Ostatnie mrozy to znakomita pogoda dla amatorów zimowych kąpieli, choć Paweł Drozd z Lubelskiego Klubu Morsów mówi, że mogłoby być zimniej. – Chętnie wykąpałbym się przy minus trzydziestu. Dla Rosjan czy Finów to normalna rzecz, na dodatek u nich jest przyjęte, że zanurza się cały organizm – wyjaśnia miłośnik lodowych kąpieli.
Paweł Drozd morsuje już drugi sezon, wcześniej, jak wspomina, testował swoje możliwości. – Jeśli chodzi o początki, to są dwie szkoły, jedna zakłada „challange” – wskakiwanie od razu do lodowatej wody, inna to przystosowywanie organizmu. Ja np. wychodziłem zimą na ogródek i nacierałem się śniegiem – wyjaśnia mors.
Przełamanie barier
Powody, dla których ludzie zaczynają morsować są różne, podobnie jak zalety wynikające z mroźnych kąpieli. – Na początku chodzi o przełamanie pewnego rodzaju barier. W domu się utarło, że jak jest zimno, to zaraz dopada zapalenie płuc i wszelkie choroby, my pokazujemy że jest inaczej – wyjaśnia Piotr Kańczugowski, który wskakuje do zimnej wody od ok. 9 lat. – Nie ukrywam, że na początku, gdy widziałem morsów, myślałem, że to grupa wariatów – śmieje się. Najniższa temperatura, przy której morsował Piotr wynosiła ok. 24 stopni poniżej zera. – Pamiętam, jak woda chlupnęła mi wtedy w okulary i zamarzła, zrobiły nam się sople we włosach.
Zamiast kawy – spacer po śniegu
Jak podaje portal morsowanie.info, regularne kąpiele w lodowatej wodzie przynoszą wiele korzyści zdrowotnych, m.in. poprawiają krążenie krwi, minimalizują objawy schorzeń reumatycznych oraz astmy oraz wpływają na lepszą regulację produkcji ciepła przez organizm. Przypuszczalnie poprawia również układ odpornościowy.
Morsowanie poprawia także samopoczucie, co potwierdzają nasi rozmówcy. – Podczas pierwszej kąpieli nie ma euforii, czuje się przede wszystkim szczypanie od mrozu, ale przy kolejnych próbach endorfiny wyraźnie idą do góry – mówi Paweł Drozd. Mors dodaje, że nie tylko mroźne kąpiele, ale ogólnie niskie temperatury dobrze wpływają na organizm. – Zamiast kawy chodzę na bosaka po śniegu, czuje się świetnie i nie choruję.
1000 igiełek energii
Jak wyjaśnia Piotr Kańczugowski, uczucie po zimnych kąpielach jest podobne do tego, które towarzyszy po wysiłku fizycznym. – To tak jak ze sportem. Jest się zmęczonym, ale czuć przypływ endorfin. Podczas kąpieli dochodzi jeszcze jeden czynnik, czyli przebywanie w grupie, wszyscy żartują, śmieją się, to jest jak 1000 igiełek ładujących energię.
Prawdopodobnie najmłodszym morsem w Lublinie jest 11-letni Kacper Jeziorowski, który poznał dobrodziejstwo zimnych kąpieli przypadkiem. – Miałem pięć lat, gdy wszedłem do zimnego Bałtyku, zmarzłem, ale bardzo mi się spodobało – mówi Kacper. Jak opowiadają rodzice 11-letniego morsa, od tamtej pory Kacper w domu używa tylko zimnej wody. Z innymi morsami w Lublinie 11-latek zaczął się kąpać tej zimy. – Najtrudniejsza jest pierwsza kąpiel, ale później jest super. Rodzice nie mieli żadnych przeciwwskazań, raczej byli dumni.
Morsowanie nie wymaga szczególnych przygotowań jeśli chodzi o sprawność fizyczną, chodzi przede wszystkim o nastawienie psychiczne. – Na początku proponuję pójść na badania kontrolne do lekarza, najlepiej kardiologa, który zbada nam serce i krążenie. Stara, sprawdzona procedura, to rozmowa z doświadczonym morsem, który wytłumaczy, co należy na siebie nałożyć, jakiego rodzaju buty czy skarpetki – mówi Kańczugowski.
Żadnych chorób
Przy pierwszym podejściu mors zaleca ostrożne wchodzenie do wody. – Pierwsza kąpiel powinna trwać kilka sekund, to pozwoli sprawdzić, jak reaguje nasz organizm, czy zsiniejemy, co będzie oznaczało jakieś kłopoty z krążeniem, czy zaczerwienimy się jak rak, co jest znakiem, że wszystko z nami w porządku. Inna szkoła zakłada, że za pierwszym razem wchodzi się nawet na minutę, ja uważam, że lepsze są krótkie inicjacje.
Kańczugowski również podkreśla korzystny wpływ na zdrowie mroźnych kąpieli. – Nie pamiętam, kiedy poważnie chorowałem, zdarza się tylko delikatny katar. Zimna woda pozwala też na szybką regenerację stawów. Słyszałem, że często osobom, które korzystają z krioterapii, lekarze nieoficjalnie zalecają zimowe kąpiele.
Wbrew pozorom, morsami nie zostają tylko osoby lubiące zimno. – Zdarza się, że w kąpielach uczestniczą kobiety, które są z natury ciepłolubne i w domu najchętniej siedzą pod pierzyną.
Lubelski Klub Morsów zrzesza ok. 50 osób. Średnio, jeśli warunki są odpowiednie, w kąpielach w Zalewie Zemborzyckim bierze udział ok. 100 osób. Rekord wynosił niecałe 200 osób. – Myślę, że w tym roku będzie więcej – mówi Paweł Drozd.
Ostatnie mrozy to znakomita pogoda dla amatorów zimowych kąpieli, choć Paweł Drozd z Lubelskiego Klubu Morsów mówi, że mogłoby być zimniej. – Chętnie wykąpałbym się przy minus trzydziestu. Dla Rosjan czy Finów to normalna rzecz, na dodatek u nich jest przyjęte, że zanurza się cały organizm – wyjaśnia miłośnik lodowych kąpieli.
Paweł Drozd morsuje już drugi sezon, wcześniej, jak wspomina, testował swoje możliwości. – Jeśli chodzi o początki, to są dwie szkoły, jedna zakłada „challange” – wskakiwanie od razu do lodowatej wody, inna to przystosowywanie organizmu. Ja np. wychodziłem zimą na ogródek i nacierałem się śniegiem – wyjaśnia mors.
Przełamanie barier
Powody, dla których ludzie zaczynają morsować są różne, podobnie jak zalety wynikające z mroźnych kąpieli. – Na początku chodzi o przełamanie pewnego rodzaju barier. W domu się utarło, że jak jest zimno, to zaraz dopada zapalenie płuc i wszelkie choroby, my pokazujemy że jest inaczej – wyjaśnia Piotr Kańczugowski, który wskakuje do zimnej wody od ok. 9 lat. – Nie ukrywam, że na początku, gdy widziałem morsów, myślałem, że to grupa wariatów – śmieje się. Najniższa temperatura, przy której morsował Piotr wynosiła ok. 24 stopni poniżej zera. – Pamiętam, jak woda chlupnęła mi wtedy w okulary i zamarzła, zrobiły nam się sople we włosach.















Komentarze