O ograniczeniu handlu w Biłgoraju mówiło się już od kilku lat. Samorządowcy szukali sposobu na ukrócenie całodobowej sprzedaży trunków wysokoprocentowych. W mieście funkcjonuje dziś 65 punktów, w których dostępny jest alkohol. Pięć z nich, znajdujących się w ścisłym centrum miasta, otwarte jest do późnych godzin nocnych lub całodobowo.
– Prawo nie przewiduje jednak możliwości zakazu wyłącznie nocnej sprzedaży alkoholu – przyznaje Jan Jamiński, kierownik referatu gospodarki komunalnej Urzędu Miasta. – Dlatego skorzystaliśmy z przepisu mówiącego o skróceniu czasu handlu detalicznego jako takiego. W Biłgoraju nocą działać będą mogły tylko lokale gastronomiczne i stacje paliw, ale nie jest to problem, bo te znajdują się dalej od centrum. Naszym problemem było to, że wiele sklepów w centrum miasta były czynne do 3 rano lub nawet całodobowo. Z miejskiego monitoringu wiadomo, że klienci kupowali nocą tam alkohol, a potem spożywali go w parku. Dwa razy zdewastowano fontannę. Raz nalano do niej płynu, który uszkodził filtry. Ciągłym problemem było też wywracanie koszy na śmieci i niszczenie znaków drogowych i tablic informacyjnych.
Wiceburmistrz Michał Dec przekonując na sesji radnych do tego pomysłu podkreślał, że podjęcie takiej uchwały ograniczy zakłócanie ciszy nocnej przez osoby pijące alkohol na skwerach, w parkach i na przystankach autobusowych. Dodał, że o wprowadzenie takiego rozwiązania wnioskowała również Komenda Powiatowa Policji w Biłgoraju, której łatwiej będzie później sprawdzać, czy alkohol nie jest sprzedawany nieletnim. Radni przyklasnęli pomysłowi. Nikt nie zagłosował przeciwko projektowi uchwały.
– Sklepikarze nie protestowali na sesji, bo byliśmy pewni, że takie kuriozum nie zostanie przegłosowane – mówi prosząc o anonimowość jeden z prywatnych przedsiębiorców tłumacząc, dlaczego handlowcy nie przedstawili samorządowcom swojego stanowiska. – Uchwała oznacza dla nas drastyczny spadek dochodów, a co za tym idzie także ograniczenie zatrudnienia. Pracownicy, w takiej liczbie jak obecnie, najprawdopodobniej nie będą już potrzebni. Tej kwestii nie analizowałem jeszcze szczegółowo, ale tak to się niestety skończy.
– Radni zajmują się nie tym, co potrzeba – uważa ekspedientka innego sklepu. – I handel, i prowadzenie działalności gospodarczej powinno być w pełni wolne. Jak ktoś chce wypić, to i tak wypije. Żaden przepis nic nie da. Jeśli radnym przeszkadzał wandalizm, to powinni się zastanowić, jak temu przeciwdziałać, a nie podejmować decyzje, które będą miały zły wpływ na właścicieli i pracowników sklepów.
Dariusz Jodłowski, prezes Pracodawców Lubelszczyzny „Lewiatan”
To tylko doraźne rozwiązanie nie likwidujące patologicznych zachowań, a uderzające w przedsiębiorców i konsumentów. To, że sklepy były otwarte w nocy, wynikało z rachunku ekonomicznego i pokazywało, że są chętni na takie zakupy. Generowało też przychody z podatków do miejskiej kasy, o których mądrym spożytkowaniu mogli decydować radni. Z polskiego doświadczenia historycznego możemy domniemywać, że zamknięte sklepy zastąpią teraz „mety”. Jeśli do tej pory władze miasta nie radziły sobie z problemem, to tym bardziej nie poradzą sobie, gdy handel zejdzie do szarej strefy.
O ograniczeniu handlu w Biłgoraju mówiło się już od kilku lat. Samorządowcy szukali sposobu na ukrócenie całodobowej sprzedaży trunków wysokoprocentowych. W mieście funkcjonuje dziś 65 punktów, w których dostępny jest alkohol. Pięć z nich, znajdujących się w ścisłym centrum miasta, otwarte jest do późnych godzin nocnych lub całodobowo.
O ograniczeniu handlu w Biłgoraju mówiło się już od kilku lat. Samorządowcy szukali sposobu na ukrócenie całodobowej sprzedaży trunków wysokoprocentowych. W mieście funkcjonuje dziś 65 punktów, w których dostępny jest alkohol. Pięć z nich, znajdujących się w ścisłym centrum miasta, otwarte jest do późnych godzin nocnych lub całodobowo.














Komentarze