Reklama
Grom Różaniec, Kryształ Werbkowice i Unia Hrubieszów chcą powalczyć o awans do czwartej ligi
Po dwóch latach dominacji beniaminków z dużych miast, tym razem zamojska „okręgówka” nie będzie miała zdecydowanego faworyta. Liga będzie bardziej wyrównana, więc, przynajmniej teoretycznie, ciekawsza.
- 14.07.2013 18:39

O awans zamierzają powalczyć trzy drużyny, które w minionym sezonie zbudowały podwaliny pod przyszłe sukcesy.
– Organizacyjnie jesteśmy już gotowi na nowe wyzwania. Piłkarsko też, bo wzmocniliśmy kadrę. Dołączył do nas Piotrek Przeszło z Piasta Babice. To nasz wychowanek, ale ostatnio grał w Babicach, gdzie był wyróżniającym się zawodnikiem. Myślę, że będzie dużym wzmocnieniem. Podobnie, jak obrońca, którego nazwiska wolałbym na razie nie zdradzać, bo nie podpisał jeszcze kontraktu – mówi Bogdan Antolak, szkoleniowiec Gromu Różaniec.
Problemem wicemistrza zamojskiej „okręgówki” sprzed roku może być zgromadzenie pieniędzy, wymaganych do gry w wyższej klasie rozgrywkowej.
– To już zadanie dla prezesa i zarządu. Ja mogę zagwarantować, że wspólnie z piłkarzami zrobimy wszystko, żeby ten awans wywalczyć. W zasadzie to nie bardzo mamy wyjście. W końcu chcemy się rozwijać, a żeby zrobić krok do przodu, musimy być przynajmniej jedno miejsce wyżej niż przed rokiem. Zostaje więc tylko pierwsza lokata – śmieje się Antolak.
Głównymi rywalami Gromu będą Kryształ Werbkowice i Unia Hrubieszów. Podopieczni Jacka Szczyrby nie zachwycali może przez cały sezon, ale końcówkę rozgrywek mieli bardzo udaną. Wówczas grali już na nowym stadionie, który został oddany do użytku na początku rundy wiosennej. W zbliżających się rozgrywkach od początku będą mogli grać u siebie, a to powoduje, że oczekiwania rosną.
– Celem jest awans. Nie ukrywamy tego, ale też specjalnie się nie napinamy. Mamy oczywiście pewne założenia, ale nic za wszelką cenę – tłumaczy Robert Semeniuk, kierownik Kryształu.
Spokojnie do całego zamieszania podchodzą także w Hrubieszowie.
– Zarząd niby coś przebąkuje o awansie, ale ja zamierzam milczeć jak zaklęty – śmieje się Robert Kulik, trener Unii.
– Poważnie mówiąc, nie chcę robić zbyt wielkich nadziei, żeby później nie było niemiłego rozczarowania. Zawsze lepiej sprawić niespodziankę niż zawieść. A my mamy przecież bardzo młody zespół. Nie ma sensu wywierać na chłopach dodatkowej presji. Zagramy o zwycięstwo w każdym meczu i zobaczymy, do czego to wystarczy – kończy Kulik.
Reklama












Komentarze