Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Górnik i Lechia na czele tabeli, wyniki T-Mobile Ekstraklasy

W Legii wszystko zostało podporządkowane rewanżowi ze Steauą Bukareszt. Klub ze stolicy dzieli tylko jeden krok od piłkarskiego raju. Wystarczy bezbramkowy remis, aby wejść do upragnionej Ligi Mistrzów.
Na mecz z Lechią Jan Urban wymienił dziesięciu piłkarzy, tylko w bramce pozostał Dusan Kuciak. Bo cel uświęca środki. W efekcie gdańszczanie sprawili niespodziankę, wygrywając 1:0. – Nigdy wcześniej w ekstraklasie nie miałem takiej serii strzeleckiej. Przed meczem trener Urban mówił, że nie widział jak gramy, bo nie miał czasu nas analizować. Myślę, że teraz zwróci na nas uwagę, bo będziemy trzymać się w czele tabeli. Nie interesuje nas, że Legia nie grała pierwszym składem. Kibicujemy Legii w Lidze Mistrzów, ale mieliśmy im coś do udowodnienia, bo nie doceniali nas przed tym spotkaniem – powiedział dla PAP Paweł Buzała, który strzelił jedyną bramkę. To był jego trzeci gol z rzędu w ekstraklasie. Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 0:1 (0:1) Bramka: Buzała (13). Legia: Kuciak – Broź, Cichocki, Suler, Brzyski, Ojamaa, Pinto (64 Vrdoljak), Łukasik (79 Radović), Żyro (71 Kucharczyk), Mikita, Dwaliszwili. Lechia: Małkowski – Deleu, Bieniuk, Madera, Pazio, Dawidowicz, Pietrowski, Wiśniewski (61 Kostrzewa), Matsui (79 Oualembo), Frankowski (74 Grzelczak), Buzała. Żółte kartki: Vrdoljak – Wiśniewski, Dawidowicz, Matsui, Bieniuk. Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 16600. Najpierw były dwa zwycięstwa na początku sezonu. Ale teraz Jagiellonia już w trzecim spotkaniu nie potrafiła odnieść zwycięstwa. Z Pogonią nie umiała nawet zremisować, bo w 83 min do własnej bramki trafił Michał Pazdan. „Portowcy” zepsuli święto w Białymstoku, gdzie do użytku zostały oddane nowe trybuny. – To my strzeliliśmy trzy bramki, ale punkty niestety jadą do Szczecina. Jesteśmy rozgoryczeni wynikiem, ale nie poziomem spotkania, emocjami i zaangażowaniem zawodników. Był to dobry mecz w wykonaniu obu zespołów, w którym wynik mógł być równie dobrze odwrotny. Jeżeli chcemy grać o wyższe miejsca nie możemy tak tracić bramek. To jest coś, co musimy poprawić na szybko, na teraz. Jest w drużynie trochę nowych ludzi, to się zgrywa i do tego mam pewne zastrzeżenia, ale to jedyna rzecz, na którą możemy narzekać – stwierdził na klubowej stronie Piotr Stokowiec, opiekun „Jagi”. Jagiellonia Białystok – Pogoń Szczecin 2:3 (0:2) Bramki: Koj (47 sam.), Quintana (68) – Murayama (8), Akahoshi (45), Pazdan (83 sam.). Jagiellonia: Słowik – Norambuena (46 Balaj), Baran, Pazdan, Popchadze (87 Straus), Tosik, Bandrowski, Kupisz (87 Plizga), Gajos, Quintana, Piątkowski. Pogoń: Janukiewicz – Frączczak, Golla, Hernani (27 Koj), Lewandowski (64 Pietruszka), Murayama, Ława, Ouedraogo (59 Rogalski), Akahoshi, Tchami, Robak. Żółte kartki: Pazdan – Rogalski, Frączczak. Sędziował: Marcin Borski (Warszawa). Widzów: 6100. Zawisza prowadził już 2:0, ale nie dał rady pokonać słabiutkiego Podbeskidzia. Beniaminek z Bydgoszczy wciąż nie może doczekać się zwycięstwa. – Popełniliśmy tak wiele błędów, prostych i niewymuszonych, podwórkowych wręcz, że punkt jest cudem, jaki stał się nad Brdą. Zagraliśmy fatalnie, wynikało to z tego, że szwankowało przyjęcie i podanie. Gdyby w końcówce jeszcze Marcin Wodecki przy odrobinie szczęścia zdobył trzecią bramkę, byłoby to wielką niesprawiedliwością. Z przebiegu gry i ilości popełnionych błędów ten mecz po prostu powinniśmy wysoko przegrać – nie owijał w bawełnę szkoleniowiec „Górali” Czesław Michniewicz. Jego ekipa też ciągle czeka na wygraną. Zawisza Bydgoszcz – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (1:0) Bramki: Wójcicki (37), Vasconcelos (69) – Sokołowski (78), Wodecki (89 z karnego). Zawisza: Kaczmarek – Lewczuk, Micael, Strąk, Ziajka, Wójcicki, Hermes, Dudek (89 Kuklis), Petasz, Masłowski, Vasconcelos (74 Geworgian). Podbeskidzie: Rybansky – Sokołowski, Konieczny, Pietrasiak, Telichowski, Chmiel, Łatka, Deja (46 Sloboda), Malinowski (46 Jagiełło), Chrapek (56 Pawela), Wodecki. Żółte kartki: Hermes, Vasconcelos, Dudek – Konieczny. Sędziował: Paweł Pskit (Łódź). Widzów: 6000. Wielkie derby Górnego Śląska zakończyły się remisem. Górnik prowadził dwa razy, ale nie potrafił utrzymać prowadzenia. Dwa stracone przez gospodarzy punkty obciążają rachunek bramkarza Norberta Witkowskiego, który fatalnie zachował się przy strzale rezerwowego Macieja Jankowskiego. Za to pięknego gola dla Ruchu zdobył z woleja Marek Zieńczuk. – Tempo meczu rzeczywiście mogło imponować. Dobrze rozpoczęliśmy to spotkanie, nasze akcje były pełne dynamiki, zmuszaliśmy rywali do błędu. Po golu niepotrzebnie wkradła się w nasze poczynania nerwowość. Słabsza była organizacja gry obronnej, stąd kilka sytuacji Ruchu. Ale stracony gol nie podłamał mojego zespołu, w drugiej połowie dobrze weszliśmy w grę, zdobyliśmy bramkę i kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń. W piłce jest jednak tak, że kiedy ma się dobry wynik, to trzeba mieć jeszcze lepszy, by być pewnym wygranej. A derby to mecz, w którym nie ma faworytów. Indywidualnych ocen nie będę moim piłkarzom wystawiał. Jesteśmy oczywiście rozczarowani wynikiem, bo grając u siebie i dwukrotnie prowadząc powinno się taki mecz wygrać – ocenił dla PAP trener Górnika Adam Nawałka. Górnik Zabrze – Ruch Chorzów 2:2 (1:1) Bramki: Zachara (4), Nakoulma (50) – Zieńczuk (41), Jankowski (90). Górnik: Witkowski – Olkowski, Danch, Szeweluchin, Kosznik, Nakoulma, Sobolewski (83 Madej), Mączyński, Małkowski (87 Gancarczyk), Przybylski, Zachara (71 Mosnikov). Ruch: Kamiński – Babiarz, Mrowiec, Szyndrowski, Konczkowski, Janoszka, Surma, Malinowski, Zieńczuk (72 Sultes), Włodyka (82 Smektała), Kuświk (67 Jankowski). Żółta kartka: Szyndrowski. Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 3000. Zespole Cracovii zadebiutował wychowanek Górnika Łęczna Paweł Jaroszyński. Grał do 75 min, na lewej obronie. Choć w Łęcznej był napastnikiem, a później został przesunięty na skrzydło. To był dobry 18-latka w ekstraklasie, który poczynał sobie bez żadnych kompleksów, a w dodatku zakończony zwycięstwem. Jednak trzeba przyznać, że miał od kogo się uczyć. Jego ojcem jest Piotr Jaroszyński, były obrońca „zielono-czarnych”. – Cieszę się z tego debiutu. Trener dał mi szansę od pierwszej minuty i myślę, że zdałem test – uznał Paweł. „Pasy” wygrały trochę szczęśliwie, bo koszmarny błąd popełnił bramkarz Zagłębia Michał Gliwa. W tej chwili na boiskach ekstraklasy występuje dwóch wychowanków łęczyńskiego Górnika – Mariusz Pawelec w Śląsku Wrocław i Paweł Jaroszyński w Cracovii. Zagłębie Lubin – Cracovia 0:1 (0:0) Bramka: Budziński (72). Zagłębie: Gliwa – Rymaniak (65 Widanow), Banaś, Guldan, Cotra, Bonecki (46 Rakowski), Piątek, Błąd (61 Woźniak), Azikiewicz, Kwiek, Papadopulos. Cracovia: Pilarz – Boljević (56 Budziński), Żytko, Marciniak, Kuś, Straus (46 Dudzic), Dąbrowski, Jaroszyński (75 Szeliga), Steblecki, Danielewicz, Nowak. Żółte kartki: Bonecki, Rymaniak, Rakowski – Żytko, Dąbrowski, Danielewicz. Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów: 5500. Śląsk dopiero po raz pierwszy wygrał w tym sezonie. Eduards Visnakovs strzelił już piątego gola. Śląsk Wrocław – Widzew Łódź 3:1 (2:0) Bramki: Stevanović (23), Paixao (29), Mila (59) – E. Visnakovs (76). Śląsk: Gikiewicz – Socha, Gavish, Kokoszka, Dudu, Sobota (77 Plaku), Stevanović, Kaźmierczak (65 Hołota), Mila, Patejuk, Paixao (89 Więzik). Widzew: Mielcarz – Stępiński, Phibel, Mroziński (72 Bruno), Bartkowski, Kaczmarek, Nowak, Okachi (56 Kasprzak), Batrović, Hajrapetjan (33 A. Viąņakovs), E. Visnakovs. Żółta kartka: Kokoszka. Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: 11000.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama