Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wiecie, gdzie przed wojną w Lublinie było kino Italja? Zajrzeliśmy do księgi wydatków z 1929 r.

Nie ma kamienicy, nie ma kina, nie ma właścicieli ani widzów. Jest niezwykły spis wydatków przedwojennego kina Italja z Krakowskiego Przedmieścia 48. Wiecie ile w 1929 roku kosztował sztuczny śnieg na choinkę?
Wiecie, gdzie przed wojną w Lublinie było kino Italja? Zajrzeliśmy do księgi wydatków z 1929 r.

Nieznany nam z imienia i nazwiska księgowy poszedł do składu papieru Braci Kestenberg przy Krakowskim Przedmieściu 54 i kupił opasły tom w czarnej okładce przeznaczony do prowadzenia rachunków. Na stronie tytułowej napisał: Księga kasowa kina „Italja” w Lublinie od dn. 6 sierpnia 1929.

Księga jest niemal w idealnym stanie, zaledwie płócienny grzbiet lekko wypłowiały a brzegi wystrzępione. Ale wszystkie zapiski ciągnące się przez pokratkowane strony można swobodnie odczytać. Na ostatniej jest lakowa pieczęć i poświadczenie dwóch miejskich urzędników, którzy 10 sierpnia 1931 roki zaświadczyli, że księga kasowa ma 99 stron. Przez całą biegnie niebieski sznurek, który zapobiega ewentualnemu usunięciu kartek.

Regionalista nie wyrzuca

– Chyba już kilka lat ją mam. Interesuję się historią, zbieram różne rzeczy. Już mój przodek, który był geometrą, co znalazł na polach to gromadził. Nawet do muzeum trafiły jego znaleziska – mówi pan Wojciech ze Spiczyna, który zawodowo związany jest z ogrodnictwem ale z zamiłowania jest regionalistą. – Przeczytałem u was tekst o poszukiwaniach dziewczyn sfotografowanych przed kinem Apollo w latach 50. i pomyślałem, że kogoś szukającego starych kin ta księga zainteresuje. Jest w niej wszystko. Drobiazgowość zapisków jest niezwykła – dodaje.

Równe rzędy cyfr i dokładnie wypisane wydatki prowadzone przez rok – między sierpniem 1929 a sierpniem 1930 roku prowadziła ta sama osoba. Chyba nawet używała tego samego pióra i atramentu, bo kolejne strony są bardzo podobne. Ktoś kto szuka informacji o przedwojennych cenach, płacach i stosunkach społecznych dowie się z księgi kasowej Italji mnóstwo rzeczy. Kino miało wydatki inwestycyjne – na robienie otworów w kabinach projekcyjnych, malowanie kabin czy remont dwóch pieców w sali kinowej.

Opłacani byli malarze, stolarze, technicy od naprawy aparatu. Adwokat Rajchman w Warszawie brał 215 złotych, a maszynistki za pisanie różnych podań 5 zł. Za rozklejanie afiszy płaciło się wówczas 7 zł, chłopcy roznoszący ulotki dostawali 5 zł a krawiec za szycie i naprawę uniformów dla pracowników dostał 62,50 zł. Orkiestra miesięcznie kosztowała 40 zł, bileter brał 10. Dla porównania dorożka z Krakowskiego Przedmieścia 48 na dworzec kosztowała 2,50 a kawa w cukierni wypita z panem Sztilbachem 6,15 zł. Kwota za kopię wyświetlanego filmu „W płomieniach pustyni” robi wrażenie – 700 złotych. Ale precyzja buchaltera sięga też kwot za znaczki i telegramy (4,30), kupna pudełek z pinezkami, nici czy sztucznego śniegu na choinkę (2,60).W zestawieniu jest też kwota czynszu za pomieszczenie kina, w którym mogło się pomieścić 300-350 osób.

Między Wirem a Stylowym

Italja była jednym z kilkudziesięciu przedwojennych lubelskich kin. Miała świetną lokalizację w kamienicy na rogu ul. Kościuszki i Krakowskiego Przedmieścia przy którym mieściło się najwięcej bioskopów i kin. Największą popularnością wśród przedsiębiorców kinowych cieszyła się właśnie nieistniejąca dziś kamienica pod „48”. Z anonsów w przedwojennej prasie wynika, że w ciągu kilkunastu lat międzywojnia działało tu kin sześć. Jako pierwszy był kinematograf Louvre a później kolejno Świteź, Czary, Wir, Italja i Stylowy.

W sierpniu 1929 roku buchalter wpisał do księgi kasowej, że 138 złotych pochłonęły „różne rozchody związane z kupnem kina od 2 do 24 sierpnia”. 71,50 kosztował przyjazd z Warszawy pana Silvestri „dla obejrzenia kina”. Chodziło o Wir, które zmieniało właściciela i stało się Italją. Transakcja musiała cieszyć obie strony, bo zaksięgowana kwota za obiad w dniu kupna dla całego towarzystwa to 80,50 zł.

W księdze pojawia się też nazwisko Szyji Brodta, znanego lubelskiego przedsiębiorcy i właściciela kamienicy przy ówczesnej ul. Szpitalnej 11 (dziś Peowiaków) gdzie działało kina Palce/Bałtyk. Italja płaciła mu dzierżawę.

Drugi przodek

Pan Wojciech pytany jak to się stało, że dysponuje taka niezwykłą pamiątką najpierw jest zdania, że chyba dostał księgę Italji od znajomego, który prowadzi punkt skupu makulatury. Później jednak sobie przypomina, że jednak dostał ją od pani Krystyny z Garbowa.

– Nie wiem skąd się wzięła w naszym domu ale myślę, że mogła mieć coś wspólnego z moim pradziadkiem Władysławem Skarżyńskim. Był farmaceutą, jedną z aptek miał w Lublinie na Kalinowszczyźnie. Nie wiem jaki miał związek z kinem. Pradziadek zmarł w 1936 roku, moja mama znała go już tylko z opowieści. Podobno był filantropem, pomagał wielu osobom, nie brał pieniędzy za leki. Organizował posiłki dla ubogich. Mama mówiła, że w domku przy wejściu do Ogrodu Saskiego – opowiada pani Krystyna, która pozbywała się rzeczy podczas remontu domu z pan Wojciech się nimi zainteresował.

Prawnuczka może być z przodka dumna. W starych lubelskich gazetach można znaleźć informacje o panu Skarżyńskim z Garbowa w rubryce „Ofiary”. 5 złotych na odnowienie kościoła św. Wojciecha wpłacił w imieniu nieżyjącego Jana Kołaczkowskiego z Pliszczyna a 10 koron na bieliznę „dla IV p[ułku].”

Korzystałam z artykułów Agnieszki Staniak „Kina w Lublinie w latach 1908-1939” i Piotra Nazaruka „Kino żydowskie w Lublinie”

Nieznany nam z imienia i nazwiska księgowy poszedł do składu papieru Braci Kestenberg przy Krakowskim Przedmieściu 54 i kupił opasły tom w czarnej okładce przeznaczony do prowadzenia rachunków. Na stronie tytułowej napisał: Księga kasowa kina „Italja” w Lublinie od dn. 6 sierpnia 1929.

Księga jest niemal w idealnym stanie, zaledwie płócienny grzbiet lekko wypłowiały a brzegi wystrzępione. Ale wszystkie zapiski ciągnące się przez pokratkowane strony można swobodnie odczytać. Na ostatniej jest lakowa pieczęć i poświadczenie dwóch miejskich urzędników, którzy 10 sierpnia 1931 roki zaświadczyli, że księga kasowa ma 99 stron. Przez całą biegnie niebieski sznurek, który zapobiega ewentualnemu usunięciu kartek.

Regionalista nie wyrzuca

– Chyba już kilka lat ją mam. Interesuję się historią, zbieram różne rzeczy. Już mój przodek, który był geometrą, co znalazł na polach to gromadził. Nawet do muzeum trafiły jego znaleziska – mówi pan Wojciech ze Spiczyna, który zawodowo związany jest z ogrodnictwem ale z zamiłowania jest regionalistą. – Przeczytałem u was tekst o poszukiwaniach dziewczyn sfotografowanych przed kinem Apollo w latach 50. i pomyślałem, że kogoś szukającego starych kin ta księga zainteresuje. Jest w niej wszystko. Drobiazgowość zapisków jest niezwykła – dodaje.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama