Mama, reż. Andrés Muschietti (recenzja)
Straszący nastrojem, a nie obrzydliwościami film debiutanta, któremu błogosławieństwo dał sam Guillermo del Toro (\"Labirynt Fauna”).
- 13.05.2013 13:16

Film opowiada historię dwóch dziewczynek, które zaginęły w lesie w dniu, kiedy ojciec zabił ich matkę. Poszukuje ich wujek Lucas (Nikolaj Coster-Waldau) wraz ze swoją dziewczyną Annabel (Jessica Chastain), która gra w zespole rockowym. Dziewczynki odnajdują się po pięciu latach w opuszczonym leśnym domku. Zachowują się jak dzikie zwierzątka, starsza twierdzi, że przez te lata opiekowała się nimi \"Mama”. Naturalnie \"Mama” nie jest dziecięcym wymysłem. To istota niebezpieczna i coraz bardziej zazdrosna o dziewczynki. O czym szybko przekonują się Lucas i Annabel.
\"Mama” należy do rodziny horrorów, których akcja związana jest z nawiedzonymi domami, a znaczącą role odgrywają dzieci. Niedawno dziećmi straszył – i to bardziej udanie - \"Sinister”. \"Mama” nie jest szczytem oryginalności. W filmie rażą też mielizny scenariuszowe i naiwność dorosłych bohaterów. Na plus należy zapisać nastrój i garść scen, które wywołują gęsią skórkę. Ciekawe w filmie Muschietti\'ego jest niezbyt częste połączenie kina, nazwijmy go sentymentalnego z horrorem. To jeden ze znaków charakterystycznych Guillermo del Toro. Efekt bywa przesłodzony. I tak jest w finale \"Mamy” – słodko - gorzkim, wymuszającym na nas empatyczne podejście do tytułowego straszydła.
Mimo wszystko \"Mamę” przyjmuję z przyjemnością jako kolejny dowód przewagi horrorów budowanych na nastroju i atmosferze nad horrorami, które ociekają krwią i wnętrznościami.
Reklama













Komentarze