Wiele roczników uczennic miało ambicje, by strój galowy służący im podczas zabaw z kolegami ze Szkoły Rolniczej lub do kościoła, gdy chodziły gromadnie na nabożeństwa, był na ich kursie inny od tych z lat poprzednich.
Na starych zdjęciach Feliksa Soczki zachowały się ujęcia dziewcząt z poszczególnych roczników, stojących w towarzystwie swych wykładowców lub dobroczyńców utrzymujących szkołę. Na każdym uczennice wyglądają inaczej. Wykorzystywano elementy strojów regionalnych, ale też, szczególnie w latach 30. XX w., nie stroniono od aktualnej mody.
– Doskonałym przykładem jest fotografia dziewcząt, które ze swoimi nauczycielkami wzięły udział w tzw. Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1931 r. – mówi Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska, znana regionalistka i przewodnik turystyczny. – Mają na sobie haftowane białe bluzeczki zakończone poprzecznym paskiem u dołu, na wysokości bioder (jak wojskowe kanadyjki) oraz własnoręcznie utkane spódnice – pasiaki, ale wyjątkowo krótkie. Wyglądają w nich niezwykle efektownie i nowocześnie.
Właśnie ta fotografia stała się inspiracją dla współczesnych „Ziemianek” z istniejącego w latach 2002-2012 Klubu Haftu „Ziemianka” kierowanego przez Krystynę Tarkę. Postanowiono bowiem odtworzyć sześć kompletów owych strojów galowych, w trzech wersjach: z modną haftowaną białą bluzką wykładaną na spódnicę, pasiastym gorsetem oraz z haftowanymi zapaskami. Pasiaki wykonano i uszyto w Pracowni Strojów Regionalnych i Narodowych Marty Miśniakiewicz w Kolonii Bronice, a zapaski i bluzki wyhaftowały panie same według zachowanych wzorów ze Szkoły Ziemianek. Do dzisiaj te stroje służą podczas imprez kulturalnych i regionalnych urządzanych przez Nałęczowski Ośrodek Kultury, muzea, stowarzyszenia czy szkoły. W czasie sezonu turystycznego można je także oglądać w pracowni regionalnej „W Stronę Ziemianek” w Siedlisku „U Krzysztofa” w Kolonii Drzewce.
Praca nad odtworzeniem strojów galowych ze „szkoły na Jabłuszku” przysporzyła nałęczowskim hafciarkom wiele satysfakcji. Nie przypuszczały jednak, że podjęta przez nich praca zaowocuje wkrótce kontaktem z niezwykle oryginalną projektantką Jolantą Szalą. Dziesięć lat temu Jolanta Szala była już utytułowaną osobą. Otrzymała m.in. „Złoty Wieszak” za kreowanie mody, którą kobiety chcą nosić i w której czują się komfortowo. Nagrodę „Złota Pętelka” przyznano jej za dorobek, osiągnięcia i za styl. „Top Moda” zaś to znak dobrej jakości jej strojów i modnego wzornictwa.
To ona odkryła nałęczowskie hafty ze zbiorów Szkoły Ziemianek. Wkrótce okazało się, że „ludowe jest trendy”. Pracownia Jolanty Szali ubiera nie tylko panie związane ze światem artystycznym, ale także kobiety biznesu, lekarki, prawniczki, słowem osoby aktywne, dynamiczne, zabiegane, co wcale nie znaczy – skazane na nieśmiertelny kostium, nudną klasykę. Dzięki Jolancie Szali mogą odkryć i zamanifestować drugą stronę swojej kobiecej natury – romantyzm, poezję, wrażliwość – tak pisała o niej regionalna prasa.
– Wacławie Mokrzeckiej, uczennicy Szkoły Ziemianek w Nałęczowie w latach trzydziestych, (która na swoje zamorskie, rodzinne peregrynacje po Brazylii i Stanach Zjednoczonych zabrała zbiór prawie stu wzorów haftów i w ten sposób uratowała je od zapomnienia) nie śniło się nigdy, że te same wzory, które przez lata były wykorzystywane do ozdabiania obrusów, serwet, bieżników, służących do wystrojów wiejskich domów, staną się elementami luksusowych ubrań współczesnych kobiet – dodaje Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska. – Ale do tego trzeba mieć duszę artysty, wizjonerskie oko, by ocenić, że ludowy mak czy goździk będzie się pięknie komponował z unikalną, czarną czy brązową koronką pozyskaną z europejskich laboratoriów tkanin.
Prace dwóch hafciarek: Krystyny Tarki i W. Dobrowolskiej-Łuszczyńskiej na pięterku kawiarni „Jaśminowa” w towarzystwie projektantki oraz Izabeli Nowotny pozostaną na wiele lat największym rękodzielniczym wyzwaniem, a zarazem najciekawszym doświadczeniem.
Praca nad haftem wymagała sporo wysiłku. Początkowo wydawało się to zupełnie niemożliwe do wykonania , a potem okazało się, że jest wyłącznie kwestią ilości poświęconego na haft czasu. Fragmenty sukien lub koszul rozkładano na dużym stole i odwzorowawszy kształt kwiatów przy pomocy tzw. pętelkowania żmudnie nakładano kolejne warstwy haftu. Na jeden goździk trzeba było przeznaczyć od 1 do 1,5 godziny. Ale było to wykonalne, nawet na przeźroczystym szyfonie, uciekającym spod palców czy wijącym się w rękach aksamicie. Najszybciej takie hafty można było wykonać na kolorowym lnie, z którego Jolanta Szala komponowała męskie koszule.
Efekty współpracy z nałęczowskimi hafciarkami projektantka ujawniła na pokazie mody w Nałęczowie w czerwcu 2007 roku. Zaprezentowała wówczas m.in. cztery suknie wyhaftowane przez Krystynę Tarkę, Martę Kajkę i Wiesławę Dobrowolską-Łuszczyńską.
W następnym roku Jolanta Szala otworzyła pracownię w Warszawie, a „Ziemianki” nałęczowskie nadal haftują polskie wzory na wieczorowych sukniach, koronkowych spódnicach i uszytych z polskiego kolorowego lnu koszulach męskich dla warszawskich celebrytów.
Warto dodać, że uczennice Szkoły Ziemianek, nauczywszy się pięknie haftować, nie tylko ozdabiały swoje domy serwetami, makatkami, bieżnikami, ale także po zamążpójściu szyły i haftowały dla swoich dzieci najróżniejsze stroje, o czym świadczą fotografie przedstawiające małego chłopca w ubranku z lat 30. XX wieku, wyhaftowanym przez Władysławę Rejmak, absolwentkę szkoły, dla swego synka, z wykorzystaniem motywów haftu kaszubskiego.
Podobną pracę podjęły członkinie klubu kontynuującego działalność Klubu Haftu „Ziemianka”, od 5 lat Klubu Rękodzieła „Ziemianka” przy Nałęczowskim Ośrodku Kultury, w ramach projektu „Ziemianka szyje”. Ich haftowane stroje adresowane do współczesnych młodych kobiet można będzie podziwiać na nałęczowskich Kiermaszach Produktu Lokalnego.
Wiele roczników uczennic miało ambicje, by strój galowy służący im podczas zabaw z kolegami ze Szkoły Rolniczej lub do kościoła, gdy chodziły gromadnie na nabożeństwa, był na ich kursie inny od tych z lat poprzednich.
Na starych zdjęciach Feliksa Soczki zachowały się ujęcia dziewcząt z poszczególnych roczników, stojących w towarzystwie swych wykładowców lub dobroczyńców utrzymujących szkołę. Na każdym uczennice wyglądają inaczej. Wykorzystywano elementy strojów regionalnych, ale też, szczególnie w latach 30. XX w., nie stroniono od aktualnej mody.















Komentarze