Minione 12 miesięcy zostanie zapamiętane jako bardzo dobry okres dla lubelskiego sportu. W najważniejszych dyscyplinach, poza piłką nożną, możemy oglądać pojedynki na najwyższym poziomie, w których dodatkowo nasze ekipy często są stroną dominującą. Co istotne, sport rozwija się nie tylko w Lublinie, ale również w mniejszych miejscowościach.
Jedną z nich jest Tomaszów Lubelski, gdzie działa miejscowy MULKS Grupa Oscar. Ta mała miejscowość była na początku roku na ustach całej sportowej Polski dzięki Monice Skinder, jedynej reprezentantce województwa lubelskiego w czasie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Niestety, ale w Chinach, Skinder przez większość tej imprezy pojawiała się przed telewizyjnymi kamerami z olbrzymim smutkiem na twarzy. Był on spowodowany rozczarowującymi wynikami, a także złą atmosferą w kadrze. Start w Igrzyskach Olimpijskich udało się uratować niemal w ostatniej chwili. W sprincie drużynowym Skinder wystartowała razem Izabelą Marcisz. Obie panie nie darzą się sympatią, ale w Pekinie pomyślnie przebrnęły przez półfinał. W finale nasze biegaczki zajęły 9 miejsce, co jest wynikiem rewelacyjnym,
Kolejne tygodnie dla Moniki Skinder były już znacznie lepsze. W końcówce lutego w norweskiej Lygnie została sprinterską wicemistrzynią świata w kategorii U-23. Skinder pokazała się również z dobrej strony w mistrzostwach Polski, które odbywały się na sam koniec poprzedniego sezonu. Wychowanka Waldemara Kołcuna zdobyła dwa złote medale indywidualnie, a swój start w stolicy Tatr okrasiła jeszcze drużynowym srebrem.
– Patrząc przez pryzmat Igrzysk Olimpijskich czy Pucharu Świata to można czuć niedosyt. Trzeba jednak pamiętać, że wywalczyła srebrny medal mistrzostw świata młodzieżowców. W Igrzyskach Olimpijskich w Team Sprincie zajęła dziewiąte miejsce, co jest znakomitym rezultatem. Trzeba też wziąć pod uwagę, że za Moniką bardzo specyficzny sezon. Ona w jego trakcie chorowała, przez co nie do końca zrealizowała odpowiedniej liczby godzin treningowych. Z powodu choroby zabrakło jej chociażby w Tour de Ski. Poza tym trzeba pamiętać, że w czasie Igrzysk Olimpijskich w Chinach rywalizacja odbywała się na bardzo trudnych trasach. Wiele ekip się na nich potknęło – podsumował występy Moniki Skinder w poprzednim sezonie Waldemar Kołcun.
Wiosna należała już do przedstawicieli sportów halowych – piłki ręcznej i koszykówki. Brylowały głównie panie, bo zarówno koszykarki Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin, jak i szczypiornistki MKS FunFloor Lublin sięgnęły po srebrne medale mistrzostw Polski. W tym pierwszym przypadku można mówić o dużym sukcesem, w tym drugim to już rozczarowanie. W MKS FunFloor celem zawsze jest mistrzostwo Polski. Tymczasem szansa na złoto została zmarnowana nieco na własne życzenie, bo w końcówce sezonu zespół Moniki Marzec zaczął gubić punkty w starciach z niżej notowanymi przeciwnikami.
Do wyliczanki wiosennych sukcesów w sportach halowych trzeba jeszcze dodać brąz szczypiornistów Azotów Puławy. Radości dostarczyły nam również piłkarki nożne Górnika Łęczna, które zakończyły sezon na drugiej pozycji. W tym wypadku jednak ma on wyjątkowy smak, bo przed sezonem na taki wynik postawiłyby co najwyżej pojedyncze jednostki. Zespół bowiem przeszedł kadrową rewolucję, a w miejsce reprezentantek Polski pojawiły się zawodniczki, które nie przekroczyły jeszcze 20 lat. One oraz kilka doświadczonych piłkarek potrafiły zrobić fenomenalny wynik.
W lecie królowały sporty indywidualne, a wśród nich lekkoatletyka. Apogeum były mistrzostwa Europy w Monachium, gdzie przedstawiciele AZS UMCS Lublin sięgnęli po trzy medale. Najcenniejszy, srebrny w sztafecie 4x400 m, przywiozła Małgorzata Hołub-Kowalik. Brązowe przypadły biegaczce na 1500 m Sofii Ennaoui oraz maratonce Angelice Mach, która wywalczyła go w konkurencji drużynowej.
Wszystkich jednak przyćmili jesienią żużlowcy Motoru Lublin. W 2022 roku popularne „Koziołki” sięgnęły po pierwszy w historii tytuł mistrza Polski. Styl tej wiktorii był fenomenalny, a finałowa rywalizacja z Moje Bermudy Stal Gorzów Wielkopolski przejdzie do historii żużla w Polsce. W pierwszym meczu rozgrywanym w województwie lubuskim Stal wygrała 51:39. Do Lublina zawodnicy z zachodniej Polski przybyli więc dość spokojnie. Rewanżowy mecz dobitnie pokazał jednak, że w żużlu niczego nie można być pewnym. Gospodarze stratę odrobili z nawiązką, wygrywając 53:37.
– Wydaje mi się, że gorzowianie poczuli się zbyt pewnie i to mogło ich zgubić. Lublinianie zaczęli odrabiać straty powoli, ale systematycznie. Kluczowe okazało się spasowanie z torem i właściwe ustawienie motocykli. Było też trochę szczęścia, ale zawsze powtarzam, że ono sprzyja lepszym. To historyczny sukces, którego szczerze gratuluję. Najbardziej cieszy to, że ta drużyna robi stały progres i jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa – komentował na naszych łamach Jerzy Głogowski, były zawodnik i trener Motoru, członek zespołu, który w 1991 roku sięgnął po tytuł wicemistrza kraju.
















Komentarze