Później spotkał się z mieszkańcami. Zaprosił go tu Marian Tomkowicz, mieszkaniec Leśnej, obecnie radny powiatu bialskiego, a także tłumacz języka francuskiego.
Tym zajmowali się moi dziadowie
Guillaume de Louvencourt Poniatowski urodził się w 1965 roku we Francji, obecnie mieszka w Poitiers na zachodzie kraju. Jest bezpośrednim potomkiem Kazimierza Poniatowskiego, najstarszego brata króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Skończył kurs reżyserii w Wyższej Szkole Teatralnej w Paryżu. Ale jego działalność znacznie wykracza poza kulturę.
– Rodzina Poniatowskich jest we Francja bardzo wpływowa, to arystokracja – opowiada Marian Tomkowicz.
Potomek królewskiego rodu co roku odwiedza Polskę, angażuje się tu w projekty kulturalne, pomaga wielu organizacjom charytatywnym.
– Tym zajmowali się moi dziadowie. Moja mama, księżniczka Konstancja, prowadziła bractwo św. Kazimierza, które działało na rzecz sierot z Polski. Ono istnieje do dzisiaj, jest domem opieki – mówi Guillaume de Louvencourt Poniatowski.
W armii generała Maczka
– Polacy mało wiedzą o naszej rodzinie. Dlatego od 2006 roku przyjeżdżam do Polski, opowiadam na przykład o bracie mojej matki, Marii Andrzeju Poniatowskim, który walczył w armii generała Maczka. Pozostawił swoje wygodne życie i wstąpił do wojska, a przecież nie musiał. Wyjechał do Szkocji. Miał 23 lata, gdy zginał od kuli niemieckiej. To było w 1945 roku. Nigdy go nie poznałem, ale zostawił po sobie zapiski. Pokochałem go, jest dla mnie przykładem do naśladowania – podkreśla hrabia, który jest współproducentem DVD z historią weterana z armii generała Maczka.
Powtarza też, że chociaż jego rodzina to arystokracja, to starają się żyć jak prości ludzie. - Moi dziadowie nie byli snobami. Teraz ja staram się wcielić trochę w ich skórę. Jestem bardzo majętnym człowiekiem, ale odkładam pieniądze.
Druga babcia i pierogi
Pierwszy raz przyjechał do Polski jeszcze za czasów PRL.
– Przyjechałem na grób Marii, Polki która przez kilkadziesiąt lat była naszą gosposią. Była dla mnie jak druga babcia – nie ukrywa potomek Poniatowskich. – Jeszcze zanim przyjechałem do Polski, kucharz przyrządzał nam co jakiś czas pierogi. A Maria dużo opowiadała o Polsce, czytała polskie gazety.
Scena dla niewidomych
Guillaume de Louvencourt podkreśla, że jest apolityczny. Swoją misję widzi w pomaganiu potrzebującym.
– W Katowicach pomogłem niepełnosprawnej dziewczynie, która wygrała walkę z rakiem, ale straciła nogę. Dofinansowałem jej protezę. W Gdyni otworzyłem sceną mobilną dla niewidomych. Sam ją wymyśliłem, za co zostałem nawet odznaczony we Francji - zdradza hrabia de Louvencourt Poniatowski.
Z kolei w Lublinie wspiera stowarzyszenie działające na rzecz dzieci po ciężkich przeżyciach. Napisał też książkę o historii swojej rodziny, ale na razie nie znalazł jeszcze polskiego wydawcy.
– Prowadziłem sporo zajęć teatralnych z niepełnosprawnymi dziećmi. Byłem w Libanie, gdzie pomagałem dzieciom autystycznym – dodaje.
Obecnie pracuje też jako lektor audiobooków w dwóch francuskich wydawnictwach.
Wcześniej było nie do pomyślenia
Potomek królewskiego rodu jest pod wrażeniem leśniańskiego sanktuarium.
– Tutaj czuje się obecność Matki Boskiej. To bardzo silne przeżycie dla mnie. Byłem w kaplicy, obmyłem się wodą święconą ze studni. To piękne miejsce. Wcześniej, przez internet posłuchałem transmisji mszy świętej. W Polsce bardzo dbacie o rodzinę, wartości, a niestety we Francji nie zawsze tak jest – mówi Guillaume de Louvencourt.
– Chociaż ja sam o mały włos nie zostałem księdzem. Ale ostatecznie się ożeniłem 20 lat temu. Mamy 2 synów. Zmieniałem nawet im pieluchy. Wcześniej w naszej rodzinie to było nie do pomyślenia. Robili to służący. I fakt, zaznałem takiego życia książęcego, ale teraz moje codzienne, dorosłe życie jest proste.
Jeszcze tu wrócę
Zapowiada, że na południowe Podlasie jeszcze na pewno wróci. Teraz oprócz Leśnej Podlaskiej, odwiedził jeszcze m.in. Białą Podlaską, Janów Podlaski oraz pałac w Cieleśnicy.
– Zaprosiłem hrabiego do nas, bo wiem jak wpływowe osoby on spotyka. Dla nas to będzie promocja. A to wcale nie jest takie typowe, że tak wielki człowiek przyjeżdża, uczestniczy we mszy świętej – podkreśla na koniec Tomkowicz.
Polscy przyjaciele potomka Poniatowskich prowadzą dla niego stronę internetową www.poniatowscy.com, gdzie można przeczytać więcej między innymi o historii rodziny.
Później spotkał się z mieszkańcami. Zaprosił go tu Marian Tomkowicz, mieszkaniec Leśnej, obecnie radny powiatu bialskiego, a także tłumacz języka francuskiego.
Tym zajmowali się moi dziadowie
Guillaume de Louvencourt Poniatowski urodził się w 1965 roku we Francji, obecnie mieszka w Poitiers na zachodzie kraju. Jest bezpośrednim potomkiem Kazimierza Poniatowskiego, najstarszego brata króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Skończył kurs reżyserii w Wyższej Szkole Teatralnej w Paryżu. Ale jego działalność znacznie wykracza poza kulturę.
– Rodzina Poniatowskich jest we Francja bardzo wpływowa, to arystokracja – opowiada Marian Tomkowicz.
Potomek królewskiego rodu co roku odwiedza Polskę, angażuje się tu w projekty kulturalne, pomaga wielu organizacjom charytatywnym.
– Tym zajmowali się moi dziadowie. Moja mama, księżniczka Konstancja, prowadziła bractwo św. Kazimierza, które działało na rzecz sierot z Polski. Ono istnieje do dzisiaj, jest domem opieki – mówi Guillaume de Louvencourt Poniatowski.
W armii generała Maczka
– Polacy mało wiedzą o naszej rodzinie. Dlatego od 2006 roku przyjeżdżam do Polski, opowiadam na przykład o bracie mojej matki, Marii Andrzeju Poniatowskim, który walczył w armii generała Maczka. Pozostawił swoje wygodne życie i wstąpił do wojska, a przecież nie musiał. Wyjechał do Szkocji. Miał 23 lata, gdy zginał od kuli niemieckiej. To było w 1945 roku. Nigdy go nie poznałem, ale zostawił po sobie zapiski. Pokochałem go, jest dla mnie przykładem do naśladowania – podkreśla hrabia, który jest współproducentem DVD z historią weterana z armii generała Maczka.














Komentarze