przemarznięta do szpiku kości dziewczyna nazywała się Elżbieta Miller, była wnuczką końskowolskiego karczmarza, działała w konspiracji i spieszyła do powstańców z bardzo ważną informacją – mówi Sławomir Łowczak, znany historyk i regionalista. – Informacją, która mogła uratować dziesiątki, lub setki ludzkich istnień.

Dziewczyna znała plany powstańcze przewidujące opanowanie przez oddział „Puławiaków” (tak nazywano oddział studentów) Końskowoli. Do dowodzonych przez młodziutkiego Frankowskiego studentów przygotowujących się do ataku na Końskowolę dołączyło ok. 100 chłopów skrzykniętych i przyprowadzonych przez miejscowego proboszcza. Jednak już na miejscu trzeźwo i praktycznie myślący włościanie nie podzielili rewolucyjnego zapału młodych ludzi rwących się do walki, gdyż szybko zorientowali się, że oddział uzbrojony jedynie w trzy dubeltówki, jeden pałasz i dwa pistolety nie ma szans w walce z regularną armią. Chłopi wrócili do domów nie podjąwszy walki.

Tuż przed atakiem, dzięki ofiarności i poświęceniu Elżbiety Miller powstańcy zostali uprzedzeni o grożącym im niebezpieczeństwie. Rosjanie dowiedzieli się o planie ataku powstańców i byli do niego przygotowani. Siły rosyjskie w Końskowoli zostały poważnie wzmocnione, do miasteczka przybył silny oddział rosyjski pod dowództwem pułkownika Burego. W jego skład wchodziły 10. Rota z 18. Wołogodskiego Pułku, 2. Rota Strzelecka z 5. Rotą Piechoty oraz 4. Bateria. Rosyjski dowódca rozkazał wytoczyć na drogę puławską działa, od strony Nowej Aleksandrii wszystkie chałupy obsadził żołnierzami, rozpuścił również po okolicznych drogach kozackie podjazdy i wszystkich napotkanych nakazał aresztować.

– Powstańcy uzbrojeni w kosy, kije i siekiery nie mieli szans ze świetnie uzbrojonymi oddziałami rosyjskimi – wyjaśnia Sławomir Łowczak. – Plan powstańczy zakładał pełne zaskoczenie niewielkich sił carskich stacjonujących w Końskowoli, połączone ze współdziałaniem służącym w oddziale rosyjskim Feliksem Szukiewiczem. Ten ostatni dowiedziawszy się o odkryciu powstańczych planów, powiedział o tym działającej w konspiracji wnuczce oberżysty w Końskowoli Elżbiecie Miller. Dziewczyna nie zważając na duży mróz, pieszo, w nocy odnalazła powstańców i uprzedziła ich, że atak na Końskowolę doprowadzi do rzezi nieuzbrojonych w broń palną powstańców. Bohaterska dziewczyna ocaliła powstańców, ale sama zachorowała po nocnej eskapadzie na zapalenie płuc i niestety wkrótce zmarła.

Zdobycie Kazimierza

Ostrzeżony w porę Leon Frankowski zdecydował, że uda się z „Puławiakami” w stronę Kazimierza Dolnego. Koncentracja powstańców została przeprowadzona w Górach na terenie folwarku Józefa Broniewicza. W skład wojsk powstańczych wchodzili studenci Instytutu Politechnicznego i Rolniczo – Leśnego w Puławach (ówczesnej Nowej Aleksandrii), dołączali do nich mieszkańcy Kazimierza, Parchatki, okolicznych miejscowości, a nawet ochotnicy z Markuszowa. Ich stan liczebny wynosił około 700, powstańcy posiadali nawet kawalerię liczącą 50 koni. Przed świtem, 23 stycznia, powstańcy zaatakowali. Rozbroili kazimierską żandarmerię rosyjską i po krótkiej walce opanowali miasteczko. Ciekawostką jest to, że zdobycie Kazimierza przez powstańców zostało opisane nawet w prasie zagranicznej. Francuskie czasopismo „Le Monde Illustre” w numerze 113 z 11 kwietnia 1863 roku zaprezentowało swym czytelnikom relację z toczonych walk. Opisy zostały urozmaicone drzeworytami przedstawiającymi powstańców. Jeden z nich pt. „Powstańcy zdobywają Kazimierz” autorstwa Victora Ma Deroya i E. Roevensa przedstawia wejście uzbrojonych grup polskich na plac, przy którym znajduje się ratusz, w którym zabarykadowani są Rosjanie kierujący silny ogień w stronę powstańców.

Frankowski, zachęcony sukcesem działał błyskawicznie. Jeszcze tego samego dnia po zajęciu Kazimierza, udał się w stronę Kurowa, połączył swoje siły z przybyłym spod Lubartowa 100-osobowym oddziałem lublinian byłego rosyjskiego porucznika Michała Malukiewicza.

– W Kurowie powstańcy wzięli do niewoli 5 kozaków oraz zatrzymali przejeżdżającego oficera – dodaje Sławomir Łowczak. – Zaprowadzili też warty w miasteczku i okolicy oraz podcięli słupy telegraficzne. Po zajęciu Kurowa siły powstańcze wzmocniły szeregi kurowskich mieszczan, a do powstańców dołączył również burmistrz Markuszowa Antoni Zdanowicz wraz z markuszowską kasą miejską i grupką ochotników.

Zdobyczne ruble

Następnego dnia, w sobotę 24 stycznia w Kurowie powstańcy wzięli do niewoli trzech kozaków i trzech żandarmów nadjeżdżających od Lublina. Jeden z wziętych do niewoli żandarmów, kpt. Grauert, był znanym w Lublinie prześladowcą spiskowców i uczestników patriotycznych manifestacji. Frankowski nie dopuścił do powieszenia rannego kapitana przez powstańców.

Wkrótce od strony Warszawy nadjechał furgon pocztowy, ochraniany przez kilkunastoosobową eskortę. Powstańcy rozbroili eskortujących cenną przesyłkę żołnierzy i przejęli 48 tys. rubli w złocie (za ok. 40 rubli można było kupić dobrą krowę, morga ziemi czyli ok. 0,56 ha kosztowała ok. 90-100 rubli, tyle także kosztował koń, a przeciętny robotnik w Warszawie zarabiał ok. 250 rubli rocznie). Część zdobycznych rubli (15 tys.) Frankowski wysłał dyktatorowi powstania Mierosławskiemu, część została później przekazana aktywnie działającemu w rejonie świętokrzyskiego zgrupowaniu Mariana Langiewicza. Kurów pozostał w rękach powstańców do 25 stycznia 1863 r., wtedy nocą „Puławiacy” wycofali się do Kazimierza Dolnego.

Upojony tak wspaniałymi sukcesami, dokonanymi w krótkim czasie Frankowski zaczął wierzyć w dalsze powodzenie i realny sukces powstania. Na rynku wygłosił płomienne przemówienie do zebranych. Mówił: „Na co wam karabiny, z kijami zdobędziemy na Rosjanach karabiny, z karabinami armaty, a z tymi Modlin i Warszawę”.

Pozostawione w Kazimierzu siły stopniały, trzeba je było uzupełnić i zając się organizacją oraz koordynacją powstania na pozostałych obszarach.

– Z Kazimierza szły na Lubelszczyznę i inne części kraju odezwy, uwłaszczeniowe dekrety, manifesty i rozkazy zredagowane przez komisarza Rządu Narodowego Leona Frankowskiego – kończy Sławomir Łowczak. – Kwatera główna Frankowskiego mieściła się w budynku magistratu kazimierskiego (dzisiejsza Apteka). Nie mogąc pogodzić wszystkich obowiązków Leon Frankowski mianował naczelnikiem wojskowym Antoniego Zdanowicza, byłego oficera carskiej armii, burmistrza Markuszowa, jego pomocnikiem został porucznik Michał Malukiewicz. W Kazimierzu Dolnym zaczęła funkcjonować niezależna od carskiej Rosji i w pełni kontrolowana przez polskie siły zbrojne Powstańcza Rzeczpospolita Kazimierska. Jak się miało okazać już wkrótce – nie na długo.

Ale o tym już za dwa tygodnie.

Była mroźna, styczniowa noc z czwartku na piątek 22 stycznia 1863 r. Nowa Aleksandria, przysypana śniegiem była cicha i spokojna. Ostatni przechodnie, osłaniając twarze przed trzaskającym mrozem udawali się do swoich domostw. Miasteczko powoli szykowało się do snu.

Nie wszyscy jednak mieli spać tej nocy; w okolicach Instytutu Politechnicznego zbierały się grupy młodych ludzi, które chyłkiem przemykały po parku, by potem nieoczekiwanie rozpłynąć się w mroku między pałacem a świątynią Sybilli. Ciemne cienie znikały w zboczu stromej skarpy. Studenci instytutu zbierali się w kaplicy znajdującej się w głębi groty, by przy ołtarzu z napisem „O Boże w Tobie nadzieja” ślubować braterstwo oraz przysięgać walkę z caratem na śmierć i życie. Głównym organizatorem wojskowym był 20-letni zaledwie komisarz Rządu Narodowego Leon Frankowski. Młodzi konspiratorzy uzbrojeni w noże, tęgie kije, jeden pałasz, dwa pistolety i trzy dubeltówki wyruszyli następnie w stronę Końskowoli. Ich kroki skrzypiące w skutym mrozem śniegu słyszane były coraz ciszej i ciszej. Grupa rozentuzjazmowanych i żądnych walki młodych ludzi zniknęła w mrokach nocy.

Była mroźna, styczniowa noc z czwartku na piątek 22 stycznia 1863 r. Nowa Aleksandria, przysypana śniegiem była cicha i spokojna. Ostatni przechodnie, osłaniając twarze przed trzaskającym mrozem udawali się do swoich domostw. Miasteczko powoli szykowało się do snu.

Nie wszyscy jednak mieli spać tej nocy; w okolicach Instytutu Politechnicznego zbierały się grupy młodych ludzi, które chyłkiem przemykały po parku, by potem nieoczekiwanie rozpłynąć się w mroku między pałacem a świątynią Sybilli. Ciemne cienie znikały w zboczu stromej skarpy. Studenci instytutu zbierali się w kaplicy znajdującej się w głębi groty, by przy ołtarzu z napisem „O Boże w Tobie nadzieja” ślubować braterstwo oraz przysięgać walkę z caratem na śmierć i życie. Głównym organizatorem wojskowym był 20-letni zaledwie komisarz Rządu Narodowego Leon Frankowski. Młodzi konspiratorzy uzbrojeni w noże, tęgie kije, jeden pałasz, dwa pistolety i trzy dubeltówki wyruszyli następnie w stronę Końskowoli. Ich kroki skrzypiące w skutym mrozem śniegu słyszane były coraz ciszej i ciszej. Grupa rozentuzjazmowanych i żądnych walki młodych ludzi zniknęła w mrokach nocy.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama