Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nazwał kino Kosmos. Wspomnienia sprzed 60 lat

Wagary, randki, ważne tytuły, pierwsze maratony filmowe. Choć zaraz minie dziewięć lat od ostatniego seansu w lubelskim kinie Kosmos, to wiele osób je pamięta i z sentymentem wspomina. A czy ktoś z tej wielopokoleniowej rzeszy bywalców Kosmosu wie, że w Zamościu mieszka autor nazwy ich ukochanego kina?
Nazwał kino Kosmos. Wspomnienia sprzed 60 lat
Fot. Kazimierz Chmiel

Charakterystyczny neon znają starzy lublinianie i bardzo młodzi, którzy solidnej bryły kina zburzonego w 2012 roku nigdy nie widzieli. Kina Kosmos nie ma, ale niebieski znak rozpoznawczy został. I uratowany przed złomowaniem świeci w pobliżu pierwotnej lokalizacji. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by przypomnieć kawałek miejskiej legendy. Zwłaszcza, że pan Marian Krupa, emerytowany polonista daje się namówić na wspomnienia sprzed 60 lat.

Nowy przybytek X Muzy

„Przed kilkoma dniami rozpoczęto prace wstępne przy budowie nowego kina w Lublinie przy ul. Leszczyńskiego. Jak przewidują plany, kino będzie nowoczesnym obiektem panoramicznym wyposażonym w urządzenia stereofoniczne, aparaturę klimatyczną, miękkie fotele. Na widowni znajdzie pomieszczenie około 900 foteli. Za kilka dni Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Kin i nasza redakcja ogłoszą konkurs z nagrodami na nazwę nowego kina. Jak się dowiadujemy prace przy budowie prowadzone przez SPB postępują szybko naprzód. Istnieje możliwość otwarcia nowego kina z końcem 1960 r. Dalsze szczegóły, oraz warunki konkursu na nazwę nowego przybytku X Muzy zamieścimy za kilka dni”.

Był 15 maja 1958 roku, kiedy czytelnicy „Sztandaru Ludu” na ostatniej stronie mogli przeczytać taki tekst umieszczony między informacją o występie pianistki Haliny Czerny-Stefańskiej, a apelem do władz o ukwiecenie miasta.

Osoby, które zainteresowały się zapowiadanym konkursem musiały, poczekać więcej niż kilka dni na jego ogłoszenie. Organizatorom trochę zeszło, bo artykuł „Ogłaszamy konkurs: Jak nazwać nowe kino? I nagroda - radioodbiornik” ukazał się... 14 października.

Autorzy propozycji nazwy kina mieli dziesięć dni by dostarczyć do siedziby redakcji (w gmachu ówczesnego Komitetu Wojewódzkiego PZPR przy Al. Racławickich 1) dowolną ilość kuponów konkursowych wydrukowanych przy artykule. Na każdym z nich można było zaproponować jedną nazwę.

Za organizacją konkursu oprócz redakcji stali: Wojewódzki Zarząd Kin, Wydział Kultury Prezydium Miejskiej Rady Narodowej i Klub Filmowy przy Fabryce Samochodów Ciężarowych. Ich przedstawiciele mieli stworzyć komisję, która 26 października miała wybrać spośród przedstawionych propozycji najładniejszą.
Nagrodą pierwszą był radioodbiornik turystyczny marki „Szarotka”. Na laureata drugiej nagrody czekała wydana trzy lata wcześniej 5-tomowa „Historia sztuki filmowej” Jerzego Teodora Toeplitza. Dwie kolejne nagrody upoważniały do odbioru bezpłatnych biletów do kina (5 razy po 2 bilety). 

Charakterystyczny neon znają starzy lublinianie i bardzo młodzi, którzy solidnej bryły kina zburzonego w 2012 roku nigdy nie widzieli. Kina Kosmos nie ma, ale niebieski znak rozpoznawczy został. I uratowany przed złomowaniem świeci w pobliżu pierwotnej lokalizacji. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by przypomnieć kawałek miejskiej legendy. Zwłaszcza, że pan Marian Krupa, emerytowany polonista daje się namówić na wspomnienia sprzed 60 lat.

Nowy przybytek X Muzy

„Przed kilkoma dniami rozpoczęto prace wstępne przy budowie nowego kina w Lublinie przy ul. Leszczyńskiego. Jak przewidują plany, kino będzie nowoczesnym obiektem panoramicznym wyposażonym w urządzenia stereofoniczne, aparaturę klimatyczną, miękkie fotele. Na widowni znajdzie pomieszczenie około 900 foteli. Za kilka dni Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Kin i nasza redakcja ogłoszą konkurs z nagrodami na nazwę nowego kina. Jak się dowiadujemy prace przy budowie prowadzone przez SPB postępują szybko naprzód. Istnieje możliwość otwarcia nowego kina z końcem 1960 r. Dalsze szczegóły, oraz warunki konkursu na nazwę nowego przybytku X Muzy zamieścimy za kilka dni”.

Był 15 maja 1958 roku, kiedy czytelnicy „Sztandaru Ludu” na ostatniej stronie mogli przeczytać taki tekst umieszczony między informacją o występie pianistki Haliny Czerny-Stefańskiej, a apelem do władz o ukwiecenie miasta.

Osoby, które zainteresowały się zapowiadanym konkursem musiały, poczekać więcej niż kilka dni na jego ogłoszenie. Organizatorom trochę zeszło, bo artykuł „Ogłaszamy konkurs: Jak nazwać nowe kino? I nagroda - radioodbiornik” ukazał się... 14 października.

Wylosowany

– Chodziło się do kina bardzo często. Wtedy to była najpopularniejsza rozrywka, nie było niczego innego. Mieszkałem przy ul. Weteranów, studiowałem polonistykę na KUL-u. Ze znajomymi z roku chodziliśmy do Apollo czyli Wyzwolenia i do Rialto na Stare Miasto czyli do Staromiejskiego. Jak otworzyli Kosmos, to najczęściej do Kosmosu. Było najbliżej. Czasami z wykładów się urywaliśmy – wspomina Marian Krupa, który pochodzi z Siemierza pod Zamościem, a w Lublinie chodził do średniej szkoły i kończył studia.

Pan Marian był jednym z bardzo wielu uczestników, którzy wypełnili kupon i zaproponowali nazwę powstającego wówczas kina. Gdy redakcja na dwa dni przed końcem trwania zabawy powtarzała druk kuponu informowała, że ma już 143 koperty, a w niektórych po kilkanaście propozycji.

Co ciekawe niektórzy zamiast wyciąć kupon z gazety (czytaj: kupić egzemplarz) rysowali je sami. Niestety, nie były one brane pod uwagę.

– Oczywiście, że nie ja jeden wymyśliłem nazwę Kosmos. Nie pamiętam ile takich osób było, może piętnaście? I zrobili losowanie. W tym losowaniu ja wygrałem. Kosmos był wtedy czymś bardzo popularnym, czymś nowym, ważnym. Dlatego się komisji nazwa spodobała. Ale wiem, że popularne były propozycje Sas, od Saskiego Ogrodu i Wieniawa. Później ludzie komentowali, że nazwa Wieniawa nie miała szans, bo się ówczesnym władzom kojarzyła z Wieniawą-Długoszowskim i Piłsudskim – opowiada pan Marian.

Atrakcyjna Szarotka

Może komisja konkursowa obradowała 26 października, ale dopiero 11 listopada zamieszczono w gazecie niewielką informację: „Dziś o godz. 19.30 w klubie przy ul. Krakowskie Przedmieście 32 odbędzie się zakończenie konkursu na nazwę nowego kina. Połączone ono będzie z rozdaniem nagród. Na uroczystość tę zapraszamy tych uczestników konkursu, którzy proponowali nazwy: „Kosmos”, „Wieniawa” i „Światowid”. 

– Wręczenie nagród było bardzo skromne, każdy odebrał wygraną i tyle. Ja dostałem radio. Można było z nim chodzić i słuchać, bo było turystyczne, na baterie. Chyba miało tylko długie i średnie fale. To nie była cenna nagroda, ale bardzo atrakcyjna, bo wtedy trudno było kupić coś takiego – wspomina Marian Krupa.

Pytany czy ma jeszcze Szarotkę mówi, że używał jej, ale później trafiła do dalekiego kuzyna, z którym dziś nie ma kontaktu, więc nie da się ustalić losów tranzystorowego radia.

– Oprócz radia dostałem bilety do kina. To było miłe, bo poszliśmy cała grupą ze znajomymi ze studiów, ale już nie pamiętam na jaki film – dodaje autor nazwy Kosmosu.

To dziś nie do pomyślenia, ale w 1958 roku nikt laureatom nie robił zdjęć, wywiadów z nimi nie przeprowadzał. W kolejnych „Sztandarach Ludu” z listopada i grudnia nie udało mi się znaleźć choćby najmniejszej wzmianki o wynikach konkursu.

Kosmos dla wszystkich

W 1957 roku Związek Radziecki wystrzelił Sputnika 1, pierwszego sztucznego satelitę Ziemi. Tak się zaczął wyścig kosmiczny ZSRR z USA. W tym samym roku, w Sputniku 2 na orbitę Ziemi poleciała (i zginęła ze stresu i temperatury) suczka Łajka.

Przeglądając codzienną prasę z tamtych czasów, obok kolumnowych przemówień członków biura politycznego, relacji z wizyt sekretarzy partii różnego szczebla widzi się zdjęcia sputników, czyta rozmowy z radzieckimi naukowcami zajmującymi się badaniami kosmicznymi lub pokrewnymi dziedzinami.
Pod tytułem „Pierwsza zabawka z prawdziwego zdarzenia” kryje się informacja, że lubelska Spółdzielnia Pracy Higiena będzie sprzedawała dla dzieci Rakietę SPH-1, która wykorzystując ciśnienie wody (w zestawie jest pompka i lejek) może wylecieć 60 metrów w górę.

Dwa, trzy razy w tygodniu był wtedy w codziennych gazetach jakiś temat dotyczący kosmosu i jego podboju. To była sprawa polityczna i propagandowa. Gdy kino jest gotowe, jego nazwa pasuje jeszcze bardziej. W kwietniu 1961 roku Ziemię okrąża Jurij Gagarin, pierwszy kosmonauta.

Tak 1961. Planowanego terminu otwarcia kina w 1960 roku nie udało się dotrzymać.

Zemsta kosmosu

– Bardzo dobrze się tam oglądało filmy. Dźwięk i obraz były wysokiej jakości, bo była najnowsza aparatura. No i widzowie mieli do dyspozycji barek, można się było napić kawy. Było dużo miejsca, żeby poczekać na seans. Ogromna sala z wygodnymi fotelami. I tu pokazywali nowości – wylicza pan Marian zalety „swojego” kina.

Budynek zaprojektowany przez warszawskich architektów Romana Dutkiewicza i Jakuba Korzeniowskiego powstał jako piętnaste - a jeśli doliczyć kina letnie działające w Lublinie, to jako osiemnaste - kino w mieście.

Podobno jego lokalizacja była szóstą jaką w końcu zaakceptowały ówczesne władze. Gdy budowa się zaczęła sąd ją wstrzymał, bo zgłosił się spadkobierca praw do części działki po „stryjecznych dziadkach”. W czasie prac przy wznoszeniu pierwszych murów budowlani używali wadliwej taśmy mierniczej i budynek postawiono blisko pół metra za krótki i ponad 40 cm za wąski.

Kosmos otwarto oficjalnie 1 października 1961. Prasa podaje kilka okazji: od trwających wówczas Dni Lublina, przez uroczystą sesję Miejskiej Rady Narodowej po 10-lecie Wojewódzkiego Zarządu Kin. W programie miała być premiera filmu „Ogniomistrz Kaleń”.

Projekcji nie było. Po kilku minutach po rozpoczęciu wydarzenia wysiadły głośniki i tylko dobra akustyka sali pozwoliła na kontynuowanie uroczystości, w czasie części artystycznej zacięła się kurtyna zasłaniając wykonawców a z sufitu w holu leciała woda, która uciekała z instalacji potrzebnej do chłodzenia nowoczesnych projektorów.

Historia osobista

Marian Krupa mieszkał w Lublinie do 1964 roku. – Po studiach na KUL miałem kłopoty ze znalezieniem pracy. Z powodów rodzinnych wróciłem do domu i zostałem rolnikiem a później, jak to wtedy się mówiło, prywaciarzem – opowiada.

Ojciec pana Mariana miał spore jak na tamte czasy gospodarstwo. Jesienią 1945 roku aresztowano go za działalność na szkodę państwa i pomoc nielegalnym wówczas organizacjom. Siedział w więzieniu UB, zyskał miano opornego kułaka. Syn do dziś trzyma gazety w których opisywany jest pokazowy proces gospodarza, który uległ propagandzie Głosu Ameryki i BBC, sabotował skup. Wyrok? Dwa lata do więzienia. To historia ojca.

Pan Marian pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia wziął udział w konkursie na „Pamiętniki nowego pokolenia chłopów polskich”. Opisał w nich historię gospodarstwa ojca i swoje losy. Pokonał ponad 400 autorów, którzy nadesłali prace z całej Polski.

Gdy kilka lat później Ośrodek KARTA i Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga realizowały program poświęcony historii gospodarczej, Marian Krupa opisał swoje próby ratowania finansów gospodarstwa produkcją materiałów budowlanych. Za „Domiar z cegły” dostał II nagrodę.

– Zawsze się myśli o wygranej. Jak widzę konkretny cel, to piszę. Pierwsza nagroda za pamiętnik to było 5 tysięcy złotych. Spora suma. Jeśli przeliczyć na moją nauczycielską pensję - równowartość poborów z sześciu czy nawet ośmiu miesięcy – tłumaczy pan Marian, pytany czy często bierze udział w konkursach.

Dziś Marian Krupa mieszka w Zamościu, jest na emeryturze. Jak sam mówi „emeryturce”, bo brak ciągłości w zatrudnieniu w roli nauczyciela znacząco wpłynął na kwotę świadczenia. Do pracy w szkole wrócił dopiero po zmianie ustroju.

Do „swojego” Kosmosu przyjeżdżał sporadycznie. Jak ustalił z żoną chyba pod koniec lat 70. ubiegłego stulecia wybrali się na jakiś film i na pewno oglądali w Kosmosie amerykański dramat wojenny o Pearl Harbor.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama
Reklama