Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zatrzymani za rasistowskie plakaty. Pietrasiewicz: "Chciałbym stanąć z tymi ludźmi twarzą w twarz"

Policyjna specgrupa zatrzymała sześć osób odpowiedzialnych za antysemickie akcje w Lublinie. Wśród nich jest syn emerytowanego profesora UMCS i pracownik... Państwowego Muzeum na Majdanku.
Zatrzymani za rasistowskie plakaty. Pietrasiewicz: "Chciałbym stanąć z tymi ludźmi twarzą w twarz"
Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie poinformowała, że sąd w piątek uwzględnił wnioski prokuratury o aresztowanie czterech podejrzanych. - Wobec dwóch pozostałych podejrzanych mężczyzn prokurator zastosował poręczenia majątkowe, a wobec jednego także dozór policyjny - dodała. Pięciu mężczyzn usłyszało zarzuty dotyczące działania w grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw polegających na propagowaniu faszyzmu, nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz znieważaniu innych osób. Szósty jest podejrzany o pomocnictwo do popełnienia takich czynów. Kępka powiedziała, że niektórzy z podejrzanych częściowo przyznali się do zarzutów. - Złożyli wyjaśnienia, których treści ze względu na dobro śledztwa nie ujawniamy - zaznaczyła. (PAP)Od grudnia 2010 r. na ulicach Lublina pojawiły się co jakiś czas antysemickie plakaty. Na większości z nich atakowano Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN. W końcu policja powołała specjalną grupę z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Lublinie. W środę policjanci zatrzymali 35-letniego Krzysztofa K., 35-letniego Łukasza P. i 34-letniego Bartłomieja I. To bezrobotni z Lublina. Pierwszy z nich to syn emerytowanego profesora filozofii UMCS, który dał się poznać z antysemickich poglądów. - Mężczyźni zostali zatrzymani na gorącym uczynku. Rozwieszali plakaty na przystankach przy ul. Doświadczalnej - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP. - Na plakatach widniały napisy: "Syjoniści won z Lublina” i "Nasze ulice! Nasze kamienice!”. Na afiszach widniały również wizerunki 10 osób, w tym Tomasza Pietrasiewicza i ks. prof. Alfreda Wierzbickiego z KUL. Policjanci przeszukali skodę, którą jeździli zatrzymani. W bagażniku znaleźli kolejnych 14 plakatów i spis miejsc, gdzie miały zostać powieszone. - To miejsca, których nie obejmują kamery miejskiego monitoringu - dodaje Wójtowicz. - Ta grupa była bardzo hermetyczna. Nikogo nie informowali o swoich akcjach. Kolejne dwie osoby policjanci zatrzymali w czwartek nad ranem. Wśród nich 50-letniego Krzysztofa K., pracownika Państwowego Muzeum na Majdanku. - Zabezpieczyliśmy komputer i drukarkę należącą do muzeum. Z ustaleń biegłego wynika, że na tym sprzęcie wydrukowano co najmniej dwa antysemickie plakaty - wyjaśnia Wójtowicz. - Jesteśmy zszokowani - mówi Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik muzeum. - Wszczęliśmy w tej sprawie wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Do czasu jego zakończenia podejrzany w sprawie pracownik zostanie zwolniony z obowiązku świadczenia pracy. Już dwa lata temu nazwisko 50-letniego Krzysztofa K. z muzeum pojawiło się w kontekście antysemickich ataków. Grupa hakerska Anonymous włamała się wtedy na nacjonalistyczne strony internetowe. Zdobyła tam listę nazwisk, na której figurował mężczyzna. On sam zaprzeczał wówczas, by miał cokolwiek wspólnego z antysemicką działalnością. W czwartek po południu policjanci zatrzymali jeszcze 34-letniego Michała W. z Łodzi. Na potrzeby grupy drukował antysemickie banery. Zatrzymanym grozi do 7,5 roku więzienia, bo prokuratura twierdzi, iż działali w zorganizowanej grupie przestępczej - wszystkich tych przestępstw dokonywali według ścisłego podziału ról. Część z nich zajmowała się ogólnym projektem działań, inni grafiką, a jeszcze inni drukowaniem i kolportażem. Członków grupy obciążają nie tylko plakaty znalezione w samochodzie. W ich mieszkaniach policjanci trafili na szereg innych materiałów o treści faszystowskiej. Odnaleziono również odręczne notatki z hasłami, które miały pojawić się na plakatach. - Chciałbym stanąć z tymi ludźmi twarzą w twarz, żeby spojrzeli mi w oczy - mówi Tomasz Pietrasiewcz, szef Teatru NN. - W tej sprawie chodzi nie tylko o mnie, ale i o wielu innych ludzi, działających m. in. na rzecz upamiętnienia kultury żydowskiej. Ja stałem się tylko symbolem, a przecież ucierpiało znacznie więcej osób.Tomasz Pietrasiewicz, szef Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN - Zatrzymani to dojrzali ludzie, a więc mają ukształtowane poglądy. Gdyby to byli np. młodzi kibole, to pewni machnęlibyśmy na to ręką. Teraz jednak widać, że to jest głębsza sprawa. Chciałbym stanąć z tymi ludźmi twarzą w twarz, żeby spojrzeli mi w oczy. Myślę, że będzie ku temu okazja podczas procesu. W tej sprawie chodzi nie tylko o mnie, ale i o wielu innych ludzi, działających m. in. na rzecz upamiętnienia kultury żydowskiej. Ja stałem się tylko symbolem, a przecież ucierpiało znacznie więcej osób. Teraz nie ma we mnie emocji i chęci karania. Nie myślę w ten sposób. Kara to moim zdaniem rzecz drugorzędna. Najważniejsze, że sprawa została upubliczniona.

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama