Policyjna specgrupa zatrzymała sześć osób odpowiedzialnych za antysemickie akcje w Lublinie. Wśród nich jest syn emerytowanego profesora UMCS i pracownik... Państwowego Muzeum na Majdanku.
Jacek Szydłowski
24.01.2014 17:00
Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie poinformowała, że sąd w piątek uwzględnił wnioski prokuratury o aresztowanie czterech podejrzanych. - Wobec dwóch pozostałych podejrzanych mężczyzn prokurator zastosował poręczenia majątkowe, a wobec jednego także dozór policyjny - dodała.
Pięciu mężczyzn usłyszało zarzuty dotyczące działania w grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw polegających na propagowaniu faszyzmu, nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz znieważaniu innych osób. Szósty jest podejrzany o pomocnictwo do popełnienia takich czynów.
Kępka powiedziała, że niektórzy z podejrzanych częściowo przyznali się do zarzutów. - Złożyli wyjaśnienia, których treści ze względu na dobro śledztwa nie ujawniamy - zaznaczyła. (PAP)Od grudnia 2010 r. na ulicach Lublina pojawiły się co jakiś czas antysemickie plakaty. Na większości z nich atakowano Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN. W końcu policja powołała specjalną grupę z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Lublinie.
W środę policjanci zatrzymali 35-letniego Krzysztofa K., 35-letniego Łukasza P. i 34-letniego Bartłomieja I. To bezrobotni z Lublina. Pierwszy z nich to syn emerytowanego profesora filozofii UMCS, który dał się poznać z antysemickich poglądów.
- Mężczyźni zostali zatrzymani na gorącym uczynku. Rozwieszali plakaty na przystankach przy ul. Doświadczalnej - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP. - Na plakatach widniały napisy: "Syjoniści won z Lublina” i "Nasze ulice! Nasze kamienice!”.
Na afiszach widniały również wizerunki 10 osób, w tym Tomasza Pietrasiewicza i ks. prof. Alfreda Wierzbickiego z KUL. Policjanci przeszukali skodę, którą jeździli zatrzymani. W bagażniku znaleźli kolejnych 14 plakatów i spis miejsc, gdzie miały zostać powieszone.
- To miejsca, których nie obejmują kamery miejskiego monitoringu - dodaje Wójtowicz. - Ta grupa była bardzo hermetyczna. Nikogo nie informowali o swoich akcjach.
Kolejne dwie osoby policjanci zatrzymali w czwartek nad ranem. Wśród nich 50-letniego Krzysztofa K., pracownika Państwowego Muzeum na Majdanku. - Zabezpieczyliśmy komputer i drukarkę należącą do muzeum. Z ustaleń biegłego wynika, że na tym sprzęcie wydrukowano co najmniej dwa antysemickie plakaty - wyjaśnia Wójtowicz.
- Jesteśmy zszokowani - mówi Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik muzeum. - Wszczęliśmy w tej sprawie wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Do czasu jego zakończenia podejrzany w sprawie pracownik zostanie zwolniony z obowiązku świadczenia pracy.
Już dwa lata temu nazwisko 50-letniego Krzysztofa K. z muzeum pojawiło się w kontekście antysemickich ataków. Grupa hakerska Anonymous włamała się wtedy na nacjonalistyczne strony internetowe. Zdobyła tam listę nazwisk, na której figurował mężczyzna. On sam zaprzeczał wówczas, by miał cokolwiek wspólnego z antysemicką działalnością.
W czwartek po południu policjanci zatrzymali jeszcze 34-letniego Michała W. z Łodzi. Na potrzeby grupy drukował antysemickie banery.
Zatrzymanym grozi do 7,5 roku więzienia, bo prokuratura twierdzi, iż działali w zorganizowanej grupie przestępczej - wszystkich tych przestępstw dokonywali według ścisłego podziału ról. Część z nich zajmowała się ogólnym projektem działań, inni grafiką, a jeszcze inni drukowaniem i kolportażem.
Członków grupy obciążają nie tylko plakaty znalezione w samochodzie. W ich mieszkaniach policjanci trafili na szereg innych materiałów o treści faszystowskiej. Odnaleziono również odręczne notatki z hasłami, które miały pojawić się na plakatach.
- Chciałbym stanąć z tymi ludźmi twarzą w twarz, żeby spojrzeli mi w oczy - mówi Tomasz Pietrasiewcz, szef Teatru NN. - W tej sprawie chodzi nie tylko o mnie, ale i o wielu innych ludzi, działających m. in. na rzecz upamiętnienia kultury żydowskiej. Ja stałem się tylko symbolem, a przecież ucierpiało znacznie więcej osób.Tomasz Pietrasiewicz, szef Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN
- Zatrzymani to dojrzali ludzie, a więc mają ukształtowane poglądy. Gdyby to byli np. młodzi kibole, to pewni machnęlibyśmy na to ręką. Teraz jednak widać, że to jest głębsza sprawa. Chciałbym stanąć z tymi ludźmi twarzą w twarz, żeby spojrzeli mi w oczy. Myślę, że będzie ku temu okazja podczas procesu.
W tej sprawie chodzi nie tylko o mnie, ale i o wielu innych ludzi, działających m. in. na rzecz upamiętnienia kultury żydowskiej. Ja stałem się tylko symbolem, a przecież ucierpiało znacznie więcej osób. Teraz nie ma we mnie emocji i chęci karania. Nie myślę w ten sposób. Kara to moim zdaniem rzecz drugorzędna. Najważniejsze, że sprawa została upubliczniona.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze