Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zamość: Drzewka polsko-ukraińskiej przyjaźni rosną nad zalewem [zdjęcia]

To była inicjatywa Ukrainek, które znalazły schronienie w Zamościu. Władze miasta przystały na ich pomysł i trochę pomogły. Nad zalewem rośnie szpaler niewielkich jeszcze sadzonek wiśni. Uchodźczynie chciały tak podziękować Polakom za pomoc.
Zamość: Drzewka polsko-ukraińskiej przyjaźni rosną nad zalewem [zdjęcia]
Uczestniczki akcji zorganizowanej w ostatni weekend.

Autor: UM Zamość

Akcję wymyśliła Oksana. Nie jest uchodźczynią. Mieszka w Polsce, w Zamościu od czterech lat. Gdy wybuchła wojna, akurat była z niepełnosprawnym synem na rehabilitacji we Wrocławiu. Szybko wróciła i zgłosiła się do pracy w punkcie recepcyjnym.

– Pomagałam w tłumaczeniach, opiekowałam się Ukraińcami, robiłam, co było do zrobienia – opowiada Oksana.

I wtedy zobaczyła coś dla niej niezwykłego, czego nigdy nie zapomni: potężną pomoc, jaką Polacy zaoferowali jej rodakom.

– Pracowałam z tymi dziewczynami, z Polkami, razem płakałyśmy, wspierałyśmy się, razem wszystko robiłyśmy. I widziałam, że dla nich to nie jest praca, że robią to z czystego serca. Widziałam w nich dobroć i miłość. Były zmęczone, ale nie traciły sił, nie traciły cierpliwości do ludzi, którzy czasem byli zdenerwowani. To było dla mnie bardzo ważne – mówi Ukrainka.

Zaczęła myśleć, że coś się zamościanom i zamościankom za to należy, że można im dziękować słowami, ale też można to zrobić jakoś inaczej. W punkcie recepcyjnym poznała wiele Ukrainek, które ostatecznie zatrzymały się w Zamościu. Zaczęła do nich pisać. Razem postanowiły, że chcą w mieście coś po sobie zostawić na dłużej, aby ludzie tu wiedzieli, jak bardzo są wdzięczne.

– To była inicjatywa pani Oksany i jej znajomych. Skierowały do nas pismo z prośbą o zgodę i wskazanie lokalizacji, w której mogłyby posadzić drzewka – opowiada Jarosław Miechowiecki, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Zamość.

Dla Oksany organizacja akcji wcale nie była łatwa. – Nie wiedziałam, jak to zrobić. Nikogo nie znałam. I wtedy pani Monika Zawiślak (była radna miejska, obecnie dyrektor zamojskiej delegatury LUW – red.) pomogła mi napisać pismo, razem poszłyśmy do prezydenta i dostałyśmy zgodę na akcję – wspomina Oksana.

Na nasadzenie drzewek miasto zaproponowało teren przy zalewie miejskim. Ukrainkom pomysł się spodobał. – My kupiliśmy 8 sadzonek, a panie z Ukrainy drugą połowę. Dostarczyliśmy też niezbędny sprzęt, jak łopaty czy grabki – dodaje Miechowiecki, ale też podkreśla, że Ukrainki były znakomicie zorganizowane.

– Myślałam, że może będzie nas z 10, a przyszło 30 osób. I dużo dzieci, które mogły biegać, bawić się i śmiać – cieszy się Oksana.

Uchodźczynie nie tylko zasadziły drzewka wiśni, ale też zebrały śmieci z brzegów akwenu. Cała akcja, w której wzięło też udział wiele dzieci oraz przedstawiciele miasta i delegatury LUW oraz Ośrodka Sportu i Rekreacji, który administruje zalewem, trawała kilka godzin. Na koniec Ukrainki przywiązały do sadzonek wstążeczki w niebiesko-żółtych barwach.

Ich wiśnie już rosną. Dyrektor Miechowicki zapowiada, że za jakiś czas miasto posadzi w pobliżu kolejny szpaler podobnych drzewek. – Ustawimy też przy nich jakieś tabliczki, które będą informować, dlaczego tutaj się znalazły – obiecuje urzędnik.

Gdy wojna się zakończy, Oksana najpewniej zostanie w Zamościu i będzie mogła patrzeć, jak ich wiśnie stają się coraz większe. Wie, że wiele jej rodaczek planuje powrót do ojczyzny. – Ale nie wszystkie będą mogły, nie wszystkie mają do czego. Widziały swoje zniszczone domy, ostrzelane miasta. Ich dawne życie się zawaliło – mówi smutno Oksana.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama