Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Dzięki sztuce mogę odreagować. Rozmowa z Kamilą Czosnyk

Rozmowa z Kamilą Czosnyk, lubelską performerką.
Dzięki sztuce mogę odreagować. Rozmowa z Kamilą Czosnyk
Kamila Czosnyk

• Zagrałaś w dwóch spektaklach podczas ostatniej edycji festiwalu Konfrontacje Teatralne. Jakie to doświadczenie dla kogoś, kto nie jest aktorem?

– Jestem performerką i sztuka, w różnych formach, jest dla mnie sposobem na wyrażanie siebie, ale też komunikowanie się z innymi, w przypadku teatru: z widzem i z innymi aktorami. Formuła spektaklu niemieckiego kolektywu SheShePop bardzo mnie zainteresowała, lubię eksperymentować dlatego zdecydowałam się na udział w castingu. Poza mną i chłopakiem, który zajmuje się reżyserią teatralną wszyscy, którzy zagrali w spektaklu byli aktorami.

Spektakl opierał się na pewnych ramach teatralnych, ale zostawiał nam duże pole do improwizacji. Chodziło o pokazanie tego kim jesteśmy, co na łączy, co dzieli, umiejętności porozumienia się i pokazania, że zawsze warto próbować. Nazwałabym to „walką plemion”.

• W jakim sensie?

– Podczas spektaklu siedzieliśmy naprzeciw siebie, w dwóch grupach. Zadawaliśmy sobie pytania i szukaliśmy odpowiedzi. Zaczęliśmy od najbardziej podstawowych i ogólnych pytań, na przykład kim jesteście, a potem przeszliśmy do odniesień społecznych, historycznych czy politycznych. Zmienialiśmy miejsca na scenie, siadając obok tych osób, których odpowiedzi były nam bliższe, z którymi się utożsamialiśmy. Grupy cały czas się mieszały, ich pierwotny skład się zmienił. To pokazało, że mimo różnic kulturowych czy społecznych jesteśmy w stanie rozmawiać i ten, kto na początku wydaje nam się obcy i odmienny, może stać się bliski. To bardzo ważny i uniwersalny temat, dlatego ten spektakl powinien być grany jak najczęściej, może zachęciłby do dialogu, którego jest niestety coraz mniej.

• Drugi spektakl, w którym zagrałaś był o miłości.

– Miłość można traktować bardzo płasko, banalnie, tylko w wymiarze fizycznym. Ale można też o niej mówić z zaangażowaniem, emocjonalnie, na wielu poziomach. Wszystko zależy od tego, kto mówi, indywidualnego podejścia czy doświadczenia, osobowości. Podczas spektaklu Pawła Korbusa, który był od początku do końca improwizacją, można było usłyszeć czym jest miłość dla różnych osób. I tu też wyraźny był wątek komunikacji, chęci porozumienia się. Dzisiaj miłość coraz częściej traci na znaczeniu, powszednieje, sprowadza się ją do roli produktu. Ludzie są w związkach, w których nie rozmawiają, nie angażują się, bo są to związki na chwilę. A skoro coś jest na chwilę to po co nadawać temu znaczenie. W tym spektaklu, który był zupełnie odmienny od poprzedniego znowu wróciły pytania: kim jesteśmy, co nas łączy, co dzieli i czy uda nam się dojść do porozumienia.

• Rozmowa może dużo zmienić?

– Skutki mogą być różne, ale już sama chęć do rozmowy jest sukcesem, bo jest na nią coraz mnie miejsca, co doskonale widać w debacie publicznej. Przestajemy używać merytorycznych argumentów. Rozmowa zamienia się w monologi, poprzez które każda ze stron chce narzucić swoje zdanie. Jest coraz mniej szacunku i tolerancji dla odmienności. Lewica zarzuca to prawicy, ale w debacie używa dokładnie takiej samej retoryki. Usiłuje pokazać, że to, co jest lepsze, jest po lewej stronie. A czasem wystarczy zadać pytanie, żeby ktoś „wyszedł” ze schematu i zaczął inaczej myśleć, to może być początek jakiejś zmiany. Nie lubię walki jako takiej, wychodzenia na ulicę, skandowania haseł, „bo tak trzeba” i narzucanie innym swojego punktu widzenia. Nie każda kobieta musi być feministką i nie każda „kurą domową” - to kwestia wyboru. Moją bronią jest sztuka, to jest dla mnie forma komunikacji i ciągłego odkrywania również siebie, swoich emocji, zajrzenia w głąb siebie i nieustannego wychodzenia z tzw. strefy komfortu, która sprawia, że człowiek przestaje się rozwijać, iść na przód. Stoi więc w miejscu a za chwilę zaczyna się cofać.

• Nad czym teraz pracujesz?

– Przygotowuję wystawę wspólnie z artystami z Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu „Come (for) T-Zone”. Temat dotyczy właśnie wychodzenia ze strefy komfortu, chęci do porozumienia się, komunikowania się. Tematem wyjściowym jest zabawa, poprzez którą chcemy pokazać poważniejsze tematy. Zobaczymy, czy uda nam się skomunikować, co razem stworzymy, jak będzie wyglądał ten proces i jaki będzie jego efekt. Interesuje mnie sztuka efemeryczna - forma może ulec zniszczeniu, może nie przetrwać ale ważne jaki będzie miała efekt, czy skłoni kogoś do refleksji, do spojrzenia z innej perspektywy. W ramach wystawy będzie można zobaczyć m.in. performance, video, instalacje. Na początku będzie ją można oglądać tylko we Wrocławiu, ale mam nadzieję, że znajdą się środki na to, żeby pokazać ją również w Lublinie.

Przygotowuję się także do autorskiej wystawy, na którą dostałam stypendium Prezydenta Lublina. Będzie oczywiście o komunikacji, o trudnościach i wytrwałości w porozumiewaniu się. Znowu będę zwracać uwagę na to jak ważna jest chęć do rozmowy, dialogu. Być może wystawa odbędzie się w przejściu podziemnym na Tatarach, które może symbolizować ścieżkę komunikacji. Podobne przejście odkryłam we Wrocławiu, może uda mi się to w jakiś sposób połączyć.

• Jako artystka chcesz prowokować reakcje u innych, skłaniać do dialogu - a czym dla ciebie jest sztuka?

– Pomaga mi zachować równowagę psychiczną, to jest takie „robienie czegoś dla siebie”. Mam ten luksus, że mogę to robić kiedy mam na to ochotę, bez presji i stresu, bo to nie jest moje źródło utrzymania. Dlatego sprawia mi to tak dużą przyjemność. Na co dzień pracuję w Punkcie Kultury przy ul. 1 Maja, gdzie prowadzę zajęcia edukacyjne. Z zawodu jestem malarzem, studiowałam też na Akademii Teatralnej w Warszawie. To ukształtowało mój „wewnętrzny przymus” tworzenia. Dzięki sztuce mogę odreagować.

• Zagrałaś w dwóch spektaklach podczas ostatniej edycji festiwalu Konfrontacje Teatralne. Jakie to doświadczenie dla kogoś, kto nie jest aktorem?

– Jestem performerką i sztuka, w różnych formach, jest dla mnie sposobem na wyrażanie siebie, ale też komunikowanie się z innymi, w przypadku teatru: z widzem i z innymi aktorami. Formuła spektaklu niemieckiego kolektywu SheShePop bardzo mnie zainteresowała, lubię eksperymentować dlatego zdecydowałam się na udział w castingu. Poza mną i chłopakiem, który zajmuje się reżyserią teatralną wszyscy, którzy zagrali w spektaklu byli aktorami. 

Spektakl opierał się na pewnych ramach teatralnych, ale zostawiał nam duże pole do improwizacji. Chodziło o pokazanie tego kim jesteśmy, co na łączy, co dzieli, umiejętności porozumienia się i pokazania, że zawsze warto próbować. Nazwałabym to „walką plemion”. 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama