Dary z Lublina utknęły w Kijowie. Wszystko przez urzędnicze procedury
Ubrania, żywność i leki, które 2 lutego wyjechały z Lublina w transporcie humanitarnym na Ukrainę wciąż nie trafiły do protestujących na kijowskim majdanie. Na przeszkodzie stanęły urzędnicze procedury.
- 13.02.2014 09:00

Transport dotarł do ukraińskiej stolicy w ubiegłym tygodniu. Jednak 10 ton darów zbieranych w Lublinie, Warszawie, Poznaniu, Krakowie i Przemyślu znajduje się w zaplombowanym magazynie.
Wszystko przez urzędnicze procedury. Organizacja, która ma przyjąć dary musi zwrócić się do ukraińskiego Ministerstwa Polityki Społecznej z prośbą o uznanie transportu za pomoc humanitarną. Na rozdawanie darów potrzeba też zgody innych jednostek, w sumie ośmiu ministerstw.
- Część z nich nie ma nic wspólnego z pomocą humanitarną. Problemem jest także to, że wymagają dołączenia danych osobowych osób, do których ma trafić pomoc. Czyli przy trzech tysiącach kurtek powinniśmy mieć trzy tysiące imion, nazwisk i adresów. I nie możemy nikomu wytłumaczyć, że jest to niewykonalne - mówi ks. Stefan Batruch, proboszcz parafii greckokatolickiej w Lublinie.
Resorty na wydanie zgody mają do 49 dni. - Wydaje mi się, że Ukraińcy będą ten czas maksymalnie wydłużać. Ta sytuacja nie jest odosobniona. Już w ub. roku różne organizacje wysyłały sygnały, że transporty humanitarne były przetrzymywane nawet i po pół roku - mówi ks. Batruch.
W celu wyjaśnienia sytuacji ambasador RP w Kijowie Henryk Litwin rozmawiał z ukraińską minister polityki społecznej. Na razie bez efektów.
Problemy miał także pierwszy transport z Lublina. Wówczas samochód z darami utknął najpierw na przejściu granicznym w Hrebennem, a potem w Medyce. Ostatecznie dotarł do Kijowa z kilkudniowym opóźnieniem.
Reklama












Komentarze