Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

"Mieszkańcy mieli ogromne nadzieje związane z tą inwestycją". Dlaczego nie wyszło?

Były plany odtworzenia fragmentu żydowskiego miasteczka w nieczynnej klinkierni i stworzenia muzeum ściągającego turystów z całego świata. Skończyło się na wypowiedzeniu umowy i skierowaniu do prokuratury sprawy przeciwko mającej imponujące zamierzenia fundacji. Wkrótce zajmie się też tym sąd. Tym razem pozwana będzie gmina Izbica.
"Mieszkańcy mieli ogromne nadzieje związane z tą inwestycją". Dlaczego nie wyszło?

– To bardzo trudny dla nas temat – mówi Jerzy Lewczuk, wójt gminy Izbica. – Mieszkańcy mieli ogromne nadzieje związane z tą inwestycją. Uwierzyliśmy, że stara klinkiernia może ożyć i stać się miejscem nie tylko ściągającym do nas turystów, ale i dającym nowe miejsca pracy.

W ubiegłym roku Rada Gminy Izbica przystała na prośbę Fundacji Dziedzictwa Kulturowego i Przemysłowego i oddała jej w użytkowanie 5-hektarową działkę z przedwojennymi budynkami. Za około 100 mln zł teren miał zostać zagospodarowany, a w samej klinkierni miało zostać odtworzone miasteczko żydowskie, jakie istniało w Izbicy przed wojną. Była mowa o multimedialnym muzeum oraz rozbudowanej infrastrukturze turystycznej. Wizualizacje ambitnych zamierzeń były prezentowane podczas konferencji w Izraelu.

– Niedługo potem nasi pracownicy zauważali, że z klinkierni wywożony jest złom. Nie wykluczaliśmy, że niszczone są elementy konstrukcyjne. Takie prace nie były z nami uzgadniane. Zgodziliśmy się tylko na uporządkowanie terenu – podkreśla wójt i dodaje, że z tego właśnie powodu złożono doniesienie do prokuratury. – We wrześniu wypowiedzieliśmy też umowę. Jestem rozgoryczony tą sytuacją, ale nie mieliśmy innej możliwości. Tym bardziej, że nie mam żadnego kontaktu z prezesem fundacji. Nagle się urwał.

My problemu z kontaktem nie mieliśmy. Mirosław Muła odbiera po pierwszym sygnale.

– Ten numer telefonu ma też wójt, ale ani razu nie zadzwonił. Nie zależało mu na wyjaśnieniu sprawy, a można byłoby dogadać się dosłownie w dwie minuty – mówi prezes Fundacji Dziedzictwa Kulturowego i Przemysłowego. Muła tłumaczy, że miał pecha. Przez błąd formalny nie udało mu się pozyskać dofinansowania inwestycji z RPO. – Lojalnie powiadomiłem o tym wójta. Podkreśliłem, że nie wycofujemy się z planów, ale inwestycja może się trochę opóźnić. Byliśmy nawet gotowi, jako fundacja kupić ten teren, gdyby była taka potrzeba. Temat był otwarty.

Ponieważ zapisy umowy mówiły, że jeśli w starej klinkierni nic nie będzie się dziać w ciągu dwóch lat od podpisania umowy, fundacja będzie musiała zapłacić karę. Dlatego Muła poinformował wójta o tym, że rozpoczyna prace porządkowe.

– Chcieliśmy wywieźć śmieci, bo była tam zwykła rupieciarnia. Firma, która miała robić porządki nie zaczekała jednak dwa tygodnie na formalną zgodę i rozpoczęła prace wcześniej. Wycięła przy tym metalowy kawałek podestu, który uniemożliwiał przeprowadzenie dalszych czynności związanych z tworzeniem przestrzeni wystawienniczej. To nie był żaden element konstrukcji. Wystarczyło zapytać o to, kto i co zrobił. Wystarczyło zadzwonić i po ludzku pogadać żeby sprawa została wyjaśniona – Muła nie kryje żalu. – Nie wiem dlaczego wójt tego nie zrobił. Może to początek kampanii wyborczej? Swoim działaniem naraził nas jednak na śmieszność, bo musimy teraz tłumaczyć środowiskom żydowskim, które chciały się zaangażować projekt, że z planów nic nie wyjdzie. Odbije się to negatywnie w przestrzeni międzynarodowej. To bardzo zła reklama dla Izbicy, o której już zaczęło się dzięki naszym działaniom robić głośno w bardzo pozytywnym kontekście. Szkoda mi, swojej pracy, ale przede wszystkim szkoda mi tego miejsca.

Dlatego fundacja zamierza złożyć pozew odszkodowawczy przeciwko gminie.

– Będziemy domagać się zwrotu kosztów, które ponieśliśmy, a które związane były m.in. z przygotowaniem projektu, zbierania funduszy na realizację przedsięwzięcia i jego międzynarodową promocję – przyznaje Muła.

– Czekam na to ze spokojem – ripostuje wójt Lewczuk. – Nie mam sobie nic do zarzucenia. Moim zadaniem jest dbanie o majątek gminy. Dlatego zareagowałem nie czekając aż wszystko zostanie wywiezione. I nie ma to nic wspólnego z kampanią wyborczą. Jeśli ktoś tak twierdzi to jest to nadinterpretacja wynikająca z niezrozumienia problemu.

– To bardzo trudny dla nas temat – mówi Jerzy Lewczuk, wójt gminy Izbica. – Mieszkańcy mieli ogromne nadzieje związane z tą inwestycją. Uwierzyliśmy, że stara klinkiernia może ożyć i stać się miejscem nie tylko ściągającym do nas turystów, ale i dającym nowe miejsca pracy.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama