Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jak siwkowi i gniademu w zęby zaglądali na końskim targu w Piaskach

Końskie targi, które przez wiele lat odbywały się w Piaskach, to już historia. Zjeżdżali tu handlarze z całego województwa, w pobliskiej knajpie dobijano udanego zakupu. Dziś, po słynnych końskich targach - na taką skalę - nie ma już śladu, a jedynym świadkiem tamtych czasów jest wciąż działająca restauracja, gdzie spotykali się kupcy i sprzedający.
Jak siwkowi i gniademu w zęby zaglądali na końskim targu w Piaskach

Jacek Mirosław, wieloletni fotoreporter lubelskich mediów, kilkakrotnie fotografował piasecki jarmark. 

- Pierwsi handlarze zjawiali się już o świcie - mówi Jacek Mirosław. - Rano cały plac był pełen furmanek, z których sprzedawano nie tylko paszę, ale można było tu kupić w zasadzie wszystko, co było przydatne w gospodarstwie. Największy ruch panował jednak na końskim targu. To był prawdziwy folklor. Sprzedający zazwyczaj głośno zachwalał swojego konia, zapewniając że nie jest narowisty i że jest silny. W tym celu zaprzęgał go na przykład do wozu wypełnionym węglem, który ugrzązł w błocie i zmuszał go do ciągnięcia wozu. Po udanej transakcji sprzedający i kupujący przybijali „piątkę” i opijali transakcję na placu albo szli do pobliskiej restauracji.

Wóz i zęby

Przedwojenne targi, który odbywały się na Lubelszczyźnie (najbardziej znane były w Łęcznej i Piaskach) odbywały się ściśle według opracowanego regulaminu, który między innymi określał, jak powinno się badać siłę konia.

W tym celu zaprzęgano konia do wozu z metalowymi kołami. Był on obciążany kamieniami proporcjonalnie do wagi i wieku zwierzęcia. Jeśli dał radę pociągnąć taki wóz, to nikt nie kwestionował jego sprawności. Wcześniej jednak sprzedający koniecznie oglądał jego uzębienie. To miał być z kolei sprawdzian stanu zdrowia konia.

Zmiana asortymentu

Na targu obecny był również weterynarz i kowal. Pierwszy pełnił podobną funkcję jak kiedyś rzeczoznawca na giełdzie samochodowej. Za odpowiednią opłatą wydawał stosowne świadectwo zdrowia dla konia. Kowal z kolei czyścił podkowy i podkuwał konie.

Tak jak na każdym targu, również i końskim, nie brakowało różnego rodzaju gier. Niejeden kupiec stracił fortunę na grze w „trzy kubki” lub w karcianych trikach, które polegały na odgadnięciu schowanej karty.
Z czasem na targ zaczęli przyjeżdżać handlujący również starociami. Dużym powodzeniem cieszyli się sprzedawcy religijnych obrazów. Nie brakowało też chętnych na modne przez wiele lat tzw. landszafty: obrazy przedstawiające najczęściej polowanie na jelenia lub zimowy krajobraz.

Gospodyniom z kolei trudno było się oprzeć ozdobnym kilimom, które ozdabiały ściany chałup. Do kuchni kupowano ręcznie haftowane ściereczki i obrusy; często z napisami, jak np. „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Popularne były również dywany. Co ciekawe, przez wiele lat – zamiast na podłodze – wieszano je na ścianie.

Ostatnie końskie targi w Piaskach odbyły się w latach 80. ub. w. Sprzedawano na nich głównie konie przeznaczone na rzeź.

Gazeta Lubelska z 1946 roku tak pisała o targach w Piaskach:

(…) Pomiędzy straganami spryciarze zachęcają do rodzimej ruletki: gra polega na tym, by odgadnąć, ile cukierków znajduje się pod przykryciem; amatorzy hazardu głowią się nad rozwiązaniem zagadki, podczas gdy przedsiębiorca trzymając w ukryciu w dłoni zapasowy cukierek – reguluje dowolny wynik…i zgarnia pieniądze.

(…) Na stoiskach nie ma nic nadzwyczaj efektownego: Zachód jako źródło garderoby dla Polski już się wykańcza (…) Jesteśmy coraz bardziej samowystarczalni, czyli zdani na wyroby czynnych już fabryk włókienniczych w kraju (…)

A oto nowa trakcja – balsam kapucyński, skarb gwarantowany, cały szpital w domu. Żwawa babina bez zająknięcia wylicza wszystkie choroby, na które ów cudowny środek ma pomagać: od dreszczów, na serce, na płuca, na żołądek, na oczy, na zęby, na włosy, na paznokcie – wzmacnia, zapobiega, leczy! Obywatele kupujcie balsam kapucyński!(…)

Przechodzimy na targ koński. (…) Niektóre są przecudne. Uwagę zwraca olbrzymiego wzrostu perszeron. Cena 35 tysięcy złotych. Znawcy z podziwem oglądają nietuzinkowy okaz, ale nabywców nie widać. Jest kilka par dawnych dworskich koni z przystrzyżonymi grzywami i ogonami, o nerwowych nogach, suchych w pęcinie i gładkiej jak aksamit sierści. Te cenione są po 60 do 70 tysięcy złotych, nieco zabiedzone konie gospodarskie – ok. 30 tys. zł. Są ciężkie i mocne konie niemieckie „zdobyczne”, których cena dochodzi do 60 tys. zł. Są prześliczne roczniaki, te budziły największe zainteresowanie. Nic dziwnego, bo w powojennych warunkach gospodarze wobec braku sprzętu zaprawiają do pracy w polu konie już jednoroczne. Należy jednak się obawiać, że gdy postępowanie takie wejdzie w zwyczaj – rasa koni naszych dotkliwie na tym ucierpi.

(…) Wśród krów są holenderki, są polskie czerwone i Mongołki na niskich nogach robiące wrażenie nie krów a stepowych wołów. Największy ruch jest jednak przy świniach i prosiętach. (…) małe leżą grzecznie, większe kwiczą wniebogłosy. Nic im nie pomoże – powędrują na Zachód, gdyż tam zapotrzebowanie jest duże i większość zakupów odbywa się na wywóz w tamtym kierunku.

Jacek Mirosław, wieloletni fotoreporter lubelskich mediów, kilkakrotnie fotografował piasecki jarmark. 

- Pierwsi handlarze zjawiali się już o świcie - mówi Jacek Mirosław. - Rano cały plac był pełen furmanek, z których sprzedawano nie tylko paszę, ale można było tu kupić w zasadzie wszystko, co było przydatne w gospodarstwie. Największy ruch panował jednak na końskim targu. To był prawdziwy folklor. Sprzedający zazwyczaj głośno zachwalał swojego konia, zapewniając że nie jest narowisty i że jest silny. W tym celu zaprzęgał go na przykład do wozu wypełnionym węglem, który ugrzązł w błocie i zmuszał go do ciągnięcia wozu. Po udanej transakcji sprzedający i kupujący przybijali „piątkę” i opijali transakcję na placu albo szli do pobliskiej restauracji.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama