Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Chińskie kolektory słoneczne to buble! "Mieliśmy pożar"

Solary, które gminy fundują swoim mieszkańcom, mogą sprawić więcej kłopotu niż pożytku. Tanie chińskie instalacje nie tylko się psują, ale potrafią się też zapalić. Płoną najczęściej tzw. wymienniki ciepła i łatwopalne izolacje
Chińskie kolektory słoneczne to buble! "Mieliśmy pożar"
- Inwestycje w OZE (odnawialne źródła energii) to ogromne przedsięwzięcie. Tylko w grudniu i styczniu Urząd Marszałkowski rozdysponował środki za 350 mln zł

Biłgoraj, Lubartów, Tomaszów Lubelski, Kamionka, Branica Radzyńska – lista miejscowości, w których strażacy wyjeżdżali do pożarów instalacji solarnych, jest długa. Ogień pojawia się najczęściej w kotłowniach, gdzie zamontowane są sterowniki, grzałki, wymienniki ciepła i zasobniki wody. Najczęstszy powód to „zwarcie instalacji elektrycznej”.

W styczniu taki pożar przeżył pan Grzegorz z Lubartowa.

– W piwnicy nagle pojawiło się bardzo dużo dymu. Paliła się instalacja solarna. Zbiegłem na dół i próbowałem gasić. Żona zadzwoniła po straż pożarną. Oddymianie mieszkania trwało pół dnia, a my na jakiś czas straciliśmy dostęp do ciepłej wody – opowiada.

Instalacja została zamontowana 1,5 roku temu przez gminę w ramach unijnego projektu. Sprzęt powinien działać nieprzerwanie przez 5 lat. Urzędnicy obiecywali bezpłatny serwis i wieloletnią gwarancję. Praktyka wygląda jednak nieco inaczej.

– Współwłaścicielem tych solarów jest miasto, ale w urzędzie usłyszałem, że oni za szkody nie zapłacą i skierowali mnie do serwisu. Tam dowiedziałem się, że naprawią instalację, ale za nowe części muszę zapłacić sam – opowiada mieszkaniec Lubartowa.

Po ostatnim pożarze pan Grzegorz ma wątpliwości co do bezpieczeństwa tych urządzeń. Nie może jednak z instalacji zrezygnować, bo unijny projekt narzuca 5-letni okres użytkowania.

Firma na jeden przetarg

– Od 2011 r. do Polski na bardzo dużą skalę zaczęto sprowadzać tanie zestawy solarne z Chin. Część chińskich produktów to dobre urządzenia, jednak na rynek trafia też dużo towaru bardzo niskiej jakości. Wcale się nie dziwie, że ulegają awarii – mówi Piotr Nowak, kierownik firmy zajmującej montażem takich instalacji. – Miałem okazję serwisować takie urządzenia. Kolektory miały system mocowań wątpliwej jakości, a z powodu nieszczelności instalacji już po roku od zakupu po elewacji spływała rdzawa ciecz – opowiada.

Zdaniem naszego rozmówcy, jak grzyby po deszczu powstają firmy, które chcą wygrywać gminne przetargi za wszelką cenę.

– Istnieje pewna grupa biznesów, które powstają pod konkretne przetargi. Montują swoje zestawy i znikają z rynku – tłumaczy.

Bardzo często też korzystające z unijnych dotacji gminy płacą znacznie więcej niż klienci decydujący się na zakup zestawów po cenach rynkowych. W dodatku kupują produkty, które nie wytrzymują nawet kilku lat eksploatacji.

– To problem wynikający ze zbyt małej wagi przywiązywanej do jakości urządzeń podczas przygotowywania przetargów – uważa Piotr Nowak.

Chcesz jakości - nie dostaniesz pieniędzy

Na jakość postanowiły postawić Puławy. Wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o dofinansowanie zakupu m.in. instalacji solarnych przygotowywał Robert Domański, szef Wydziału Rozwoju Miasta.

– Nie chcieliśmy, żeby nasi mieszkańcy otrzymali najtańszą chińszczyznę. Taki sprzęt powinien służyć nawet przez 20 lat. Zaproponowaliśmy więc instalacje ze średniej półki cenowej – opowiada Domański. – Okazało się jednak, że więcej punktów zdobyły te wnioski, w których cena nie gwarantowała jakości. Efekt jest taki, że nasze miasto tej dotacji nie otrzyma.

Pieniądze otrzyma za to wiele innych miast i gmin. Inwestycje w OZE (odnawialne źródła energii) to ogromne przedsięwzięcie. Tylko w grudniu i styczniu Urząd Marszałkowski rozdysponował środki za 350 mln zł. Za te pieniądze, już niedługo, na dachach tysięcy domów pojawią się nowe panele, a do kotłowni trafią zasobniki, sterowniki i grzałki.

Biłgoraj, Lubartów, Tomaszów Lubelski, Kamionka, Branica Radzyńska – lista miejscowości, w których strażacy wyjeżdżali do pożarów instalacji solarnych, jest długa. Ogień pojawia się najczęściej w kotłowniach, gdzie zamontowane są sterowniki, grzałki, wymienniki ciepła i zasobniki wody. Najczęstszy powód to „zwarcie instalacji elektrycznej”.

W styczniu taki pożar przeżył pan Grzegorz z Lubartowa.

– W piwnicy nagle pojawiło się bardzo dużo dymu. Paliła się instalacja solarna. Zbiegłem na dół i próbowałem gasić. Żona zadzwoniła po straż pożarną. Oddymianie mieszkania trwało pół dnia, a my na jakiś czas straciliśmy dostęp do ciepłej wody – opowiada.

Instalacja została zamontowana 1,5 roku temu przez gminę w ramach unijnego projektu. Sprzęt powinien działać nieprzerwanie przez 5 lat. Urzędnicy obiecywali bezpłatny serwis i wieloletnią gwarancję. Praktyka wygląda jednak nieco inaczej.

– Współwłaścicielem tych solarów jest miasto, ale w urzędzie usłyszałem, że oni za szkody nie zapłacą i skierowali mnie do serwisu. Tam dowiedziałem się, że naprawią instalację, ale za nowe części muszę zapłacić sam – opowiada mieszkaniec Lubartowa.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama