Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Kraty wokół drzew w Lublinie. Wymyślili je architekci z Katowic. "To smutny symbol"

– Uderzyło nas to, jak skandalicznie w Lublinie traktowana jest zieleń – mówi architektka z Katowic. Przy kilku drzewach instalowane są właśnie metalowe klatki. – To minirezerwaty przyrody i zarazem manifest – tłumaczy
Kraty wokół drzew w Lublinie. Wymyślili je architekci z Katowic. "To smutny symbol"
Pod kratą, która jest też siedziskiem, będą rosnąć rośliny. – Jeszcze uzgadniamy gatunki, które mają szansę tam funkcjonować – tłumaczą architekci

Autor: Krzysztof Mazur

Katarzyna Furgalińska i Łukasz Smolarczyk z katowickiego Supergut Studio do Lublina przyjechali wiosną. Na zaproszenie działającej przy Centrum Kultury w Lublinie Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie Rewiry.

– Nie za dobrze znaliśmy Lublin, nie mieliśmy też ambicji, by poznać miasto w ciągu 2-3 dni – przyznaje Furgalińska. – Obserwowaliśmy, rozmawialiśmy z ludźmi, szukaliśmy uniwersalnego tematu. I trafiło na drzewa. Wycinki to był gorący temat (władze miasta planowały wówczas modernizację Al. Racławickiej, ul. Poniatowskiego i Lipowej kosztem 120 drzew – przyp. red.). Abstrahując już nawet od samego sposobu projektowania ulic, to zieleń w Lublinie jest traktowana totalnie po macoszemu, jest złem koniecznym. Drzewa na chodnikach są zabetonowane i zajeżdżone samochodami – opowiada.

Tak powstała idea „Przestrzeni dla drzewa”.

– Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zrobić coś małego, oddolnego, ale pokazującego problem – tłumaczy architektka. – Mamy świadomość, że to interwencja, która poprawi warunki funkcjonowania konkretnego drzewa, ale w skali miasta zmieni niewiele. Zdecydowaliśmy na stworzenie klatki.

Ośmiu drzewom na ul. 1 Maja architekci zafundowali „minimum życiowej przestrzeni”, czyli kawałka żywej gleby, która „oddycha i chłonie wodę, nie jest deptana, rozjeżdżana i posypywana solą”.

– Drzewo to też owady i inne organizmy. A każdy żywy organizm potrzebuje przestrzeni do życia. Trzeba mu ją zagwarantować. Stąd cały pomysł na pole ochronne, minirezerwat przyrody – mówi Furgalińska.

Instalacja, która łączy kilka funkcji (m.in. siedziska), jest zarazem manifestem.

– „Przestrzeń dla drzewa” jest też smutnym symbolem. Klatka, odczytywana w pierwszym odruchu jako narzędzie opresji, jest w istocie formą ochrony drzewa – tłumaczą autorzy pracy.

To nie pierwsza interwencja w miejską przestrzeń w wykonaniu katowickich architektów. Na swoim koncie mają m.in. neony („Wdech/wydech”, Zachód słońca”), ławkę piknikową czy mobilny amfiteatr. – Działania artystyczne w przestrzeni miejskiej (manifesty) to nasz dodatkowy krąg zainteresowań obok zwykłej architektonicznej działalności – przyznaje Katarzyna Furgalińska.  

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama