Reklama
Przeciwnicy aborcji przed Ratuszem. "Żuk się skompromitował zakazując pikiety"
Postawili na swoim i cel osiągnęli. W niedzielę przez budynkiem Ratusza demonstrowali przeciwnicy aborcji. Wcześniej na zgromadzenie w tym miejscu nie zgadzał się magistrat.
- 09.02.2014 16:00

Sprawa nie pozostanie bez echa. Opozycyjny klub radnych PiS na najbliższej sesji chce przegłosować stanowisko sprzeciwiające się "przypadkom ograniczania w Lublinie prawa do manifestacji”.
Fundacja PRO - Prawo do życia swoją manifestację przed Ratuszem zgłosiła urzędnikom już w czerwcu zeszłego roku. Formalnie nie ma czegoś takiego jak "zgoda na demonstrację”, jest tylko zakaz. Jeśli miasto akcji nie zakaże, to oznacza, że może się ona odbyć. Ale w tym przypadku organizatorzy dostali odmowę.
Urzędnicy twierdzili, że tłum w tym miejscu może utrudniać przejście i stwarzać zagrożenie na przejściu przez jezdnię naprzeciw Bramy Krakowskiej. Z podobnych powodów odmówili też organizacji happeningu Januszowi Palikotowi.
Fundacja PRO - Prawo do życia od tej decyzji się odwołała. Ostatecznie Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że miasto nie mogło zakazać zgromadzenia w tym miejscu. Organizatorzy manifestacji ponownie złożyli wniosek i znów spotkali się z odmową. Nie zdążyli się jednak od niej odwołać i ponownie zgłosili demonstrację na 9 lutego. I ponownie spotkali się z odmową. Zaraz potem dostali jednak kolejne pismo, w którym prezydent unieważnia swoją decyzję.
Demonstracja się odbyła. Wzięło w niej udział kilkanaście osób. Byli też radni PiS. - Czy tego typu manifestacja zagraża mieszkańcom miasta? - pyta Sylwester Tułajew, szef klubu PiS. - Trzy razy zakazując tego zgromadzenia prezydent Krzysztof Żuk się skompromitował. Jego zdaniem jest to "cenzurowanie przestrzeni publicznej”.
Na sesji 13 lutego opozycyjny klub radnych PiS będzie chciał przeforsować stanowisko potępiające ”przypadki ograniczania przez prezydenta miasta Lublin konstytucyjnego prawa obywateli do swobody manifestacji i organizowania pikiet przed siedzibą władz miasta”.
Tymczasem niedzielną pikietę nie wszyscy zauważyli. - Gdyby mnie pani nie zapytała, to bym się nie zatrzymał - przekonuje pan Łukasz, który mijał demonstrantów. - Nie interesują mnie takie rzeczy.
Innych przyszli, choć interesowało ich o innego. - Dlaczego jest nas tak mało? - zastanawiała się jedna z pań. - Mało było ogłoszeń. Ja o tej demonstracji dowiedziałam się przypadkowo, z informacji w kościele.
- Naszym celem nie jest maksymalizacja tych pikiet. Chcemy, żeby w kraju było ich dużo - odpowiada Krzysztof Kasprzak, z lubelskiego oddziału fundacji PRO - Prawo do życia. - Zrobiliśmy dwie inicjatywy ustawodawcze, które poparło ponad milion osób. I zapowiada: Będą kolejne tego typu pikiety. To jest czas przedwyborczy. To dobry moment, żeby pokazać polityków, jakie prawo stanowią.
Powiązane galerie zdjęć:
Reklama













Komentarze