Reklama
Lublinianka-Wieniawa - Karpaty 2:0, Łuków nadal walczy
Lublinianka-Wieniawa pokonała w niedzielę Karpaty Krosno 2:0
- 09.06.2013 20:22

Co ciekawe to było dopiero pierwsze zwycięstwo podopiecznych Marka Sadowskiego przed własną publicznością w rundzie wiosennej.
Trzeba przyznać, że gospodarzom dopisało też szczęście. Gracze Karpat za nic nie mogli pokonać Marcina Zapała. Zamiast do siatki dwa razy trafiali w słupek, a raz z pomocą gospodarzą przyszła poprzeczka.
Wynik przed przerwą otworzył Brazylijczyk Matheo. Po zmianie stron miejscowi zagrali uważniej w obronie i nastawili się na kontry.
I jedna z nich dała im w doliczonym czasie gry drugą bramkę, autorstwa Rafała Stępnia. Przyjezdni po zmianie stron nie stworzyli sobie już tak klarownych sytuacji, jak w pierwszych 45 minutach.
– Jestem zadowolony, ale tylko z drugiej połowy. W pierwszej mieliśmy spore problemy z powstrzymywaniem rywali. Karpaty były groźne zwłaszcza przy stałych fragmentach gry.
Ogólnie uważam jednak, że mecz mógł się podobać, a goście z Krosna naprawdę okazali się groźnym i wymagającym przeciwnikiem. Szczęście było jednak po naszej stronie – ocenia trener Marek Sadowski.
Lublinianka-Wieniawa Lublin – Karpaty Krosno 2:0 (1:0)
Bramki: Matheo (24), Stępień (90).
Lublinianka: Zapał – Mazurek, Paździor, Styżej, Misztal (40 Gołociński), Matheo, Stępień, Ręba, Sobiech (85 Krupski), Sadowski (60 Gromba), Majewski (70 Gąsior).
Karpaty: Hajduk – Kapuściński (65 Gorzenik), Czopko, Chmielowski, Włodarski, Zajdel, Fydrych, Kuliga (46 Korzeniowski, 60 Rachwał), Jarząb, Buczek, Liput.
Żółte kartki: Styżej, Gromba (Lublinianka-Wieniawa)
Po zwycięstwie ze Stalą Sanok (2:1) Orlęta Łuków ciągle walczą o utrzymanie
Do przerwy bramek nie było. Niemal natychmiast po rozpoczęciu drugiej odsłony szczęście uśmiechnęło się do gości. Mimo, że przy Sebastianie Sobolaku było trzech rywali ten zdołał oddać strzał z około 20 metrów. Bramkarz z Łukowa źle obliczył tor lotu piłki i dał się zaskoczyć.
W 55 min było 1:1 po tym jak ładnie na „zamach” Piotra Krzanowskiego nabrał Cezary Demianiuk, a po chwil wpakował mu piłkę po „krótkim” rogu. Kilka chwil później znowu w roli głównej wystąpił Demianiuk, tym razem z najbliższej odległości dopełnił tylko formalności po podaniu Darka Dziewulskiego.
Zawodnik wypożyczony z Pogoni Siedlce mógł wczoraj zdobyć z... pięć bramek, ale później pudłował na potęgę.
– Matematyczne szanse na utrzymanie jeszcze mamy, dlatego dopóki będzie chociaż cień szansy to na pewno się nie poddamy. Powinniśmy wygrać wyżej, ale zawiodła nas skuteczność. Cieszy, że kilku chłopaków z Łukowa pokazało się z dobrej strony i pomogli pokonać Stal – ocenia trener miejscowych Paweł Grula.
Orlęta Łuków – Stal Sanok 2:1 (0:0)
Bramki: Demianiuk (55, 66) – Sobolak (48)
Orlęta: Osial – Jacyna, Szlaski, Przybysz, Jarzynka (60 Paczkowski), Grochowski, Kierych (75 Wołoszka), Dziewulski, Demianiuk, Piotrowicz (30 Kiryło), Gaj (60 Botwina).
Stal: Krzanowski – Jaklik, Tabisz, Kokoć, Pluskwik, Ząbkiewicz, Poliniewicz (80 Józefiak), Adamiak, Sobolak, Steliga (60 Jaracz), Szałamaj.
Żółte kartki: Kokoć, Pluskwik, Jaracz (Stal).
Sędziował: Piotr Burak (Zamość). Widzów: 300.
Reklama













Komentarze