Biłgoraj, Lubartów, Tomaszów Lubelski, Kamionka, Branica Radzyńska – lista miejscowości, w których strażacy wyjeżdżali do pożarów instalacji solarnych, jest długa. Ogień pojawia się najczęściej w kotłowniach, gdzie zamontowane są sterowniki, grzałki, wymienniki ciepła i zasobniki wody. Najczęstszy powód to „zwarcie instalacji elektrycznej”.
W styczniu taki pożar przeżył pan Grzegorz z Lubartowa.
– W piwnicy nagle pojawiło się bardzo dużo dymu. Paliła się instalacja solarna. Zbiegłem na dół i próbowałem gasić. Żona zadzwoniła po straż pożarną. Oddymianie mieszkania trwało pół dnia, a my na jakiś czas straciliśmy dostęp do ciepłej wody – opowiada.
Instalacja została zamontowana 1,5 roku temu przez gminę w ramach unijnego projektu. Sprzęt powinien działać nieprzerwanie przez 5 lat. Urzędnicy obiecywali bezpłatny serwis i wieloletnią gwarancję. Praktyka wygląda jednak nieco inaczej.
– Współwłaścicielem tych solarów jest miasto, ale w urzędzie usłyszałem, że oni za szkody nie zapłacą i skierowali mnie do serwisu. Tam dowiedziałem się, że naprawią instalację, ale za nowe części muszę zapłacić sam – opowiada mieszkaniec Lubartowa.
Po ostatnim pożarze pan Grzegorz ma wątpliwości co do bezpieczeństwa tych urządzeń. Nie może jednak z instalacji zrezygnować, bo unijny projekt narzuca 5-letni okres użytkowania.
Firma na jeden przetarg
– Od 2011 r. do Polski na bardzo dużą skalę zaczęto sprowadzać tanie zestawy solarne z Chin. Część chińskich produktów to dobre urządzenia, jednak na rynek trafia też dużo towaru bardzo niskiej jakości. Wcale się nie dziwie, że ulegają awarii – mówi Piotr Nowak, kierownik firmy zajmującej montażem takich instalacji. – Miałem okazję serwisować takie urządzenia. Kolektory miały system mocowań wątpliwej jakości, a z powodu nieszczelności instalacji już po roku od zakupu po elewacji spływała rdzawa ciecz – opowiada.
Zdaniem naszego rozmówcy, jak grzyby po deszczu powstają firmy, które chcą wygrywać gminne przetargi za wszelką cenę.
– Istnieje pewna grupa biznesów, które powstają pod konkretne przetargi. Montują swoje zestawy i znikają z rynku – tłumaczy.
Bardzo często też korzystające z unijnych dotacji gminy płacą znacznie więcej niż klienci decydujący się na zakup zestawów po cenach rynkowych. W dodatku kupują produkty, które nie wytrzymują nawet kilku lat eksploatacji.
– To problem wynikający ze zbyt małej wagi przywiązywanej do jakości urządzeń podczas przygotowywania przetargów – uważa Piotr Nowak.
Chcesz jakości - nie dostaniesz pieniędzy
Na jakość postanowiły postawić Puławy. Wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o dofinansowanie zakupu m.in. instalacji solarnych przygotowywał Robert Domański, szef Wydziału Rozwoju Miasta.
– Nie chcieliśmy, żeby nasi mieszkańcy otrzymali najtańszą chińszczyznę. Taki sprzęt powinien służyć nawet przez 20 lat. Zaproponowaliśmy więc instalacje ze średniej półki cenowej – opowiada Domański. – Okazało się jednak, że więcej punktów zdobyły te wnioski, w których cena nie gwarantowała jakości. Efekt jest taki, że nasze miasto tej dotacji nie otrzyma.
Pieniądze otrzyma za to wiele innych miast i gmin. Inwestycje w OZE (odnawialne źródła energii) to ogromne przedsięwzięcie. Tylko w grudniu i styczniu Urząd Marszałkowski rozdysponował środki za 350 mln zł. Za te pieniądze, już niedługo, na dachach tysięcy domów pojawią się nowe panele, a do kotłowni trafią zasobniki, sterowniki i grzałki.
Biłgoraj, Lubartów, Tomaszów Lubelski, Kamionka, Branica Radzyńska – lista miejscowości, w których strażacy wyjeżdżali do pożarów instalacji solarnych, jest długa. Ogień pojawia się najczęściej w kotłowniach, gdzie zamontowane są sterowniki, grzałki, wymienniki ciepła i zasobniki wody. Najczęstszy powód to „zwarcie instalacji elektrycznej”.
W styczniu taki pożar przeżył pan Grzegorz z Lubartowa.
– W piwnicy nagle pojawiło się bardzo dużo dymu. Paliła się instalacja solarna. Zbiegłem na dół i próbowałem gasić. Żona zadzwoniła po straż pożarną. Oddymianie mieszkania trwało pół dnia, a my na jakiś czas straciliśmy dostęp do ciepłej wody – opowiada.
Instalacja została zamontowana 1,5 roku temu przez gminę w ramach unijnego projektu. Sprzęt powinien działać nieprzerwanie przez 5 lat. Urzędnicy obiecywali bezpłatny serwis i wieloletnią gwarancję. Praktyka wygląda jednak nieco inaczej.
– Współwłaścicielem tych solarów jest miasto, ale w urzędzie usłyszałem, że oni za szkody nie zapłacą i skierowali mnie do serwisu. Tam dowiedziałem się, że naprawią instalację, ale za nowe części muszę zapłacić sam – opowiada mieszkaniec Lubartowa.














Komentarze