Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Bez jedzenia nie przetrwamy". Rektor UP o żywieniowym bezpieczeństwie, nauce i kształceniu w zawodach przyszłości

Bezpieczeństwo żywnościowe jest dla mnie równie ważne, a może nawet ważniejsze niż bezpieczeństwo militarne – mówi prof. Krzysztof Kowalczyk, rektor Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, w rozmowie z Katarzyną Nakonieczną dla czytelników Dziennika Wschodniego.
Kowalczyk_UP
Rektor Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, Krzysztof Kowalczyk

Źródło: UP w Lublinie/archiwum

Panie rektorze, Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie świętuje w tym roku 70-lecie istnienia. To piękny jubileusz i kawał historii. Również dla pana, jako studenta, a później pracownika uczelni.

– Z uczelnią jestem związany od 1982 roku, kiedy rozpocząłem studia na ówczesnym Wydziale Rolniczym. To już ponad 40 lat, w ciągu których mogłem obserwować, jak uniwersytet się zmienia i rozwija. Przez ten czas dokonał się ogromny postęp, szczególnie w zakresie infrastruktury – dziś mamy nowoczesne budynki, świetnie wyposażone laboratoria i zaplecze badawcze, które dorównuje standardom europejskim. To zasługa wielu moich poprzedników, władz uczelni i naukowców, którzy pozyskiwali środki na rozwój oraz zakup nowoczesnej aparatury badawczej. Porównując uczelnię sprzed czterdziestu lat z obecną, widać, że to zupełnie inna instytucja – nie tylko pod względem wyglądu czy wyposażenia, ale też zakresu badań i kierunków nauczania. Świat zmienia się bardzo dynamicznie, a my staramy się nadążać za tymi zmianami.

Jak wspomina pan swoje lata studenckie?

– Lata studenckie to bez wątpienia jeden z najpiękniejszych okresów w życiu. Człowiek jest już dorosły, odpowiada za siebie, a studia dają możliwość samodzielnego planowania czasu i rozwoju. To inny etap nauki niż szkoła średnia – zamiast codziennych lekcji mamy wykłady, ćwiczenia, laboratoria, seminaria. Student może rozłożyć naukę w czasie, przygotowując się do zajęć w sposób bardziej przemyślany. Na studiach zdobywa się nie tylko wiedzę teoretyczną, ale przede wszystkim umiejętności praktyczne – szczególnie podczas ćwiczeń i laboratoriów. Czterdzieści lat temu też tak było, choć oczywiście dziś dysponujemy nowoczesną aparaturą i metodami badawczymi. Dla mnie ważne jest, by student potrafił znaleźć równowagę – mieć czas na naukę, rozwój, ale też na odpoczynek i życie towarzyskie. To właśnie kształtuje młodego człowieka.

Uniwersytet świętuje 70-lecie swojego istnienia. Jakie wydarzenia zaplanowali państwo w ramach jubileuszu?

– Rok jubileuszowy rozłożyliśmy na cały kalendarz 2025. To szereg wydarzeń, które wspólnie tworzą obraz tego wyjątkowego czasu. Kulminacyjnym momentem była uroczysta inauguracja roku akademickiego 9 października, podczas której wykład wygłosił wybitny neurochirurg, profesor Tomasz Trojanowski – członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk.
Ale obchody rozpoczęliśmy już wcześniej, pod koniec stycznia, koncertem „Missa Latina” w wykonaniu naszego chóru w Centrum Kongresowym UP. Kolejnymi ważnymi wydarzeniami były m.in. jubileusz 65-lecia Zespołu Pieśni i Tańca „Jawor”, jubileusz 55-lecia Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu, połączony z nadaniem tytułu doktora honoris causa profesorowi Kazimierzowi Tomali oraz Międzynarodowa Konferencja Naukowa.

Odbyły się również Dni Pola w Czesławicach, jubileusz 55-lecia Wydziału Inżynierii Produkcji z nadaniem tytułu doktora honoris causa profesorowi Arkadiuszowi Mężykowi, a także 20-lecie Wydziału Nauk o Żywności i Biotechnologii. W jego ramach uhonorowaliśmy profesora Mirosława Słowińskiego tytułem profesora honorowego naszej uczelni.
Na zakończenie obchodów, 27 listopada, planujemy uroczystą promocję doktorów habilitowanych oraz wręczenie medali państwowych i resortowych. Chcemy też w sposób szczególny podziękować osobom i instytucjom, które od lat wspierają naszą uczelnię i mają realny wpływ na jej rozwój.

Dla pana to już kolejna kadencja na stanowisku rektora. Jak odnajduje się pan w tej roli?

– Myślę, że to pytanie najlepiej byłoby skierować do osób, które pracują na naszej uczelni lub z nią współpracują. To one mogą najobiektywniej ocenić, na ile dobrze spełniam swoją rolę. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że staram się robić wszystko jak najlepiej – dla dobra uczelni i całej społeczności akademickiej. Pracy administracyjnej jest bardzo dużo, ale mam wokół siebie świetny zespół współpracowników, dzięki którym możemy sprawnie rozwiązywać bieżące sprawy. Ponieważ sam jestem naukowcem, łatwiej jest mi rozumieć potrzeby i perspektywę badaczy, dlatego szczególnie wspieram działania naukowe i projekty badawcze. To, że społeczność akademicka pozytywnie oceniła moją pierwszą kadencję, czego wyrazem było bardzo wysokie poparcie w wyborach, traktuję jako ogromny zaszczyt i motywację do dalszej pracy.

Na czym koncentrował się pan w poprzedniej kadencji, a co uważa za swoje najważniejsze osiągnięcia?

– Jednym z kluczowych zadań było uporządkowanie kwestii organizacyjnych po wprowadzeniu tzw. Konstytucji dla Nauki, czyli ustawy Gowina. Nie wszystkie rozwiązania funkcjonowały tak, jak powinny, dlatego dążyliśmy do ich uspójnienia – m.in. w zakresie procedur doktoryzowania oraz przekazania uprawnień radom dyscyplin. Uważałem, że decyzje w tych sprawach powinny podejmować osoby posiadające specjalistyczną wiedzę z danej dziedziny, a nie szerokie grono Senatu, w którym reprezentowane są różne dyscypliny.

Drugim ważnym krokiem było wzmocnienie pozycji dziekanów i utrzymanie struktury wydziałowej. Dziekan to bezpośredni przełożony pracowników i studentów – musi mieć narzędzia, by skutecznie wspierać rozwój swojego wydziału i kadry oraz sprawnie zarządzać procesem badawczym i dydaktycznym. Za jedno z istotnych osiągnięć uważam też utworzenie funduszu wsparcia na zakup aparatury naukowo-badawczej. Wcześniej jednostki czekały z decyzjami zakupowymi na informację o wysokości subwencji z ministerstwa, co często następowało dopiero w połowie roku. Przez to przetargi przesuwały się na jesień i nierzadko nie udawało się ich zrealizować do końca roku budżetowego. Fundusz wsparcia pozwolił ten proces znacznie usprawnić i uniezależnić od opóźnień w przekazywaniu środków.

Kolejny ważny obszar to rozwój infrastruktury badawczej. Udało nam się pozyskać liczne granty aparaturowe, dzięki którym uczelnia dysponuje dziś sprzętem na najwyższym poziomie – m.in. w zakresie spektrometrii mas, analiz DNA, drobnoustrojów czy tkanek. Szczególnie dumni jesteśmy z unikatowego urządzenia do cyfrowego, automatycznego fenotypowania roślin – jedynego takiego w Polsce.

Jedynego w kraju?

– Tak, to jedyne tego typu urządzenie w Polsce. Wykorzystują je naukowcy naszej uczelni, m.in. w badaniach nad owsem, ale również we współpracy z innymi ośrodkami, jak Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu. To urządzenie pozwala niezwykle precyzyjnie analizować rozwój roślin na każdym etapie doświadczenia, bez konieczności ich uszkadzania. Możemy obserwować, jak reagują na różne czynniki stresowe – na przykład patogeny czy suszę, która dziś stanowi jedno z kluczowych wyzwań dla rolnictwa.

Jest pan zadowolony z tegorocznych wyników rekrutacji?

– Patrząc globalnie, rekrutacja przebiegła dobrze – w tym roku przyjęliśmy nieco więcej kandydatów niż w roku ubiegłym. Ale zawsze podkreślam, że ostateczną ocenę mogę wystawić dopiero w grudniu, kiedy widać już, kto faktycznie rozpoczął studia, a kto zrezygnował. Natomiast miarodajny obraz daje dopiero luty, po zakończeniu pierwszej sesji egzaminacyjnej. Wtedy widzimy, ilu studentów poradziło sobie z nauką, a ilu uznało, że to jednak nie dla nich. Niestety, ten tak zwany drop-out, czyli odsetek osób rezygnujących ze studiów, jest w Polsce dość wysoki. Na niektórych kierunkach sięga nawet 40 procent. To zjawisko dostrzega również ministerstwo. Uważam jednak, że młodzież nie powinna zbyt łatwo się poddawać. Studia to nie tylko zdobywanie wiedzy, ale też nauka wytrwałości i odpowiedzialności. To, że ktoś otrzyma ocenę niedostateczną, nie oznacza końca świata. To po prostu sygnał, że pewien obszar wymaga poprawy. Trzeba się zmobilizować, poprawić i iść dalej. Tak właśnie buduje się sukces – poprzez wysiłek i konsekwencję, a nie poprzez rezygnację przy pierwszym potknięciu. Pokonywanie trudności to przecież miara rozwoju cywilizacji.

Może zmieniła się trochę młodzież i jej podejście do nauki, do życia.

– Z pewnością. Współczesna młodzież ma inne oczekiwania i inne tempo życia. Ale my jako uczelnia też się zmieniamy – reagujemy na nowe wyzwania i staramy się dostosować naszą ofertę do realnych oczekiwań młodzieży i potrzeb rynku pracy. Mamy oczywiście nasze tradycyjne, sztandarowe kierunki, takie jak rolnictwo, ogrodnictwo czy bardzo popularna weterynaria , ale równocześnie rozwijamy zupełnie nowe obszary kształcenia. Chcemy, by nasi absolwenci byli przygotowani nie tylko do pracy dziś, ale i do zawodów przyszłości.

Ma pan tu na myśli kryminalistykę w biogospodarce?

– Chociażby. To kierunek, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Niestety, nie jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich chętnych. Ale to właśnie pokazuje, jak bardzo zmienia się postrzeganie nauk przyrodniczych i jak szerokie mają one zastosowanie. Kryminalistyka w biogospodarce łączy wiedzę biologiczną, chemiczną i prawną. Dziś przestępstwa nie dotyczą wyłącznie finansów czy ludzi – coraz częściej dotyczą środowiska. To nielegalne wycinki, zanieczyszczanie rzek, przemyt materiału roślinnego czy zwierzęcego. Mieliśmy przecież przykłady, gdy zboże deklarowane jako techniczne trafiało do kraju i wątpliwości budziło to, czy rzeczywiście pozostało zbożem technicznym, czy może jednak trafiło do produkcji żywności. Dlatego potrzebujemy specjalistów, którzy potrafią to zweryfikować, przeanalizować próbki, ustalić pochodzenie materiału. To zupełnie nowe kompetencje, których wymaga współczesny rynek i organy ścigania.

A weterynaria? To chyba wciąż jeden z najbardziej prestiżowych i popularnych kierunków.

– To kierunek, który od lat cieszy się ogromną popularnością – mamy około 10 kandydatów na jedno miejsce. To pokazuje, że młodzi ludzie chcą nie tylko pracować ze zwierzętami, ale też nieść im realną pomoc. Weterynaria to przede wszystkim profilaktyka i ochrona zdrowia zwierząt – zarówno gospodarskich, jak i towarzyszących. Dziś coraz więcej osób posiada psy, koty czy inne zwierzęta domowe, które – tak jak ludzie – chorują, cierpią i potrzebują opieki. Rolą lekarza weterynarii jest łagodzenie ich bólu, przywracanie zdrowia, a czasem po prostu zapewnienie godnych warunków w ostatnich chwilach życia. Warto jednak pamiętać, że weterynaria nie ogranicza się tylko do leczenia zwierząt. To także zapobieganie chorobom, w tym, które mogą przenosić się na ludzi. Wiele z nich – jak wścieklizna, grypa czy SARS – ma właśnie charakter odzwierzęcy. Dlatego tak ważne są przepisy dotyczące zwalczania wirusa grypy ptaków H5N1. Choroba ta rozprzestrzenia się bardzo szybko, powodując duże straty w hodowlach, a u ludzi może mieć przebieg śmiertelny. Na szczęście nie przenosi się z człowieka na człowieka, ale konieczne jest zachowanie ostrożności i stałe monitorowanie sytuacji. Tego również uczymy przyszłych lekarzy.

Myślę, że w tym procesie kształcenia ogromną rolę odgrywa infrastruktura, którą państwo dysponują. Mam na myśli chociażby klinikę weterynaryjną, ośrodek jeździecki czy miejsca, gdzie studenci rolnictwa i ogrodnictwa mogą w praktyce sprawdzać swoje umiejętności.

– Zdecydowanie tak. Dla mnie kształcenie akademickie zawsze musi być nierozerwalnie związane z badaniami naukowymi. To kadra naukowa, która sama prowadzi badania, przekazuje studentom najnowszą wiedzę. Bo jeśli naukowiec chce realizować badania na wysokim poziomie, musi być na bieżąco z literaturą światową, znać aktualne trendy, rozumieć nowe metody. Nie można prowadzić badań opartych na wiedzy sprzed kilkunastu lat – nikt takich wyników dziś nie opublikuje.

Jeśli chodzi o infrastrukturę, rzeczywiście mamy się czym pochwalić. Wydział Medycyny Weterynaryjnej dysponuje jedną z najlepszych baz w Polsce – nasza klinika weterynaryjna ma europejską certyfikację, co jest ogromnym prestiżem i potwierdzeniem jakości. To miejsce, gdzie studenci mogą nie tylko uczyć się pod okiem doświadczonych lekarzy – profesorów i adiunktów nauk weterynaryjnych, ale też uczestniczyć w realnych przypadkach, zdobywając doświadczenie praktyczne.

Z kolei nasz ośrodek jeździecki, to wyjątkowe miejsce dedykowane kierunkowi hipologii i jeździectwa – jedynemu takiemu kierunkowi w Polsce. Warto też dodać, że z tej infrastruktury korzystają nie tylko studenci hipologii. Prowadzone są tam również zajęcia z hipoterapii i animaloterapii, które rozwijają kompetencje przyszłych specjalistów z zakresu terapii wspomagających.

Mówił pan o badaniach, o infrastrukturze, ale… do tego wszystkiego potrzebne są przecież pieniądze. W ostatnim czasie często słychać głosy, że nauka w Polsce jest niedofinansowana. Jak pan to ocenia?

– Oczywiście, byłbym bardzo zadowolony, gdyby tych środków było więcej. Sama eksploatacja i utrzymanie nowoczesnej infrastruktury generują duże koszty. Aparatura się starzeje. Pewne urządzenia po prostu przestają spełniać obowiązujące standardy i trzeba je wymieniać. To wszystko wymaga nakładów finansowych. Na razie radzimy sobie w miarę dobrze, ale przy braku zwiększenia finansowania w kolejnych latach może być coraz trudniej. Staramy się mądrze gospodarować tym, co mamy, poprawiamy infrastrukturę w miarę możliwości, ale porównując się z uczelniami zagranicznymi w zakresie i skali finansowania, widać dużą różnicę.

Dla przykładu, w ubiegłym roku mieliśmy spotkanie z przedstawicielami uczelni z Dubaju. Skala ich możliwości finansowych jest nieporównywalna z naszą. Tam decyzja o zakupie nowoczesnego sprzętu to kwestia dni, u nas – miesięcy i ograniczeń budżetowych. To zupełnie inny świat. Ale niezależnie od tych różnic, my i tak musimy realizować nasze cele najlepiej, jak potrafimy. Gdybyśmy otrzymali większe środki, przeznaczylibyśmy je przede wszystkim na modernizację aparatury i rozwój badań naukowych. To inwestycje, które zawsze się zwracają, bo efekty tych badań mają zastosowanie praktyczne i wracają do społeczeństwa – czy to w postaci innowacji, nowych technologii, czy lepszej jakości żywności.

A jakie są najbliższe plany inwestycyjne uczelni?

– Już rozpoczęliśmy jedną z ważniejszych inwestycji – przebudowę budynku przy ul. Leszczyńskiego 58, który zostanie przekształcony w nowoczesny akademik. Zainteresowanie miejscami w domach studenckich jest duże, więc to inwestycja bardzo potrzebna. Budynek jest położony praktycznie w centrum miasta, co dodatkowo zwiększa jego atrakcyjność. Chcemy też w przyszłym roku rozpocząć modernizację Hali Technologii Żywności przy ul. Doświadczalnej. Ten obiekt od kilku lat nie jest użytkowany, a ma ogromny potencjał. Po przebudowie stanie się nowoczesnym zapleczem dydaktycznym i badawczym, spełniającym współczesne normy oraz potrzeby i oczekiwania pracowników i studentów. To inwestycje, które pozwolą nam nie tylko poprawić warunki nauki i pracy, ale też lepiej przygotować studentów do wymagań nowoczesnego rynku.

Zapytam o Związek Uczelni Lubelskich. Jak układa się współpraca między uczelniami?

– Z mojej perspektywy współpraca wygląda bardzo dobrze i naprawdę mnie cieszy. Realizujemy wspólnie wiele wartościowych inicjatyw. Najbardziej rozpoznawalną z nich jest projekt EduBus – autobus wodorowy, który wraz z naszymi pracownikami i przedstawicielami innych uczelni odwiedza szkoły w całym regionie. To świetna forma promocji nauki i edukacji – pokazujemy młodym ludziom, czym zajmują się uczelnie, prezentujemy osiągnięcia badawcze i zachęcamy do studiowania.

Ale EduBus to tylko jeden z przykładów. Mamy za sobą także takie projekty jak Interprojekt czy Staż za Miedzą, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. Powołaliśmy też wspólne kierunki studiów, które łączą potencjał kilku uczelni. Widać więc, że Związek Uczelni Lubelskich dynamicznie się rozwija, a jego działalność jest coraz bardziej zauważalna. Symbolicznym, ale ważnym przejawem tej współpracy jest również wspólna inauguracja roku akademickiego, która od kilku lat odbywa się 1 października.

Pojawiły się głosy, że w przyszłości wszystkie lubelskie uczelnie mogłyby połączyć się w jeden duży uniwersytet.

– To interesująca wizja, która być może kiedyś się ziści, choć trudno dziś przewidzieć, kiedy i w jakiej formie. Na ten moment jednak mówimy raczej o idei federacji uczelni, a nie ich całkowitym połączeniu. W obecnych przepisach federacja miałaby bardzo szerokie uprawnienia, co budzi pewne wątpliwości – mogłoby to oznaczać zbyt duży wpływ władz federacyjnych na decyzje poszczególnych uczelni. Obawiam się, że w takim układzie niektóre kierunki, zwłaszcza te o mniejszej liczbie studentów, mogłyby zostać uznane za „nieopłacalne”. Tymczasem musimy patrzeć szerzej – nie tylko przez pryzmat ekonomii, ale przez pryzmat potrzeb państwa i gospodarki. Jeśli zrezygnowalibyśmy z kształcenia w zakresie rolnictwa czy nauk o żywności, za to zapłacilibyśmy w niedalekiej przyszłości ogromną cenę.

Chyba o tym za dużo się jednak nie myśli w takiej perspektywie…

- Historia już pokazała, jak bolesne mogą być skutki uzależnienia od zewnętrznych źródeł. Po agresji Rosji na Ukrainę nagle zabrakło węgla, a jego substytuty sprowadzane z zagranicy okazały się kilkukrotnie droższe i w dodatku bardzo słabej jakości. A przecież z żywnością jest jeszcze gorzej – bez energii możemy wytrzymać kilka dni, ale bez jedzenia nie przetrwamy. Dlatego bezpieczeństwo żywnościowe jest dla mnie równie ważne, a może nawet ważniejsze niż bezpieczeństwo militarne. Napoleon Bonaparte powiedział kiedyś, że „armia maszeruje brzuchem” – i miał rację. Żołnierz, który nie ma co jeść, nie będzie walczył. To samo dotyczy społeczeństwa. Głód podważa każdą stabilność. Dlatego tak istotne jest, abyśmy nie zatracili kierunków i specjalności, które gwarantują bezpieczeństwo żywnościowe kraju.

Dziś często wydaje nam się, że jedzenia nigdy nam nie zabraknie – półki w sklepach są pełne, mamy dostęp do produktów z całego świata. Ale to dostępność aktualna, w tym określonym czasie. Gdyby nagle zabrakło naszych jabłek, bardzo szybko wzrosłyby ceny winogron czy bananów importowanych. Rynek reaguje błyskawicznie. Dlatego musimy chronić i rozwijać nasze własne zaplecze produkcji żywności.

Rozmawiała Katarzyna Nakonieczna

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama