Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lublin. Znana piekarnia się zamyka. Działa ponad 70 lat, 60 osób do zwolnienia. "Stanęliśmy pod ścianą"

Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział mi, że będzie taka sytuacja, to bym nie uwierzył – przyznaje Jan Flisiak, prezes Przedsiębiorstwa Piekarskiego w Lublinie. Po ponad 70. latach działalności firma zostanie zamknięta. Podobny los spotyka coraz więcej działalności. Ale o swoje miejsce na rynku walczą też nowi gracze.
Lublin. Znana piekarnia się zamyka. Działa ponad 70 lat, 60 osób do zwolnienia. "Stanęliśmy pod ścianą"
Gdyby pięć lat temu ktoś mi powiedział i, że taka będzie sytuacja w gospodarce i w polityce, to bym nie uwierzył – mówi Jan Flisiak, do niedawna prezes, a teraz likwidator Przedsiębiorstwa Piekarskiego w Lublinie

Autor: Maciej Kaczanowski/archiwum

Z Janem Flisiakiem rozmawialiśmy pod koniec stycznia tego roku. – Trudno powiedzieć, jak się to wszystko potoczy, bo wpływa na to szereg zjawisk: inflacja, podwyżki mediów, czy zmiany podatkowe – mówił wtedy pytany, o to jaki będzie to rok dla kierowanego przez niego PP. 

Dziś już wątpliwości nie ma. Flisiak został likwidatorem spółki.

– Jestem tym, który zgasi tu światło. Działamy tylko do końca roku. 60. pracowników dostało już wypowiedzenia. Odprawy dla nich to 500 tys. zł. – mówi. – Potem sprzedamy majątek firmy, żeby uregulować należności. Bo zaległości płatnicze mamy. Na szczęście mamy też wyrozumiałych dostawców, którzy cierpliwie czekają. Dlatego najważniejsze jest, żeby z tej sytuacji wyjść z twarzą.

Skąd wzięły się długi firmy, która może poszczycić się historią sięgającą 1949 roku? Sprzedaż zaczęła spadać wraz z nadejściem pandemii koronawirusa i nigdy się nie podniosła. Rosnąc zaczęły za to koszty produkcji.

– Była to wręcz galopada, która sprawiła, że cenniki dezaktualizowały się praktycznie z tygodnia na tydzień. Z rynku zniknęli drobni handlowcy, a współpraca z sieciówkami nas dobiła. Musieliśmy im dostarczać towar poniżej kosztów produkcji, bo nie przyjmowali kalkulacji wynikających ze zmieniających się cen. Przez tą „współpracę” generowaliśmy wiec długi, a nie mogliśmy przerwać dostaw, bo umowy skonstruowane są tak, że wiązałoby się to z gigantycznymi karami – wyjaśnia Flisiak.

Kiedy pojawiła się informacja, że od nowego roku Przedsiębiorstwo musiałoby płacić 5-, a nawet 6-krotnie więcej za media, uznano, że dalsza działalność nie ma sensu.

– Stanęliśmy pod ścianą i uznaliśmy, że nie warto kopać się z koniem. Żal jednak jest. To w końcu tyle lat – przyznaje likwidator. – Gdyby pięć lat temu ktoś mi powiedział, że taka będzie sytuacja w gospodarce i w polityce, to bym nie uwierzył.

Rynek nie lubi próżni

W podobnej sytuacji jest coraz więcej przedsiębiorców. Stale wzrasta liczba tych, którzy decydują się zawiesić prowadzoną działalność. W województwie lubelskim w sierpniu taką decyzję podjęło 27466 osób. Miesiąc później już 27666. Mniej trudnych decyzji zapadało natomiast rok temu. Dla porównania we wrześniu 2021 zawieszeń było niewiele ponad 23 tys., a w październiku niespełna 24 tys.

Rośnie też liczba zamykanych firm. W sierpniu w lubelskim wyrejestrowano ich 668, a we wrześniu 741, w tym najwięcej z podregionu lubelskiego (277) i chełmsko-zamojskiego (207). Wśród miast dominuje Lublin (172) oraz w Chełm (34). Niewiele mniej wyrejestrowań odnotowywano rok temu (we wrześniu 2021 – 628, a w październiku – 636).

Ale duże różnice widać też w liczbie zakładanych firm. Podczas gdy w sierpniu tego roku przedsiębiorcy w woj. lubelskim założyli ich 2600, to we wrześniu już 1458. To jednak i tak zdecydowanie więcej niż rok temu. We wrześniu 2021 r. w woj. lubelskim powstały 1330 firmy, a w październiku – 1192.

Czy to oznacza, że mimo wszystko optymizm wśród przedsiębiorców rośnie? – Mówi się, że powinno się inwestować, gdy inni sprzedają, bo kryzys może być dobrym czasem na inwestycję – mówi Piotr Rejner, który wspólnie z żoną Anną niespełna miesiąc temu otworzył przy ul. Diamentowej w Lublinie restaurację Grano Verde.

Małżeństwo plan na własną restaurację miało już od dłuższego czasu. Ona z gastronomią związana jest przez całe swoje zawodowe życie. On od 12 lat prowadzi firmę w innej branży. Postanowili zaryzykować.

– To nie była decyzja podjęta w jedną chwilę. Przemyśleliśmy sprawę, stworzyliśmy biznes plan. Postanowiliśmy zawalczyć o gości stawiając na wyjątkową kuchnię europejską, w której są i smaki śródziemnomorskie, ale pojawiają się też burgery. Do tego lokal, w którym chce się spędzać czas. To nasz przepis na sukces – mówi pan Piotr.

– W ciągu pierwszego miesiąca zdobyliście już stałych klientów? – dopytuję.

– Tak, pierwsi już są, ale wciąż bardzo dużo pracy przed nami żeby ten biznes stał się dochodowy. Nie poddajemy się. Walczymy. I wciąż jesteśmy optymistami.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama