Amatorzy z Krzywdy nie przejmują się porażkami
W Krzywdzie nie robią tragedii z kiepskich wyników Unii. W tym klubie wszyscy piłkarze to stuprocentowi amatorzy. Pieniądze za grę dostają od święta, jak znajdzie się jakiś sponsor. Na chleb zarabiają jeżdżąc TiR-ami, albo za granicę.
- 24.09.2013 17:27
Po ośmiu kolejkach rundy jesiennej Unia Krzywda zajmuje dopiero czternaste miejsce w tabeli i jest wśród głównych kandydatów do spadku z IV ligi. Zespół wygrał tylko jeden mecz, raz zremisował i aż sześć razy schodził z boiska pokonany.
– Nasza pozycja jest adekwatna do sytuacji kadrowej i tego co się dzieje w klubie – przyznaje otwarcie Zbigniew Lamek, trener Unii.
– Jesteśmy amatorami. Zawodnicy nie mają czasu na treningi w ciągu tygodnia, bo pracują. Wiadomo, praca jest najważniejsza. Ostatnio trzech znowu wyjechało za chlebem za granicę. Tylko w piątki na zajęciach jest parę osób, ale i to nie zawsze. Kilku chłopaków jeździ TiR-ami i albo zjadą z trasy, albo nie.
To dlatego w Krzywdzie podchodzą ze spokojem do swojej sytuacji. Wierzą też, że zła karta wkrótce się odwróci. Być może nastąpi to już w sobotę, w meczu z aktualnym liderem tabeli Górnikiem II Łęczna. Głównym atutem Unii będzie jej boisko i doping kibiców. Choć nie tylko.
– Za zwycięstwo w tym meczu prezes obiecał chłopakom jakieś premie. O kwocie nie mówił, ale raczej chodzi o symboliczne pieniądze. Może ze 100 zł na głowę wyjdzie. Nie mamy sponsorów, dlatego w drużynie nie ma stałych wynagrodzeń za mecze. Tylko paru chłopakom zwracamy za dojazdy. Premie są u nas okazjonalnie, jak się od czasu do czasu trafi jakiś sponsor, który sypnie groszem – opowiada Lamek.
Piłkarze Unii podchodzą do swoich występów w IV lidze jak do ciekawej przygody.
– Mierzymy siły na zamiary. Cieszy na to, że możemy się sprawdzić w lidze, gdzie na boisku jest wyższa kultura gry niż w „okręgówce”, a i organizacja meczów lepsza. My się tu po prostu bawimy w piłkę, a przy okazji uczymy. Liczymy się ze spadkiem dlatego chcemy ten czas wykorzystać na szkolenie młodzieży i ogrywanie jej – tłumaczy Lamek.
Być może Unia miałaby lepsze wyniki gdyby nie absencja kontuzjowanego Michała Łukasika.
– To nasz najlepszy zawodnik. Jego obecność na boisku daje niezłego powera drużynie. Mam nadzieję, że niedługo wróci i pomoże nam. Parę meczów przegraliśmy za wysoko, tak jak ostatni w Niedrzwicy. Mieliśmy karnego i sytuację sam na sam a nie wykorzystaliśmy ich, więc skończyło się na 0:4. No cóż, walczymy dalej – kończy trener Lamek.
ODROBIĄ ZALEGŁOŚCI
Jutro o godz. 16 odbędzie się zaległe spotkanie 6. kolejki pomiędzy Hetmanem Żółkiewka a Lutnią Piszczac. Jeśli gospodarze wygrają to powrócą na fotel lidera spychając rezerwy Górnika na drugie miejsce. W pierwotnym terminie (8 września) mecz został odwołany ze względy na śmierć wieloletniego prezesa Lutnii Krzysztofa Dawidziuka.
Reklama













Komentarze