Losy Michała Soczyńskiego związane są z okolicami Chełma. Jeden z najzdolniejszych polskich pięściarzy wychowywał się w niedalekim Dorohusku i to właśnie tam ma wielu przyjaciół z lat dziecięcych. W sobotni wieczór przybyli oni do hali Chełmie, aby dopingować swojego człowieka, który walką z Ramazanem Muslimovem miał otworzyć sobie drogę do największych ringów świata. Zadanie wydawało się niezbyt trudne. Wprawdzie pochodzący z Charkowa Ukrainiec w zawodowym ringu jeszcze nie przegrał, ale walczył tylko na lokalnym rynku. Soczyński był zdecydowanie największym wyzwaniem w jego karierze.
I niestety, ale polski pięściarz zapisał się w rekordzie Muslimova, jako ten, którego pokonał w sposób najbardziej spektakularny. Soczyński od samego początku nie boksował w swoim stylu. Już w pierwszej rundzie zebrał potężny łomot, który był dla niego wyraźnym wstrząsem. Upadł na deski, ale wstał i kontynuował pojedynek.
Pokazał olbrzymi charakter i w kolejnej części walki zdołał nawet powalić Muslimova. To był jednak łabędzi śpiew Soczyńskiego, który od trzeciej rundy był obijany coraz bardziej dotkliwie. Jego twarz stawała się z każdą minutą walki coraz bardziej pokiereszowana, aż wreszcie przyszła siódma runda. Muslimov zadał w niej tak potężny cios, że polski bokser padł na deski. Hala zamarła, Soczyński stracił przytomność i opuścił halę na noszach. Jak informuje Przegląd Sportowy Onet zawodnik wylądował ostatecznie w szpitalu, w Lublinie, gdzie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
– Lekarze mówią, że sytuacja jest stabilna i w tej chwili nie dzieje się nic niepokojącego. Wynik rezonansu także to potwierdza. Michał dostanie leki i pewnie kolejnych kilka dni będzie utrzymywany w śpiączce – informował na łamach Przeglądu Sportowego Onet promotor Soczyńskiego Andrzej Wasilewski.
W innych walkach również nie brakowało emocji, na szczęście najczęściej już tych czysto sportowych. Rywalizacja młodych wilków – Miłosza Grabowskiego i Tobiasza Zarzecznego zakończyła się nieznacznych zwycięstwem na punkty tego pierwszego. Można być jednak trochę rozczarowanym poziomem tego pojedynku, bo obaj bokserzy bardzo często wchodzili w klincz, co utrudniało obserwację zmagań. Pewny sukces odniósł Rafał Wołczecki. Polak znokautował Kima Poulsena już w pierwszej rundzie. Duńczyk przyjechał do Chełma kompletnie nieprzygotowany, nie zrobił wymaganej wagi, a w ringu myślał tylko o jak najszybszym zejściu do szatni. Dlatego już pierwsze ciosy Wołczeckiego sprawiły, że Duńczyk padł na deski.














Komentarze